Poszukiwania Justyna

2.2K 144 5
                                    

Od czasu pierwszego spotkania Klubu Pojedynków, Harry i Kate byli traktowani bardzo źle przez innych uczniów. Wszyscy myśleli, że to oni stoją za napaściami.
Zbliżał się też kolejny mecz. Tym razem z Hufflepuffem.Oliver jak zwykle kazał im ciężko pracować, argumentując to szansą na wygranie Pucharu.
Po jednym z treningów, Fred i George zaciągnęli Kate na ubocze i starszy szepnął:
-Pamiętasz co miałaś zrobić za eliksir usypiający dla Locharta?
-Nie wygłupiaj się, Georgie-odparła Chamberlain zaskoczona.
-Ej, umowa to umowa-odezwał się Fred.
-Ale... No przecież...To było zanim zaczęły się ataki.
-A co ma piwo do różdżki? Petryfikacje nie przeszkadzają ci w umówieniu się z Woodem-głośno stwierdził George.
-Ciszej! I w ogóle...Dajcie mi spokój!
Dziewczyna wykonała gwałtowny ruch ręką i odeszła do szatni.
Bliźniacy, jak zwykle na złość namówili wtedy Alicję i Angelinę na Eksplodującego Durnia w Pokoju Wspólnym, a Harry pognał do Rona i Hermiony, więc Kate i Oliver zostali sami.
-Oliver...-odezwała się Chamberlain po chwili milczenia.
-Hm?-odparł kapitan, unosząc głowę.
-Podejrzewasz mnie o te ataki?
Chłopak zmrużył oczy, myśląc intensywnie.
Kate w nerwach czekała na jego odpowiedź. Bała się tego co powie kapitan... I sama nie wiedziała dlaczego-ale od pewnego czasu jego opinia bardzo się dla niej liczyła.
-No wiesz...to dziwna sprawa-odparł Wood w końcu.
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
-Kate, czy gdybym cię podejrzewał to rozmawiałbym z tobą?
-Gdybyś się nie bał, to raczej tak. A napewno byś się nie bał.
Brunet lekko zarumienił się na te słowa, ale szybko stwierdził:
-Gdybym cię podejrzewał, podejrzewałbym również Harry'ego. A oboje jesteście w drużynie i...
-Dobrze-przerwała mu Kate-Rozumiem. Nie ryzykowałbyś przegrania meczu.
-Tak-potwierdził.
Ścigająca pokiwała głową. Znowu zapanowała ta ogłuszająca cisza.
-Muszę iść do Justyna-oznajmiła blondynka po chwili i spojrzała w czekoladowe oczy kapitana-Wracasz do Wieży?
-Odprowadzę cię. Jak już mówiłem nie wierzę, że to ty atakujesz innych. Ale coś może zaatakować ciebie.
Kate rozpłynęła się w środku. Wiedziała, że nie każdy by się tak zachował. I w duchu cicho liczyła na to, że to nie tylko przez "gryfońską szlachetność".

Razem opuścili szatnię i ruszyli w stronę Pokoju Wspólnego Puchonów, bo tam spodziewali się zastać Justyna.
-Po co właściwie go szukasz?-spytał Oliver, gdy skręcili w kolejny korytarz.
-Muszę mu wszystko wyjaśnić. On myśli, że wtedy szczułam tego węża. A to nieprawda-ja i Harry próbowaliśmy go zatrzymać. I wszyscy myślą, że jesteśmy dziedzicami Slytherina. I jeszcze ten napis na ścianie. Merlinie, to przesada-westchnęła Kate.
-A ty jesteś dziedziczką Slytherina?
Blondynka przystanęła i skrzyżowała ręce.
-Wood-zagroziła.
-Dobra, w porządku-Gryfon uniósł ręce w geście obronnym-Chciałem się upewnić.
Gdy dotarli do dormitorium Puchonów, jedna z pierwszorocznych powiedziała im, że Justyn wyszedł.
Znowu ruszyli go szukać i zeszło im się trochę, bo nie mieli pojęcia gdzie on może być.
-Sprawdzę przy Wielkiej Sali-stwierdziła Kate po pewnym czasie.
-Ja zobaczę tam-Oliver kiwnął głową na okolice sal lekcyjnych.
-W porządku.
Rodzieli się i każde poszło w swoją stronę.
Chamberlain długo szukała Justyna przy Wielkiej Sali, ale to nie przyniosło efektu.
-Hej, szukam Justyna Flynch-Fletchleya-dziewczyna podeszła do grupki Puchonów, siadzący przy stole.
Wymienili tylko niespokojnie spojrzenia i jeden z nich spytał:
-Po co go szukasz?
-Muszę z nim porozmawiać. Naprawdę nie chcę mu nic zrobić-odparła Kate.
-Napewno-burknęła starsza brunetka.
Kate zacisnęła pięści i powtarzając w głowie "tylko spokojnie" odeszła.
-Cholerni Puchoni-mruknęła wspinając się po schodach.
Chciała znaleźć Olivera, więc przeszukała korytarze przy salach. W końcu znalazła Gryfona.
-Kate, musisz to zobaczyć!-oznajmił i pociągnął ją do przodu, tak, że wpadła wprost na jego tors.
-Przepraszam...-powiedzieli w tym samym momencie.
Blondynka uniosła głowę i natrafiła na brązowe tęczówki Wooda.
Żadne z nich nie chciało przerywać tej chwili- mogłaby trwać wiecznie.
Cichy korytarz, żadnych innych uczniów i towarzystwo tej drugiej osoby.
Ale w końcu Kate zrobiła krok do tyłu i twardo stwierdziła:
-Prowadź.
Razem przebiegli kilka korytarzy i zatrzymali się przy zakręcie.
-Znalazłem Justyna...

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodWhere stories live. Discover now