Rozdział 28

25K 1.3K 190
                                    

Brooke POV'

Po dokładnym posmarowaniu swojego ciała kremem po opalaniu – po raz kolejny – zabrałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i skierowałam się w stronę drzwi. Po wyjściu z pokoju i podniesieniu głowy do góry przeżyłam szok. Zamrugałam powiekami wpatrując się przed siebie, aż w końcu obie głowy obróciły się w moją stronę, przez co dokładniej mogłam zobaczyć ich twarze. Przełknęłam ślinę kiedy spojrzenie zielonookiej blondynki padło prosto na moją twarz. Kobieta uśmiechnęła się i odsunęła o krok do tyłu od górującej nad nią sylwetki Biebera. Mimo iż dzieliło nas kilka metrów, wystarczyło tylko jedno spojrzenie na mężczyznę, aby z łatwością zauważyć jaka wściekłość biła z jego ciała.

- Dzień Dobry. – wymamrotałam, uśmiechając się wymuszająco i szybkim krokiem przeszłam obok Evelyn i Justina, a następnie kilkakrotnie nacisnęłam przycisk windy, mając nadzieje iż to sprawi, że winda zjawi się wcześniej.

Wsiadając do metalowej puszki, odetchnęłam z ulgą i zaczęłam przeszukiwać swoją torebkę w poszukiwaniu telefonu. Miałam zamiar wpaść do Rachel, ale nie mogłam zrobić tego tak po prostu, kiedy na naszym piętrze znajdowała się walnięta dziennikareczka, która może chwycić się każdego szczegółu, aby dotrzeć do Justina, a ja zdecydowanie nie chce na tym ucierpieć.

- Gdzie jesteś?- głos Rachel sprawił, że przestałam wpatrywać się w drzwi windy, praktycznie przy tym nie mrugając.

- Słuchaj... na naszym piętrze jest ta cała Evelyn, która kłóci się z Bieber'em, więc nie mogłam tak po prostu podejść do twoich drzwi i zapukać. Jadę windą do restauracji, tam się spotkamy, w porządku?- zaczerpnęłam gwałtownie powietrza do płuc, kiedy skończyłam mówić.

- Czekaj... co?!

- Evelyn Stewart jest za twoimi drzwiami. Rusz tyłem i chodź do mnie.

- Poczekaj, daj mi pięć minut.- szatynka rozłączyła się, więc schowałam urządzenie do torebki i przymknęłam na sekundę oczy, zanim drzwi windy otworzyły się.

- Czego ona, do cholery, chce?- wymamrotała Rachel, odsuwając krzesło naprzeciwko mnie i siadając na nim gwałtownie.

- Jako jedyna nie mam kompletnego pojęcia o co w tym chodzi, więc to pytanie raczej nie jest skierowane do odpowiedniej osoby.- wzruszyłam ramionami i oparłam się wygodnie o oparcie krzesła.

Rachel westchnęła i machnęła dłonią, dając znać kelnerowi aby podszedł. Dziewczyna podobnie jak ja zamówiła drinka, a następnie oparła się łokciami o stół i oparła brodę na rękach.

-Justin to świetny facet, któremu życie skopało trochę tyłek. Jestem pewna, że w końcu powie Ci wszystko odnośnie Evelyn. To kawał suki, więc może lepiej że na razie trzyma Cię od niej jak najdalej.

- Doceniam to, ale sądzę, że jestem już dużą dziewczynką i sama potrafię zdecydować co jest dla mnie dobre, a co nie. To najwyraźniej musi być coś cholernie pokręconego i trudnego skoro wszyscy tak usilnie ukrywacie o co w tym wszystkim chodzi, ale nie mam zamiaru naciskać. – sięgnęłam po mojego drinka i upiłam z niego spory łyk.

- Brooke, nie mam pojęcia jak to odbierzesz, ale muszę to powiedzieć. Jesteś świetną babką i cieszę się, że stanęłaś na drodze Justina. Mam wrażenie jakby trochę ogarnął swoje życie i niezmiernie mnie to cieszy. – szatynka uśmiechnęła się.

Pokiwałam głową i oblizałam słodkie od napoju usta.

- Zastanawiam się... jak dostała się na piętro? Musiała przemknąć się niezauważona przez recepcje i znać numer piętra na którym jest Justin.- oparłam lewy łokieć o stół i zaczęłam bawić się moją dolną wargą.

