Mesh...

2.1K 149 14
                                    

Kolejną arakcją dla uczniów trzeciego roku stały się wizyty do Hogsmeade, wioski położonej w pobliżu Hogwartu.
Kate skorzystała z tego przywileju od razu i w pewną sobotę wesołym krokiem szła w tamtą stronę. Obok niej szedł uśmiechnięty Oliver, a gdzieś z tyłu ciągnęli się Fred i George, wystawiający język za każdym razem, gdy kapitan powiedział jakiś komplement swojej dziewczynie.
- Dzieci patrzą - mruknął George, pochodząc do Gryfonów.
- Jakoś nie widzę tu dzieci - odpowiedziała Kate spokojnie, wsuwając dłonie do kieszeni - Zimno jak cholera.
- No i jeszcze przeklina! - stwierdził Fred karcącym tonem, grożąc jej palcem.
- Zimno? - spytał Wood - Możemy coś z tym zrobić...
Niepewnie objął ją w talii, tym samym przyciągając do siebie, a sam ten gest spowodował przypływ ciepła w jej wnętrzu.
Dziewczyna zarzuciła mu rękę na ramiona i w końcu dotarli do Trzech Mioteł.
Chamberlain pierwszy raz była w pubie i gdy Oliver poszedł zamówić coś do picia, ona zajęła miejsce przy jednym ze stolików.
W oddali zobaczyła Hermionę i Rona, bez Harry'ego. On musiał zostać w zamku, ponieważ nie miał podpisanej zgody na wyjście. Strasznie mu współczuła, ale z drugiej strony miał dużo wolnego czasu i spokój.
Z rozmyślań wyrwał ją ruch. Myślała, że zobaczy Olivera, ale do stolika dosiadł się Artur.
- Mogę się dosiąść? - spytał, przekrzykując gwar panujący w pomieszczeniu.
- Jasne - odpowiedziała Kate i posłała mu uśmiech - Nie jesteś z Anglii, prawda?
Skinął głową i przesunął się w bok, robiąc miejsce dla Olivera, który wrócił z kuflem piwa kremowego i filiżanką herbaty dla Chamberlain.
- Nie mówiłeś, że będziesz, Artur. Zamówię ci piwo - odezwał się brunet i z powrotem ruszył w stronę baru.
- Dzięki - rzucił Artur i przeniósł wzrok na Kate - O czym my...? A tak! Nie jestem z Anglii, racja. Pewnie poznałaś po akcencie.
- Na Szkota też nie brzmisz - powiedziała rozbawiona.
- Jestem z Polski. Przyjechaliśmy z rodzicami tutaj, gdy miałem 10 lat. No i potem dostałem list z Hogwartu. Rodzice zawsze myśleli, że będę chodził do Mieszka Pierwszego. Ale wyszło trochę inaczej - wesoło wzruszył ramionami.
- Do czego? Mesh...co? - spytała, ale nawet nie była w stanie wymówić tego słowa.
Artur zaśmiał się i podparł głowę ręką.
- Nieważne - stwierdził - W Polsce jest trochę inaczej. Nasze szkoły nie mają nazw jak Hogwart. Jest na przykład Szkoła Magii i Czarodziejstwa czyjegoś imienia. Jakiegoś znanego polaka.
- A kim był... Mesh...? - lekko uderzyła pięścią w stół, próbując prawidłowo wymówić polskie słowo - Do diabła z tymi waszymi łamańcami języka!

W tym momencie do stolika wrócił Oliver.
- Spokojnie - odezwał się do blondynki - O co się znowu wściekasz? Mam nadzieję, że nie na mnie.
Postawil przed Arturem piwo kremowe i sam chwycił swoje.
- Artur opowiada o jakimś Mesh - odparła.
- Mieszku - poprawił blondyn ze śmiechem.
Pokręciła głową zrezygnowana i upiła łyk herbaty, a potem oparła się o oparcie fotela.
- Opowiedz jeszcze o Polsce - poprosiła - Byłam tam w wakacje. U cioci.
- Naprawdę? A gdzie mieszka twoja ciocia?
- Nie mam pojęcia. Nie potrafiłabym wymówić tej nazwy... - uśmiechnęła się pod nosem i znowu napiła się parującego napoju.
- Wiesz, Polska to interesujący kraj. Mamy ciekawą historię - odparł Artur spokojnie.
- Jeśli jest tam coś o quidditchu to ja chętnie posłucham - wtrącił Oliver.
- A ten znowu swoje... - Artur przewrócił oczami, znudzony.
- Ale to ciekawe! Macie tam jakieś drużyny quidditcha? - Kate uniosła się lekko i położyła dłonie na kolanach.
- Oczywiście, że mamy! Mój wujek, Mikołaj, kiedyś grał. W Goblinach z Grodziska!
Chamberlain spojrzała przestraszona na Olivera, bo usłyszała kolejne dziwne i trudne słowo, ale on tylko machnął ręką.
- I mamy piękne stadiony - ciągnął Artur niestrudzenie - Otoczone łąkami, lasami. A w ogóle na każdym stadionie jest wypisany inny cytat. Z "Pana Tadeusza" albo...
- Czym jest...? - spytała Kate, ale chłopak natychmiast przerwał:
- Taka powieść narodowa. "Litwo, ojczyzno moja".
Umilkł, gdy zobaczył Wooda, wpatrującego się w Kate maślanymi oczami. Na dodatek - ze wzajemnością.
- Już wiem, gdzie pojedziemy w podróż poślubną - zaśmiała się dziewczyna, a chłopcy wymienili rozbawione spojrzenia.

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodWhere stories live. Discover now