Magiczny upływ czasu

2.8K 178 74
                                    

Roześmiana Kate wpadła do Pokoju Wspólnego Gryfonów trzymając za rękę Olivera.
-Umieram, powiedz to jeszcze raz-jęknęła i znowu wybuchnęła histerycznym śmiechem.
Fred i George na śmiech zareagowali jak sępy na padlinę i od razu pojawili się przy przyjaciółce.
-I jak randka?-spytał starszy, a dziewczyna pacnęła go w głowę.
-Randka?-zapytał Wood, unosząc brwi.
-Słuchaj Weasley'ów to będziesz chodził w kapciach w zimę-odparła i usiadła na miękkiej kanapie.
Odrzuciła szalik i płaszcz na bok i zachęciła Olivera, żeby usiadł.
-A teraz szczerze: podobało ci się?-spytała, próbując odnaleźć na jego twarzy oznakę kłamstwa.
-Jak twoim zdaniem mogłoby mi się nie podobać? Spotkałem się z  obrońcą Harpii z Holyhead.
Uśmiechnęła się.
-Zauważyłeś, że oboje dostaliśmy od siebie coś związanego z quidditchem?-spytała po chwili.
-A tam w ogóle, Wood, w kwesti prezentu to szukaj już następnego-wtrącił George.
-Jak to?
-Do maja już niedługo. Kate ma urodziny.
Gryfonka prychnęła.
-Jest styczeń, idioto. Styczeń. Nie jestem pewna czy umiecie korzystać z kalendarza...
-Naprawdę masz wtedy urodziny?-spytał Oliver ignorując to co powiedziała.
Przytaknęła.
-8 maja.Ale zostało jeszcze tyle czasu-stwierdziła.

Tylko, że czas w Hogwarcie płynął w jakby magiczny sposób.
Lekcje, uczty w Wielkiej Sali, mecze quidditcha.
Ostatnio gdy Kate poszła do Hagrida, żeby odpocząć i trochę z nim pogadać została też wtajemniczona w jego sekret, a sekretem okazało się smocze jajo. Problem polegał na tym, że hodowla smoków była w Anglii zakazana. Razem z Harrym, Ronem i Hermioną postanowiła mu pomóc, ale zostani przyłapani, a karą był spacer po Zakazanym Lesie.
Spacer w nocy.
Szukali zranionego jednorożca, ale Harry natrafił tylko na stworzenie pijące jego krew.
Potem Kate i Harry dostali kolejny szlaban u Snape'a. Kate ponownie za bronienie Nevill'a.

Wszystkie te zdarzenia sprawiły, że maj nadszedł niezwykle szybko.
Gryfonka zwyczajnie zapomniała o swoich urodzinach.
Gdy 8 maja obudziła się, ciężka paczka spadła jej na głowę, a zaraz potem przyleciały kolejne.
Już po kilku minutach w dormitorium dziewcząt siedziało kilka skrzeczących sów, które obudziły Lavender, Parvati i Hermionę.
-O co chodzi?-spytała Granger nieprzytomnym głosem.
-Prezenty przyleciały-jęknęła Chamberlain, masując czoło- Założę się, że będę miała siniaka.
-Och, ktoś tu nam nie powiedział, że ma urodziny-stwierdziła Lavender, siadając na łóżku-Od kogo tyle prezentów?!
Parvati też uniosła się na łokciach i otworzyła szeroko oczy.
Całe łóżko Kate zawalone było paczkami.
-Sama nie wiem-powiedziała i chwyciła pierwszą lepszą-Ta od Lucjusza Malfoy'a. Potem od moich rodziców. Następna od dziadków.
Ta od ministra. Ta od wujka Lazurusa.
Ta od Freda i Georga. Ta od Cedrica.
Potem od Hagrida. No i jest jeszcze kilka-zakończyła i zrzuciła wszystko na podłogę, żeby móc wstać.
-Od ministra?-zdziwiła się Hermiona.
Kate przytaknęła. Jej rodzice mieli przydatne znajomości.
-Nie odpakujesz?-spytała Patil.
-Później.

Gdy pierwszoroczne zeszły na śniadanie, Fred i George zaczęli fałszować, śpiewając "Sto lat", a Chamberlain wymigała się, że musi podziękować Cedricowi.
Podeszła do stołu Puchonów i od razu dostrzegła czuprynę Diggory'ego.
Ich ojcowie byli przyjaciółmi. W zasadzie to nie było nowością, bo prawie każdy był przyjacielem pana Chamberlaina.
-Cześć, Ced. Dzięki za prezent-powiedziała Kate i uśmiechnęła się do przyjaciela.
-Nie ma za co. Musimy kiedyś pogadać, ostatnio w ogóle nie było czasu. I jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Kat!
Przytulił Gryfonkę, a ona niechętnie oznajmiła, że musi pójść jeszcze do Malfoya.

-Dzięki za prezent, Draco-podziękowała, gdy była już przy Ślizgonie.
Ostatnio to przez niego musiała pójść do Zakazanego Lasu. Humor poprawiał jej jednak fakt, że on też tam był.
Nie zaczekała nawet na odpowiedź blondyna. Szybko wróciła z powrotem do swojego stołu, odprowadzana wrednymi spojrzeniami Ślizgonów.
-I po co, żeś tam polazła?-spytał Ron, a bliźniacy wybuchnęli śmiechem.
Kate pokręciła głową rozbawiona i usłyszała przy uchu głos Olivera:
-Czekasz jeszcze na mój prezent?
Siedziała akurat na ławce, więc przerzuciła nogi na drugą stronę, aby lepiej widzieć chłopaka.
-Można tak powiedzieć-odparła, czekając na to co powie.
-Więc chodź-uśmiechnął się i wyciągnął ku niej dłóń.
Kate złapała ją bez wachania.

Wiem, jestem okropna, kończę w takim momencie!
Ale ogólnie w "Ogłoszeniach" napisałam, że planuję maraton i w końcu wybrałam tę książkę, tak więc maraton startuje od poniedziałku i będzie trwał tydzień.
Ale w "Ogłoszeniach" jest też pewno pytanko dotyczące fanfików o HP, więc odsyłam do tamtej książki!

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodOnde histórias criam vida. Descubra agora