Rozdział 63

16.4K 826 125
                                    

Brooke POV'

Te kilka dni przygotowań do walki w Nowym Jorku minęły naprawdę szybko. Tym razem obserwowałam całą walkę stojąc obok ochroniarzy zabezpieczających drogę pomiędzy ringiem, a korytarzem prowadzącym do szatni. Moje usta były zaciśnięte, kiedy przyglądałam się schodzącemu z ringu Justinowi. Tłum wykrzykiwał nazwisko Justina, a ja skupiałam się tylko na jego twarzy. Tym razem jego obrażenia były trochę większe niż ostatnio, co można było już dostrzec po jego niezadowolonej minie. Ruszyłam za nim oraz za Lukiem i Jake'm do szatni i przyglądałam się z rogu pomieszczenia, jak Jake sprawdza jego obrażenia.

- Wszystko w porządku? - Zagryzłam dolną wargę.

- Tak, to tylko stłuczenia. Tym razem chronił dobrze twarz, więc nie mamy ran, ale za to oberwała reszta jego ciała. Możesz przestać tupać, wszystko będzie z nim w porządku.

- Ja nie tupi...- Urwałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że moja noga faktycznie stuka o podłogę w akcje zdenerwowania. - Przepraszam.

Podeszłam bliżej Justina i ukucnęłam obok niego. Uśmiechnęłam się, kiedy jego lewa dłoń wciąż odziana w bandaż dotknęła mojego policzka i lekko go potarła.

- Cześć, kochanie. - Odwzajemnił mój uśmiech i syknął, kiedy Jake dotknął jakiegoś stłuczonego miejsca. - Delikatniej, kurwa.

- Cóż potrzebujesz prysznica i jakiejś dobrej maści. Przy dobrym dbaniu o siniaki, ból powinien zniknąć w kilka dni, a siniaki powinny być ledwo widoczne do walki finałowej.

- Dzięki.

- Nie ma sprawy, po to tu jestem. - Jake poklepał ramię Justina i uśmiechnął się, odchodząc.

* * *

Po powrocie do hotelu obserwowałam Justina, który przy każdym gwałtowniejszym ruchu krzywił się.

- Może się prześpi? Twojemu organizmowi dobrze zrobi, jeśli trochę odpocznie. - Zasugerowałam, nie mogąc patrzeć na to jak się męczy.

Miałam tylko nadzieje, ze przy walce finałowej pomimo najwyższego szczebla trudności, jego obrażenia zostaną ograniczone do minimum.

- To nic takiego, bywało gorzej. - Uśmiechnął się do mnie delikatnie i otoczył ramieniem w tali, przyciągając bliżej swojego boku.

Wtuliłam twarz w jego szyję i mruknęłam zadowolona, kiedy poczułam jego zapach.

- A co jeśli powiem, że też jestem zmęczona? Wtedy odpoczniesz?

- Wolałbym robić coś innego niż odpoczywać. - Uniosłam głowę i zobaczyłam jego łobuzerski uśmiech.

- Nie rozpędzaj się tak. Jedyne co nie będzie sprawiało ci problemu, to jak podejrzewam całowanie i przytulanie. W przeciągu kilku następnych dni raczej nie dostaniesz niczego innego.

- Brzmisz tak, jakby odcięli mi kutasa.

- Może, po prostu się martwię i nie chce, aby twoja klatka piersiowa bolała mocniej niż powinna.

Justin westchnął niezadowolony, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
Jakieś trzydzieści minut później w końcu udało mi się przekonać go, abyśmy odpoczęli. Wzięłam prysznic, posmarowałam siniaki Justina specjalną maścią, poczekałam chwilkę aż krem wchłonie się w jego skórę, a następnie położyliśmy się do łóżka. Przytuliłam się do niego delikatnie i zamknęłam oczy. Poczułam jeszcze delikatny pocałunek na czubku głowy, więc uśmiechnęłam się i zasnęłam.

* * * *

Kiedy się obudziłam, zegarek na szafce nocnej wskazywał kilka minut przed godziną ósmą rano. Przez większość nocy miałam problem ze snem, więc w końcu postanowiłam odpuścić i wstać. Po cichu wyszłam z pokoju, wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Wiedziałam, że ostatnio nasza lodówka świeci pustkami, więc postanowiłam iść na szybkie zakupy do marketu znajdującego się tuż za rogiem. Ubrałam buty i kurtkę, zabrałam jeszcze kilka potrzebnych rzeczy, i wyszłam z mieszkania.
Na szczęście w sklepie nie było dużych kolejek, więc prawie trzydzieści minut później wracałam już do domu. Kilka metrów od mojego budynku, poczułam jak jedna z niesionych przede mnie reklamówek zaczyna się rozrywać, więc przystanełam, aby lepiej ją chwycić.

BOKSER | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now