Rozdział 45

18.3K 1.1K 216
                                    

Brooke POV'

Mój telefon wibrował przez całą noc i za każdym razem kiedy postanowiłam zerknąć na ekran telefonu wyświetlało się na nim imię boksera. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, tym bardziej, że pewnie nie byłabym w stanie tego zrobić. Napisałam jedynie SMS Jamesowi aby się o mnie nie martwili, ponieważ muszę pobyć trochę sama i odezwę się do nich rano, więc ta chwila właśnie nadeszła. O godzinie siódmej rano wymeldowałam się z hotelu i używając nawigacji w telefonie, wróciłam do miejsca skąd uciekłam, tym razem trochę bardziej opanowana. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to, że mój chłopak ma dziecko. Mimo iż to wszystko wydarzyło się zanim mnie poznał i tak strasznie bolało. Za każdym razem, kiedy w mojej głowie pojawiała się myśl, że istnieje owoc, który połączył go z inną kobietą, czułam ból w klatce piersiowej i nie wiedziałam czy zdołam sobie z nim poradzić. Dziecko zmieniało bardzo dużo. Wszystkich myśli i powodów dla których nie powinnam tego ciągnąć, jeśli to faktycznie jego dziecko były miliony i mogłabym zastanawiać się nad nimi do końca mojego życia, ale teraz musiałam zmierzyć się z rzeczywistością, ponieważ właśnie wjeżdżałam windą na piętro gdzie znajdowały się pokoje Bieber Team i mojego brata.

Zatrzymałam się na środku korytarza i rozejrzałam dookoła, nie mając pojęcia gdzie powinnam pójść. Napisałam SMS do Rachel i Jamesa, że jestem na korytarzu, ponieważ to tej dwójki w tej chwili potrzebowałam najbardziej. Nie spodziewałam się tego, że drzwi mojego i Justina pokoju otworzą się tak nagle, a zza nich prawie wybiegnie cała szóstka. Zamknęłam oczy, kiedy Rachel wraz z Jamesem zamknęli mnie w szczelnym uścisku, który sprawił, że znowu miałam ochotę płakać.

- Co się stało? Dlaczego zniknęłaś? - James odciągnął ode mnie Rachel, kiedy ta praktycznie zaczęła mnie dusić.

Bałam się rozejrzeć i napotkać twarz Justina, więc wpatrywałam się w twarz brata, chcąc aby uchronił mnie przed rozmową, którą musiałam odbyć.

- Płakałaś. - stwierdził po chwili James i w tym samym momencie obok niego pojawił się Justin, który zrobił krok w moją stroną, chcąc mnie przytulić, lecz odruchowo cofnęłam się.

Szatyn zmarszczył brwi i opuścił ręce.

- O co chodzi?- oblizał usta i zaplótł ramiona na klatce piersiowej.

- Naprawdę chcesz to usłyszeć na środku korytarza? - zapytałam tym razem nie bojąc się rozejrzeć po zdezorientowanych twarzach.

- Brooke, co się dzieje? Martwiliśmy się o Ciebie.

- James wiedział, że nic mi nie jest.

- Zniknęłaś tak nagle, że mieliśmy prawo się martwić. Napisałaś tylko jedną wiadomość, a potem nie odbierałaś naszych telefonów, więc biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia mogliśmy pomyśleć, że coś Ci się stało, a wiadomość nie jest od Ciebie, nie uważasz? - zagryzłam wnętrze policzka i spojrzałam przepraszająco na Jamesa, a następnie na resztę.

- A jak ty byś się zachował, kiedy nagle dowiedziałbyś się, że twoja dziewczyna ma dziecko?

- Byłbym zły, ale nie rozumiem do czego zmierzasz.

- Otóż wyobraź sobie, że wczoraj przy recepcji spotkałam niejaką Harper Ward i na oko trzy miesięczne dziecko, które podobno jej twoim synem. Wybacz, ale nie byłam na tyle opanowana, aby spokojnie o tym z tobą porozmawiać. Musiałam pozbierać myśli. - na korytarzu zapanowała całkowita cisza.

Również zaplotłam ręce na klatce piersiowej, jakby miałoby to dodać mi więcej odwagi.

- To kompletna bzdura. - szatyn zaśmiał się i zrobił ponownie krok w moją stronę, lecz ponownie cofnęłam się.

BOKSER | Justin Bieber ✔Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt