Rozdział 55

19.7K 1K 58
                                    

Brooke POV'

Dzwonek telefonu rozbrzmiał w pokoju, a ja miałam wrażenie, że za każdym razem, kiedy zaczyna dzwonić od początku jest jeszcze głośniejszy.

- Justin. - Odkleiłam się od ciepłego torsu mężczyzny, powoli otwierając oczy. - Twój telefon nie przestaje dzwonić.

Justin w odpowiedzi wymamrotał coś niezrozumiałego i obrócił się na brzuch, wciskając twarz w poduszkę.

- Twój telefon. - Spróbowałam jeszcze raz.

- Odbierz. - Szatyn wymamrotał w poduszkę, nie podnosząc nawet na sekundę głowy do góry.

Telefon zamilkł, lecz mimo to niechętnie wstałam z łóżka, doskonale wiedząc, że zaraz zacznie dzwonić ponownie. Wyplątałam telefon z kieszeni spodni garnituru Justina, które wciąż leżały na podłodze. W chwili, kiedy urządzenie znalazło się w mojej dłoni dźwięk nadchodzącego połączenia ponownie rozbrzmiał w pokoju. Na wyświetlaczu pojawiło się imię adwokata Justina – Paula.
Przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu i wyszłam z pokoju, w tej samej chwili przysuwając telefon do ucha.

-Halo. - Przywitałam się, kierując się w stronę salonu, aby usiąść wygodnie na znajdującej się tam sofie.
Oczywiście mogłam zostać w sypialni, aby odebrać, ale postanowiłam być dobrą dziewczyną i pozwolić Justinowi w spokoju pospać, nie budząc go moim głosem.

- Brooke? - W głosie Paula dało się usłyszeć nutkę zdziwienia. - Hej. Przepraszam, że tak natrętnie wydzwaniam, ale mam ważną sprawę do Justina.

- Justin raczej w tej chwili nie będzie mógł z tobą pogadać.

- Coś się stało?

- Nie, po prostu wczoraj trochę przesadził z alkoholem razem z moją rodziną i nie byłam w stanie go obudzić, żeby odebrał telefon. Później pewnie będzie miał kaca, więc dzisiaj raczej będzie ciężko się z nim dogadać.

- Rozumiem. - Paul westchnął. – Mogłabyś mu przekazać kilka informacji, kiedy już dojdzie do siebie?

- Nie ma sprawy. O co chodzi?

- Został wyznaczony termin rozprawy odnośnie Evelyn. W piątek Justin musi zjawić się w Las Vegas. Druga sprawa... nadal nie powiedział mi co robimy z jego ojcem, więc byłbym ci wdzięczny gdybyś mu przypomniała, żeby dał mi odpowiedz. Zadzwonię jutro, żeby na spokojnie wszystko obgadać, a do tego czasu wolałbym, żeby miał dla mnie już jakąś odpowiedz.

Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie miałam pojęcia o co chodzi z ojcem Justina.

- On... znaczy... ojciec Justina. Odzywał się znowu? – Skrzywiłam się, robiąc zapewne dziwną minę.

Miałam nadzieję, że Paul nie zorientuje się, że nie mam pojęcia o czym mówi i udzieli mi więcej informacji.

- Od ostatniego razu nie miałem z nim kontaktu, ale za dwa dni mija termin do kiedy kazał przelać pieniądze, więc chce wiedzieć jaka jest decyzja Justina. Jeremy pewnie zadzwoni, żeby powtórzyć swoje groźby, więc chce wiedzieć na czym mniej więcej stoimy, czego chce Justin.

- Aha. Rozumiem. Porozmawiam z nim. – Spojrzałam w stronę sypialni, jakby Justin magicznie miał pozbyć się swojego kaca i przyjść do mnie, aby wszystko mi wytłumaczyć.

- Dzięki Brooke, do zobaczenia.

- Tak, pa. – Rozłączyłam się, sięgnęłam po notesik znajdujący się na stoliku, aby wyszukać numer do recepcji. Kiedy połączyłam się z parterem zamówiłam do pokoju rosół na kaca Justina i rogaliki dla mnie. Moje zamówienie przybyło pod nasze drzwi niecałe dwadzieścia minut później. Podziękowałam, zapłaciłam i pchając przed sobą stolik na kółkach, wjechałam nim do sypialni. Zabrałam jeszcze z lodówki pokojowej butelkę wody i wspięłam się na łóżko, szturchając Justina, a następnie nachyliłam się bliżej jego ucha, aby mnie słyszał. – Zamówiłam jedzenie, powinieneś coś zjeść.

BOKSER | Justin Bieber ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora