Treningi z samym sobą

3.4K 204 68
                                    

Kate powolnym krokiem ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Idąca przed nią Lavender cały czas ciągnęła ją, aby blondynka szła szybciej.

- Po co ty mnie tak ciągniesz? - spytała poirytowana.

- Zobaczysz - odpowiedziała Brown tajemniczym tonem i przepchnęła się przez wejście.

Reszta Gryfonów siedziała już przy stole. Zaspany Harry uśmiechnął się do Kate, gdy ta siadała przy stole.

- Jak się spało? - zapytał.

- Dobrze, a tobie?

- Mogłem nie wychodzić z łóżka - stwierdził - Wiesz o której ten głupek kazał mi wstać? - skinął na Olivera.

- Napewno wcześnie - zapewniła i spojrzała na Wooda.

- Potter, niedługo mecz. Musimy ćwiczyć! - bronił się chłopak.

- Merlinie, o szóstej rano! - ryknął Harry i z wyrzutem spojrzał na kapitana drużyny.

- TAK. IM WCZEŚNIEJ TYM LEPIEJ.

Harry prychnął i wrócił do jedzenia.

- A kiedy mecz? - spytała Kate.

- Za tydzień. Mało czasu - odparł Oliver i odwrócił się do blondynki - Ty też musisz już zacząć ćwiczyć.

- Ja?! - krzyknęła i zakrztusiła się sokiem.

- Jesteś w rezerwie. Rezerwowi też muszą ćwiczyć.

- Super, cieszę się. Tylko szkoda, że nic nie wiedziałam - syknęła.

- To chyba oczywiste. Skoro jesteś córką Chamberlaina to masz wrodzony talent.

Nic już nie powiedział, zauważając spojrzenie Kate.

Draco rozmawiał z Blaisem, gdy pod salą pojawiła się Pansy.

- Słyszeliście nowinę? - spytała wściekła - Chamberlain jest rezerwową na meczu za tydzień.

- Cooo? - spojrzał na nią.

Myślał, że żartuje. Kate może i dobrze latała, ale rezerwowa. Była przecież pierwszoroczną.

- Oo, o wilku mowa - burknął Zabini - Chamberlain, powodzenia na meczu.

Blondynka odwróciła się i obojętnym tonem odpowiedziała:

- Ja nie gram?

- Jak to? - Draco przez chwilę poczuł przypływ nadziei.

- Jestem w rezerwie. Nie będę potrzebna.

Na szczęście - dodała w myślach.

Następnego dnia dziewczyna niechętnie poszła na trening Gryfonów.

- Jestem - zameldowała się Woodowi.

- To dobrze. Weź sobie miotłę ze schowka.

Kate zrezygnowana poszła do składziku. Jedyną rzeczą, jaka podobała jej się w tym wszystkim były szaty. Czerwono - złote, wiązane u góry, z godłem Gryffindoru. Były cudowne.

Mniej cudowna była pogoda tego dnia.
Było zimno, wiał lodowaty wiatr, z którym z pewnością nie wygra szkolna miotła.
Zabrała sprzęt i podleciała do boiska. Miotła uciekała w bok i latała wolno,  do czego Kate zdecydowanie nie była przyzwyczajona.

Po dwóch godzinach treningu zmordowana wracała do wieży, jednak spotkała Adriana.

- Hej - przywitała się krótko, bo miała wrażenie,że nie da rady powiedzieć nic więcej.

- Więc te plotki to prawda? - spytał Pucey dziwnym tonem.

- Tak, jestem rezerwowa. Ale i tak nie będę grać, nie będzie takiej potrzeby - zapewniła szybko.

Add spojrzał na nią smętnym wzrokiem. Żałował, że nie była Ślizgonką, ale jednocześnie nie chciał, żeby była taka sama jak pozostali mieszkańcy Slytherinu. Wiedział, że jest szczęśliwa w Gryffindorze i nie chciał tego zmieniać. Kiedy byłeś Ślizgonem musiałeś udawać. Udawać, że jesteś wredny, chyba, że naprawdę taki byłeś.

- Adrian. Ja... - zaczęła Kate, ale nie wiedziała co powiedzieć.

Spuściła wzrok. Chłopak objął ją ramieniem. Tęsknił za nią. Tak, on - Ślizgon - również miał uczucia. Nie tylko te złe.

- Jest OK. Nie przejmuj się - uśmiechnął się i poklepał ją po plecach.

- Muszę iść Kate, ale chcę żebyśmy dłużej porozmawiali któregoś dnia.

Dziewczyna skinęła głową, a potem odeszli do swoich dormitoriów.

Codzienne mordercze treningi boleśnie dawały się we znaki. Wood strasznie na nich naciskał, bo dzień meczu zbliżał się nieubłaganie szybko.

Dzień przed widowiskiem pokój wspólny był pusty, siedziało w nim ledwie parę osób.

Fred, George oraz Kate byli w dormitorium bliźniaków ciesząc się ostatnimi w miarę spokojnymi chwilami.

- Nie wiem czemu Oli każe mi trenować - odezwała się blondynka opierając głowę o blat stolika.

- Oli? - spytali rudzielcy razem i spojrzeli na siebie zdziwieni.

- No, Oliver Wood - odparła spokojnym tonem.

- Ale czy ty przypadkiem nie...no wiesz - Fred mrugnął do przyjaciółki i narysował malutkie serduszko w powietrzu.

- Fred!!! - wydarła się i pacnęła go w głowę.

Przed kilka ostatnich dni polubili się i trochę lepiej poznali. Oliver głównie skupiał się na quidditchu, ale często ich rozmowy odbiegały na inne tematy.

- No nie gniewaj się. Przecież pasujecie to siebie - dodał i ponownie dostał po głowie.

George wybuchnął śmiechem, a Kate zagroziła, że on też oberwie.

Kate układała się do snu, gdy do dormitorium dziewcząt wpadła wielka sowa niosąca kopertę w dziobie.

- Co to? - zainteresowała się Parvati.

- Nie wiem, ale trochę się spóźniłaś, kochana, bo poczta była rano - zwróciła się Chamberlain do sowy.

Wyjęła jej list z dziobu i otworzyła okno. Ptak natychmiast skorzystał z tej okazji, a Kate rozwinęła papier.

- Przeczytaj. Od kogo to? - Hermiona niecierpliwie usiadła na łóżku.

- Od Wooda - odpowiedziała Kate,rzucając okiem na list.
Zaczęła czytać:

Proszę zejdź na dół szybko.Ważna sprawa. Chodzi o mecz.
                                         Oliver

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz