Wakacyjny quidditch

2.6K 171 20
                                    

Deszcz obijał się o skrzydła lecącej w mroku sowy.
Ptak niestrudzenie jednak szybował aż w końcu dotarł do niewielkiego domu w Londynie.
Podleciał do okna i zastukał dziobem w szybę, zwracając uwagę bruneta siedzącego w środku.
Chłopak wstał i wpuścił zwierzę do środka, zabierając mu list.

Spotkamy się jutro w moim domu? Moi rodzice bardzo chcą cię poznać. Odpisz, proszę.
                                 K. Chamberlain

Oliver uśmiechnął się i napisał odpowiedź, dając w tym czasie sowie odpocząć.
Potem przywiązał jej pergamin do nóżki i z lekkimi wyrzutami sumienia, wyrzucił ją za okno.
Ptak od razu odleciał, kierując się do Chamberlain Manor.

Kate oparła głowę o fotel i mrużąc oczy, przeleciała wzrokiem po kartce.
Treść książki jakoś w ogóle do niej nie docierała.
Z kilku przeczytanych zdań udało jej się przyswoić ledwie kilka słów.
Znowu wlepiła spojrzenie szarych tęczówek w kartkę, ale ciszę przerwało stukanie w okno.
Dziewczyna uchyliła je, a doskonale wyuczona sowa od razu wysunęła nóżkę, oddając jej list.

Z grzeczności nie odmówię. Ale wiesz, że CHĘTNIE poznam twojego ojca. W końcu to Edward Chamberlain. To jutro o 15:00. Do zobaczenia!
                                               Oliver

Dziewczyna przewróciła oczami. Mogła się spodziewać, że Wood będzie chciał poznać jej ojca. Był jego fanem.
Odłożyła pergamin na biurko i wsadziła sowę do klatki.
Był już późny wieczór, ale teraz, gdy była pewna, że są umówieni mogła spokojnie zasnąć.

Następnego dnia Kate obudziły promienie słońca. Wstała i wyszła na taras, wciągając świeże powietrze.
Po wczorajszym deszczu było chłodno, ale miała nadzieję, że słońce zacznie mocniej świecić.

Do 15:00 zostało sporo czasu, więc zdążyła ogarnąć się, najeść i ponudzić zanim usłyszała dzwonek do drzwi.
-Otworzę!-krzyknęła, a jej rodzice wymieli zaciekawione spojrzenia.

Uchyliła drzwi i wpuściła Olivera do środka.
-Hej-przywitała się i wprowadziła go do salonu.
Państwo Chamberlain od razu wstali i uważnie przyjrzeli się chłopakowi.
-Oliver Wood, zgadza się? Wreszcie możemy cię poznać-ojciec Kate wyciągnął rękę i wymienili uściski.
-Przyjemność po mojej stronie-odparł brunet z uśmiechem.
Kate przewróciła oczami i stwierdziła, że spakuje bilety i wróci.
Poszła na górę, chwyciła byle jaką torbę i wsadziła tam najpotrzebniejsze rzeczy.
Potem zbiegła na dół i skrzyżowała ręce, czekając aż jej ojciec i Oliver przerwą rozmowę o quidditchu i zwrócą na nią uwagę.

W końcu wyszli z domu i wsiedli do Błędnego Rycerza, który miał zawieźć ich na stadion.
Dojechali tam w mniej niż 10 minut.
Kate co chwilę wybuchała śmiechem widząc minę Olivera w autobusie.
Gdy w końcu weszli na stadion dostała jeszcze chwila do meczu.
-Gdzie idziesz?-spytał Wood, gdy zobaczył, że idzie w stronę innej trybuny.
-No, na nasze miejsca. Mamy w loży honorowej.
Chłopak szeroko otworzył oczy, ale ruszył za nią i w końcu zajęli miejsce obok ministra magii.

Kate musiała przyznać, że oglądanie meczu w towarzystwie kogoś takiego jak Oliver było świetną zabawą.
Był w końcu sportowym świrem.
Gdy wreszcie szukający Harpii z Holyhead złapał znicza i wszyscy opuścili stadion, dziewczyna stwierdziła:
-Musimy to kiedyś powtórzyć.
-Wiesz, że jestem na tak-odparł z uśmiechem.
-Wiem. Pójdziemy do mnie?
-Zasadniczo to powinienem...
-Mamy małe muzeum quidditcha w piwnicy-przerwała mu czekając na jego odpowiedź i w końcu pociągnęła go w stronę ulicy, gdy kiwnął głową.

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodDove le storie prendono vita. Scoprilo ora