Rozdział 39

22.5K 1K 114
                                    

Brooke POV'

Dochodziła godzina 11 rano, kiedy wyszłam na ulicę Nowego Jorku, aby zatrzymać taksówkę i pojechać do mieszkania w którym do niedawna mieszkałam razem z bratem. Poinformowałam Jamesa o moim przyjeździe wczoraj wieczorem i zmusiłam go aby nie przyjeżdżał odbierać mnie z lotniska. Pamiętałam drogę do domu i nie potrzebne było abym ciągała chłopaka po mieście, kiedy ruch był dość spory. Pół godziny później podziękowałam taksówkarzowi, zapłaciłam za kurs i wysiadłam przed niewielkim budynkiem. Uśmiechnęłam się na widok znajomego bloku i ciągnąć za sobą walizkę podeszłam do drzwi. Używając moich starych kluczy weszłam do środka i windą udałam się na odpowiednie piętro. Kolejną parą kluczy otworzyłam jedyne drzwi dzielące mnie od zobaczenia mojego brata i weszłam do środka, stawiają walizkę w korytarzu. James obrócił głowę do tyłu i kiedy zorientował się kto wszedł do środka zerwał się na równe nogi i pobiegł do mnie szybko, biorąc mnie w ramiona i okręcając dookoła, przez co pisnęłam.

- Nie masz pojęcia jak się za tobą stęskniłem, siostra. – zarzuciłam dłonie na szyję Jamesa i odwzajemniłam uścisk.

- Ja też tęskniłam. – James powoli postawił mnie na ziemi i zeskanował mnie od góry do dołu.

- Dobrze wyglądasz. Myślałem, że wrócisz tu jak wychudzony wrak człowieka, jednak wyglądasz jak młody pączek róży. – mężczyzna wyszczerzył się i uszczypnął mój policzek.

- Jakie to kochane z twojej strony. – oznajmiłam sarkastycznie i sięgnęłam po moją walizkę. – Mam nadzieję, że mój pokój nadal istnieje i w tym czasie, kiedy mnie nie było nie zrobiłeś z niego jakiegoś burdel roomu.

James zaśmiał się i pokręcił głową.

- Jasne. Zamontowałem tam najdłuższe rury jakie tylko znalazłem i przyczepiłem mnóstwo różowych piórek i świecidełek. Wpasujesz się idealnie. – uderzyłam brata w ramię i patrzyłam jak z szerokim uśmiechem na ustach wnosi moją walizkę na górę.

Około godziny osiemnastej razem z Jamesem wyszliśmy z domu aby spotkać się z Chloe, Mike'm i Travisem w naszym ulubionym Pubie. Cała trójka wyściskała mnie mocno, a Chloe popłakała się bujając mnie z boku na bok. Kiedy już uspokoiłam dziewczynę weszliśmy do środka, zajmując miejsce na końcu sali, aby mieć odrobinę prywatności.

- Więc co słychać w wielkim świecie? Co u Ciebie? Jak to jest pracować z Bieberem? – podniosłam dłoń do góry, starając się uspokoić pytania Chloe. – Przepraszam, po prostu strasznie cieszę się, że Cię widzę i chce wiedzieć co u Ciebie.

- Jasne, rozumiem to. Więc odpowiadając na twoje pytania, wielki świat jest w porządku. Każde miasto jest niesamowite, choć nie zwiedzam jakoś specjalnie dużo. U mnie chyba wszystko dobrze, a co do Justina jest świetnym facetem i naprawdę dobrze mi się z nim pracuje. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie szatyna.

- Słyszałem o tej sytuacji, która wydarzyła się na walce. Jak On się czuje? – Mike oparł łokieć o stół i pochylił się bardziej w moją stronę.

- Teraz jest już wszystko dobrze. Niedługo wyjdzie ze szpitala, a za potem powoli zacznie treningi. – westchnęłam, zastanawiając się co tak właściwie robi teraz szatyn.

- Nawet nie wyobrażam sobie co czuliście, kiedy to wszystko się działo. Sam byłem nieźle wkurwiony, kiedy okazało się, że nikt nie dopilnował tego drugiego fiuta. Jak dla mnie Bieber wykonuje świetną robotę i byłoby naprawdę fatalnie gdyby wszystko skończyło się gorzej.- oznajmił Travis.

Spojrzałam na najlepszego przyjaciela brata i pokręciłam głową.

- Nawet tak nie mów. – skrzywiłam się, kiedy do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia z walki.

BOKSER | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now