- Czekaj, czyli ON jest twoim KUZYNEM?
- POWTARZAM CI TO JUŻ SETNY RAZ!TAK!
- Adrian Pucey?! Ślizgon?!
- Oliver! Cała moja rodzina to Ślizgoni! - zirytowana Kate chwyciła kubek z sokiem dyniowym i wypiła napój.
- Ale on gra w drużynie!
Dziewczyna prychnęła i chyba przez chwilę rozważała wylanie resztki soku na głowę Wooda.
- Adrian jest moim kuzynem i powtarzam ci to po raz ostatni - dodała po chwili.
- Ale aż kuzyn - kapitan był wyraźnie zdezorientowany.
- Wszystkie rody czystokrwiste są w pewien sposób spokrewnione. Myśląc w ten sposób, można więc dojść do wniosku, że jestem spokrewniona ze wszystkimi Ślizgonami - wytłumaczyła i wstała od stołu - Idę, bo nie chcę się spóźnić.
Kolejną lekcją były eliksiry ze Snapem. Kate była chyba jedyną Gryfonką, która lubiła godziny spędzane w lochach. Uwielbiała mroczny klimat panujący w sali, parę buchającą z kociołków i cudowne zapachy gotujących się mikstur.
Snape dużo wymagał, ale dosyć sprawiedliwie oceniał jej pracę.- Co ty tu uważyłaś, Chamberlain? - odezwał się podchodząc do jej kociołka i tym samym wyrywając ją z zamyślenia.
Chwycił łyżkę i nabrał trochę eliksiru.
- Nieźle ci idzie co bardzo mnie dziwi, zważając na towarzysto - wymownie spojrzał na stojącego obok Nevilla.
- Podczas pracy skupiam się na zadaniu, zresztą jak wszyscy - odparła i zamknęła podręcznik.
- Ale nie tylko na swoim zadaniu - Snape stał już przy Longbottomie i uśmiechał się perfidnie.
- Niezbyt rozumiem o czym pan mówi, profesorze.
Skłamała. To był samobójczy plan, ale pomogła Nevillowi.Wiedziała, że Snape się zorientuje.
- Longbottom nigdy nie uważyłby czegoś takiego sam.
Chłopak zadrżał, na co Ślizgoni zareagowali śmiechem.
- Nie ma prawa go pan obrażać - powiedziała dobitnie i przysunęła się bliżej Nevilla.
- Jaka szlachetność. Obrończyni uciśnionych - Snape świetnie się bawił, podobnie jak uczniowie Slytherinu.
- Skoro tak bardzo go bronisz, to odbędziesz szlaban. Dla tak odważnej Gryfonki to chyba żaden problem - syknął rozbawionym głosem - I Gryffindor traci 5 punktów za twoją bezczelność i niesamodzielną pracę Longbottoma.
- TO NIESPRAWIEDLIWE! - krzyknęła w stronę oddalającego się profesora.
- Jutro,o 17:00. Możesz zabrać ze sobą Longbottoma, skoro tak bardzo go lubisz - usiadł przy biurku i wyciągnął kilka podręczników z szuflady.
- Wychodzicie. Koniec lekcji - dodał i wygonił ich z klasy.
Dziewczyna opuściła salę wściekła i nie zapomniała jeszcze o trzaśnięciu drzwiami na odchodne.
- Ten człowiek jest jakiś nienormalny! - gorączkowała się w Wielkiej Sali.
Fred i George siedzący obok uśmiechali się pod nosem, co jeszcze bardziej denerwowało dziewczynę.
- Kate, wiesz głupio wyszło - odezwał się Neville - Pomogłaś mi i dostałaś szlaban, pójdę z tobą. I dziękuję.
- Nie ma za co. Ale nie idź ze mną. Ten, ten...nie wiem, ten śmieć znowu będzie się na tobie wyrzywał. Zresztą to była moja decyzja, Neville.
Po kilku minutach wstała i ruszyła w stronę lochów. Szlaban ze Snapem zapowiadał się wspaniale. Dziewczyna wiedziała, że nie będą ważyć eliksirów.
Dotarła do klasy i mocno zapukała do drzwi.
- Wejść - usłyszała znienawidzony od kilku godzin głos.
- Już jestem, panie profesorze - odparła cierpkim głosem, szczególną odrazę poświęcając dwóm ostatnim słowom.
- Popracujesz z Potterem - wskazał na Harry'ego, stojącego przy biurku - Sam nie wiem, które z was jest bardziej bezczelne. Oddaj mi różdżkę.
Kate podeszła do nauczyciela i niechętnie oddała mu przedmiot, a potem podeszła do Gryfona i
- Ale mnie bolą ręce - jęknął Harry.
Po dwóch godzinach szorowania kociołków Chamberlain wcale się temu nie dziwiła.
- Nie jesteś jedyny - odpowiedziała bezbarwnym tonem.
Już nie miała siły nawet się złościć.
Snape wyszedł z klasy dziesięć minut temu razem z ich różdżkami. Wychodząc rzucił, że nie opuszczą sali dopóki nie skończą.
- To on się na mnie rzucił - usłyszeli głos z pewnością nie należacy do nauczyciela, a po sekundzie drzwi się otworzyły.
Do środka wszedł Snape oraz Malfoy.
- Wracać do dormitoriów - warknął Snape w stronę Kate i Harry'ego.
Nie trzeba im było dwa razy powatarzać. W biegu chwycili różdżki i wybiegli z lochów.
- Ciekawe, co Malfoy znowu wymyślił - powiedział Harry, gdy wchodzili po schodach.
- Nie wiem, ale pewnie jak zwykle zmyśla. Znam go lepiej niż myśli.
- Czyli...wy jesteście przyjaciółmi czy coś? - chłopak spojrzał na nią lekko zły.
- Przyjaciółmi to nie, ale to taki mój...per kuzyn...Nasi ojcowie są jak bracia.
- Aaa,jasne. Nie wiedziałem.
- Mało osób wie. Nawet nie wiesz jak się cieszę,że zostałam przydzielona do Gryffindoru.
- Ja też - odpowiedział, choć Kate nie do końca wiedziała jak to rozumieć.
Rozstali się w pokoju wspólnym i każde z nich z przyjemnością ułożyło się w łóżku i zasnęło.
YOU ARE READING
Lwy też potrafią latać · Oliver Wood
FanfictionFred i George jak zwykle muszą z tego żartować, Hermiona delikatnie zaznacza, że jej przyjaciółka ma tylko jedenaście lat, Lavender robi dziewczynę na bóstwo, a Kate upiera się, że wcale nie idzie na randkę z Oliverem Wood'em. #10-gryffindor 23.07.2...