Rozdział 56

17.8K 1.1K 85
                                    

Brooke POV'

Przez całą drogę windą na parter, między mną i Justinem panowała kompletna cisza. Justin z zaciśniętą szczęką wpatrywał się w numery pięter wyświetlane nad drzwiami, natomiast ja podziwiałam swoje buty próbując pozbyć się irytacji.

Kiedy drzwi windy otworzyły się na parterze to ja jako pierwsza opuściłam windę, kierując się w stronę recepcji.
Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy czyjaś dłoń zacisnęła się na moim ramieniu, obracając mnie w stronę jak się okazało Justina.

- Nawet nie waż się zbliżać do tej paczki póki ci na to nie pozwolę, jasne? – Szatyn patrzył twardo prosto w moje oczy.

- Nie mam zamiaru. – A przynajmniej na razie.

- Mówię serio. Nie dotykaj jej. Nie ufam Evelyn i nie mam zamiaru pozwolić, aby stała ci się krzywda.

- A ty masz prawo dotykać to cholerstwo? Chyba zwariowałeś! Skoro doskonale wiemy, że możemy znaleźć tam wszystko, naprawdę myślisz, że pozwolę ci ją otworzyć? To tak samo niebezpieczne dla ciebie jak i dla mnie. – Odetchnęłam głośno i zaplotłam ramiona pod piersiami.

- Ktoś musi to otworzyć i lepiej żebym był to ja.

- Co to ma niby znaczyć? Ty boisz się o moje bezpieczeństwo, ja o twoje, to oczywiste!

- Brooke... Nie zadzwonię po policję i nie ściągnę specjalnych służb póki nie jestem pewny co tam jest. Delikatnie otworze paczkę, a potem zobaczymy co powinniśmy zrobić.

- Do cholery, oboje wiemy, że może być tam bomba i nie wiemy, czy paczka wybuchnie po otwarciu czy dopiero zacznie odliczać! – Justin spojrzał na chwilę za moje plecy, a następnie zrobił krok w moją stronę i chwycił w dłonie moją twarz.

- Nic mi nie będzie. Kocham Cię. – Pocałował delikatnie moje usta i odsunął się. – Poczekajcie tu z nią i nie pozwólcie żeby poszła za mną.

Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. Pisnęłam kiedy para ramion objęła mnie w tali, blokując przy okazji moje dłonie. Spróbowałam zrobić krok do przodu, lecz nie mogłam się ruszyć.

- Puść mnie. – Szarpnęłam ramionami, próbując się uwolnić.

- Uspokój się, Brooke. Oni wiedzą co robić. – Sapnęłam wkurzona.

- Puść mnie James, albo skopie ci tyłek, kiedy tylko będę miała do tego okazje. – Warknęłam, patrząc jak Justin zaczyna oddalać się razem z Mattem. – Nawet nie waż się tego robić, Bieber! Do cholery, co to ma być! Jeśli coś ci się stanie, to... - Zamilkłam zdając sobie sprawę, że nie mogłam grozić mu w tej kwestii, bo nawet nie potrafiłam o tym myśleć. Gdyby mu się coś stało, załamałabym się, a wiedziałam, że Evelyn jest zdolna do wszystkiego, tam mogło być wszystko, dlatego moje przerażenie rosło z każdym oddalającym się krokiem Justina.
Dopiero kiedy poczułam słone łzy na ustach, zdałam sobie sprawę, że płacze.

Rozumiałam, że Justin boi się o mnie, ale jego zachowanie w tej chwili zabolało mnie o wiele mocniej niż mogłabym się tego spodziewać. Miałam wrażenie jakby nie myślał o tym co ja czuje. Przecież powiedziałam, że nie dotknę paczki i kiedy zaczęłam sprzeciwiać się jego zamiarom, on tak po prostu kazał mnie pilnować, abym mu nie przeszkadzała. Kochałam go, więc miałam prawo bać się o jego bezpieczeństwo, w końcu sam kilkakrotnie powtarzał mi, że Evelyn nie jest w pełni zdrowa psychicznie.
Justin potraktował mnie tak jakbym nie miała do niego żadnych praw. To on mógł mi mówić co powinnam robić, ale to nie działało w drugą stronę.
Zamknęłam oczy pozwalając tulić się bratu.

- Wszystko będzie dobrze. – Pokiwałam głową na jego słowa, mając nadzieje, że ma rację.

Miałam wrażenie jakby te pięć minut trwało jak cała wieczność. Stałam jak słup, pozwalając się tulić bratu i nasłuchując w tym samym czasie, czy nigdzie dookoła mnie nic nie eksploduje. Łzy przez ten czas cały czas płynęły po mojej twarzy, całe ciało trzęsło się z nerwów i kojący głos Jamesa w żaden sposób nie mógł mnie uspokoić. Kiedy Matt wrócił po nas, zatrzymał się gwałtownie dostrzegając mnie.

BOKSER | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now