- Chyba że podeszła do recepcji i Justin zgodził się z nią zobaczyć, ale dlaczego miałby? Z nas wszystkich to on nienawidzi jej najbardziej.

- Nie mam pojęcia. – kelner podszedł do naszego stolika, stawiając drinka przed Rachel.

Przesiedziałyśmy w restauracji prawie półtorej godziny, aby przypadkiem nie trafić na Evelyn, kiedy będziemy wracać na górę. Napisałam SMS do Justina, że wracam do pokoju, ponieważ mężczyzna zdążył wysłać mi już cztery SMS z pytaniem, gdzie jestem. Rozdzieliłam się z Rachel na naszym piętrze i zamknęłam za sobą drzwi. Nie zdążyłam nawet dobrze wejść do środka, ponieważ ktoś zaczął walić w drzwi. Westchnęłam i nacisnęłam klamkę, otwierając drewnianą powierzchnię nie komu innemu jak Justinowi.

- Nareszcie. – wymamrotał szatyn i przepchnął się obok mojego ciała, wchodząc do środka.

- Co Cię do mnie sprowadza?- zatrzasnęłam drzwi za bokserem i ominęłam go, kierując się do salonu.

- Musimy porozmawiać.- kiwnęłam głową i wskazałam na kanapę.

Justin posłusznie usiadł i spojrzał na mnie.

- Więc... o co chodzi?- podniosłam do góry lewą brew.

- Evelyn przez jakiś czas może kręcić się w okolicy, więc jeśli kiedykolwiek na siebie wpadniecie, a ona zaintrygowana znajomą twarzą zechce wybrać się do knajpki na pogaduszki masz odmówić, jasne?- Justin wpatrywał się we mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

- Czasem to nie ja mam wyłączne prawo decydować o sobie?

- Nie w tym przypadku. Nie znasz jej i nie masz pojęcia do czego jest zdolna, więc proszę obiecaj mi, że jeśli kiedyś na siebie wpadniecie, zbędziesz ją i wytłumaczysz się jakąkolwiek bzdurą idąc potem z tym prosto do mnie, jasne?

- Justin...

- Pytałem czy rozumiesz, Brooke. Nie żartuje, chce abyś mi obiecała, że nigdy nigdzie z nią nie pójdziesz.

- W porządku, niech Ci będzie. Obiecuje.

- Świetnie, a teraz chodź do mnie. – spojrzałam na Justina, podnosząc brwi do góry.

- Zgłupiałeś?

- Chodź do mnie, kobieto.- rozłożył ręce.

- Odbiło Ci. – wymamrotałam, lecz ruszyłam w jego stronę.

Bieber chwycił mnie za dłoń i pociągnął na swoje kolana. Jego ręce spoczęły na moim tyłu, więc sięgnęłam po nie, aby zdjąć je z moich pośladków.

- Nie wygłupiaj się. Widziałem Cię nago, a nie mogę macać twojego zgrabnego tyłeczka?- Justin prychnął, śmiejąc się cicho, a następnie dźwignął się na proste nogi, utrzymując mnie w górze. Bieber zaprowadził nas do mojej sypialni i powoli ułożył mnie na moim łóżku, a sam położył się obok mnie. – Poleżymy sobie.- uśmiechnął się szeroko.

- Jest środek dnia, Rachel i chłopcy pewnie będą chcieli gdzieś wyjść.

- Więc wymigamy się. Masz jakiś pomysł?- westchnęłam, przypatrując się jego uśmiechniętej twarzy.

- W zasadzie to trochę się wczoraj opaliłam, przez co jestem trochę obolała i nie chcę cierpieć jeszcze bardziej, przez kolejny dzień na słońcu.

- Jeśli chodzi o mnie, coś wymyśle. Nie będziesz żałować. – Justin przyciągnął mnie delikatnie do swojej klatki piersiowej i oparł brodę o czubek mojej głowy.

Wtuliłam nos w koszulkę mężczyzny i westchnęłam, dość głośno.

- Lubię się do Ciebie przytulać, jesteś strasznie wygodny.- wymamrotałam, przymykając oczy.

Nie usłyszałam odpowiedzi Justina i raczej na nią nie liczyłam, więc wtuliłam się bardziej w szatyna.

- A ja lubię, kiedy się przytulasz.

BOKSER | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now