Nocna przygoda

2.2K 150 12
                                    

O ile wszystkie lekcje w ciągu następnego tygodnia przebiegały w miarę spokojnie, największym utrapieniem stała się opieka nad magicznymi stworzeniami. Od kiedy Hardodziob, hipogryf Hagrida zaatakował Malfoya, wszystko podążało w bardzo złym kierunku.
Lucjusz Malfoy zareagował, a to nie oznaczało nic dobrego.

Ogień w kominku trzaskał wesoło, choć w Pokoju Wspólnym Gryfonów siedziała już tylko jedna osobą. To była Kate.
Kiedy ostatnio była u Hagrida, całkowicie zapomniała o wypracowaniu dla profesor McGonagall, które musiała zrobić na jutro.
Na dodatek w jej głowa pękała od nadmiaru emocji, stresu i...zakochania.
Obiekt jej westchnień właśnie wszedł do pomieszczenia, razem z Arturem - swoim współlokatorem w dormitorium.
Oboje wybuchnęli śmiechem, bo Artur powiedział coś śmiesznego, czego Kate nie usłyszała i nie miała ochoty usłyszeć. Jej wypracowanie było na etapie początkowym i nie miała pojęcia, co jeszcze ma napisać.
- Możecie być ciszej? - jęknęła w stronę chłopców.
- Merlinie, jaka delikatna - mruknął Artur, zostawiając Olivera i Kate samych.
Gdy Wood był pewien, że tamten sobie poszedł, usiadł przy biurku obok dziewczyny, przyglądając się co robi.
Nie mogła się skupić kiedy patrzył na nią tym wzrokiem.
Spojrzała na niego i przewróciła oczami. Przesunął delikatnie kartkę i spytał:
- Transmutacja?
Pokiwała powoli głową i podparła głowę dłońmi. Miała dość, a jedyne lekarstwo na szarą rzeczywistość siedziało obok i patrzyło na nią maślanymi oczami.
Żeby lekarstwo zadziałało, trzeba je zastosować - pomyślała i rzuciła swoje pióro na biurko.
- Nie chce mi się - oznajmiła i wstała.
Oparła się o jeden z czerwonych foteli, ozdabiających Pokój Wspólny i usiadła na oparciu.
Oliver podszedł do niej. Blisko. Tak blisko jak nigdy.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy zastanawiając się czy podjąć ryzyko.
Żadne z nich nie było w stanie nic powiedzieć.

I wreszcie po chwili Oliver uniósł dłoń i delikatnie dotknął jej twarzy. Zbliżył się jeszcze bardziej, aż w końcu napięcie wzrosło do maksimum. Ich usta zetknęły się.
I tym razem Kate nie zamierzała usuwać kapitanowi tego wspomnienia i w pełni cieszyła się tą chwilą. Ręce zarzuciła na jego szyję, ciesząc się tym, że to na co tak długo czekała wreszcie się zdarzyło.
Po sekundzie chłopak odsunął się do tyłu i oznajmił:
- Nawet nie wiesz ile ja czekałem.
Objął ją w talii i patrzył w jej szare tęczówki tak długo, aż przypomiał sobie o jej pracy domowej.
- Nie przejmuj się tym. Zrobię to rano - stwierdziła pewnym głosem.
- Jakoś ci nie wierzę, Kate.
Znowu chciał ją pocałować, ale ona odepchnęła go lekko, chwyciła swoje ledwo zaczęte wypracowanie i wbiegając na górę, do dormitorium, krzyknęła:
- Jutro też jest dzień! Dobranoc, Oliver!
On stał na dole jeszcze przez chwilę, aż w końcu uśmiechnął się i ruszył zrelacjonować Arturowi, co się stało.

Następnego dnia uśmiech nie schodził z jego twarzy i tylko jego przyjaciel znał powód.
Gdy Kate wkroczyła do Wielkiej Sali, patrzył na nią zafascynowany.
Usiadła obok i pokazała mu skończone wypracowanie na transmutację.
- Kiedy to zrobiłaś? - spytał, unosząc brwi.
- Myślisz, że mogłabym normalnie zasnąć po wczorajszym? - odezwała się z figlarnym uśmiechem.
Potem na oczach wszystkich cmoknęła go w usta i jakby nigdy nic wróciła do śniadania.

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodWhere stories live. Discover now