Wszędzie dobrze, ale w Hogwarcie najlepiej

2.7K 165 42
                                    

Wysoka blondynka rozejrzała się po peronie i przdzierając się przez tłum, podeszła do Freda i Georga.
-Hej!-krzyknęła i przytuliła obojgu- O matko, jak dobrze znów tu być!
Machnęła ręką na pociąg i nagle ktoś zakrył jej oczy od tyłu.
-Hm, Ginny?-spytała niepewnie, bo naprawdę nie miała pojęcia kto to mógł być.
-Kim jest Ginny?-spytał, a raczej spytała.
-Lavender!
Kate odwróciła się i przytuliła przyjaciółkę.
-Jak wakacje? Chciałam cię zaprosić, razem z Parvati, ale ciągle coś...A to z nimi-kiwnęła głową na bliźniaków- a to mecz, a to zakupy...
-Dobrze. Idziemy?-odparła szatynka.
Chamberlain zgodziła się i powiedziała rudzielcom, że potem do nich dołączy. Przewrócili tylko oczami, próbując zrobić smutne miny, które całkowicie im nie wyszły.

Gryfonki usiadły w pustym przedziale.
Pierwsza odezwała się Lavender:
-W sumie trochę brakowało mi Hogwartu.
-Mi też-zgodziła się Kate, machając głową-W domu było trochę...
-Nudno-wpadła jej w słowo Brown, a blondynka potwierdziła.
-Ale w tym roku będzie o wiele lepiej-stwierdziła Kate rozmarzonym głosem.
-Czemu?-jej przyjaciółka uniosła brwi.
-Bo wziełam miotłę. Swoją. Własną. I będę mogła na niej latać!-krzyknęła uradowana Chamberlain, aż podrywając się z siedzenia.
Za domem miała boisko tylko do swojego użytku, ale brakowało jej cudownego widoku Hogwartu, oświetlonego zachodzącym słońcem.
I oczywiście brakowało jej rozbawionej miny Olivera, gdy próbowała obronić pętle bramkowe przed tłuczkiem, choć-oczywiście- nigdy by się do tego nie przyznała. Nawet przed samą sobą.

Lavender nachyliła się i spojrzała jej w oczy.
-A spotykałaś się z Woodem?
Kate mocniej zabiło serce- szatynka poruszyła ten temat.
-Byliśmy razem na meczu-odparła sucho i spojrzała za okno-O, zobacz, ruszamy.
Pociąg rzeczywiście odjeżdżał z peronu dziewięć i trzy czwarte.
Brown uważnie na nią popatrzyła i w końcu zrezygnowana również wyjrzała przez okno.
Kate, która do tej pory wstrzymywała powietrze, wypuściła je i kamień spadł jej z serca.

Hogwart Express jechał już od jakiejś godziny. Do Kate i Lavender dołączyły Parvati i Hermiona.
Chamberlain zdziwiła się czemu Granger nie siedzi z Harrym i Ronem.
-Nie mogę ich znaleźć-odparła wtedy szatynka.
Droga dla Kate strasznie się dłużyła i myślami wciąż wypiegała na boisko do quidditcha.
Oparła czoło o szybę i przyglądała się ruchomemu krajobrazowi.
Patil i Brown wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i pierwsza spytała:
-Kate, o czym myślisz?
-O miotłach-odpowiedziała Kate beznamiętnym tonem, dalej patrząc za okno.
-Czy ja usłyszałem słowo miotła?
-Oliver!-krzyknęła dziewczyna i poderwała się z miejsca.

Kapitan nonszalancko opierał się o drzwi i uśmiechał się lekko.
Blondynka odwzajemniła uśmiech i wypchnęła go na korytarz, zamykając przedział.
-Te baby nie dają mi żyć-szepnęła, a kapitan uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Fred i George o ciebie pytali-dodał po chwili.
-A, tak, miałam do nich iść. Chodź ze mną.
Razem ruszyli w stronę przedziału bliźniaków.
-Jesteś wyższa-stwierdził Oliver, patrząc na Kate.
"I piękniejsza"-dodał w myślach.
-Rosnę, Wood, rosnę-zaśmiała się.
-Jak wakacje?
-Dobrze. Naprawdę dobrze. Było...zabawnie?-powiedziała.
-Pytasz mnie czy stwierdzasz?
Spiorunowała go wzrokiem.
Na chwilę między nimi zapanowało milczenie.
-A widziałaś gdzieś Harrego?
Chamberlain przystanęła i uniosła brwi.
-Też nie mogłeś go znaleźć?
Zaprzeczył i znowu ruszyli w stronę przedziału Weasleyów.

-Gołąbeczki przyleciały-szepnął George do swojego brata, gdy zauważył Kate, otwierającą drzwi.
-Daruj sobie-powiedziała-Cześć, Lee-przywitała się z Jordanem.
Gryfon skinął głową.
Wood też wszedł do przedziału i przewrócił oczami.
-Pójdę już-oznajmił.
Kate akurat usiadła obok Freda i zmierzyła kapitana ostrym spojrzeniem.
Chłopak wyszedł i zamknął drzwi.
-Och, będziesz miała czas się nim pomiziać-stwierdził George i od razu zakrył głowę rękami, gdy zauważył lecącą w jego stronę paczkę fasolek.
-Ja cię zaraz pomiziam, ale jakimś zaklęciem, Weasley-zagroziła Kate i skrzyżowała ręce z obrażoną miną.

Wielka Sala jak zwykle była jasno oświetlona tysiącami świec.
Kate tęskniła za tym widokiem.
I nie tylko za widokiem świec-również za smakiem jedzenia robionego przez skrzaty domowe.
Usiadła przy stole, razem z innymi Gryfonami, obserwując Ceremonię Przydziału.
-Wiesz, jak ja tam stałam to było bardziej ekscytujące-jęknęła do Hermiony.
Szatynka cały czas szukała wzrokiem Rona i Harrego.

W końcu na talerzach uczniów pojawiły się potrawy i każdy z chęcią pochłaniał kurczaki, makarony, pieczywo, zupy i czarodziejskie specjały.
Chamberlain była wprost przejedzona, ale Fred wciąż dokładał jej różnych potraw.
Chciała już wstać, bo zauważyła Percy'ego Weasleya-prafekta-ale poczuła rękę Olivera na swoim nadgarstku.
Odwróciła głowę zaskoczona i spojrzała w brązowe tęczówki kapitana.
-Musimy porozmawiać, Kate-wytłumaczył.
-Możemy to zrobić w Pokoju Wspólnym-stwierdziła niepewnie.
-Czy coś się stało, Oliver?
Był poważny. Bardzo poważny. Nawet na boisku był bardziej wyluzowany i optymistyczny.
-Musimy porozmawiać.

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodWhere stories live. Discover now