Mecz

3.2K 183 6
                                    

Noc dla Kate była wprost torturą. Wcześniejszy dobry humor gdzieś się ulotnił i dziewczyna była wprost przerażona. Użyła łajnobomby, narażając tym samym Gryfonów na odjęcie punktów.
Zasnęła dopiero po 2:00 i nękały ją koszmary - przez całą noc.

Obudziła się wcześniej od innych dziewczyn i natychmiast podjęła decyzję o wyjściu z łóżka. Ogarnęła włosy oraz przebrała się w łazience, nie przywiązując zbytniej uwagi do stroju.
- Och,Miona - krzyknęła, gdy zobaczyła szatynkę kręcącą się po pomieszczeniu.
- Już wstałaś? Wcześnie jak na ciebie - mruknęła Hermiona w odpowiedzi i chwyciła swój mundurek.
- Nie mogłam spać. Obudzę je - kiwnęła głową w stronę Lavender i Parvati.

Gdy razem dziewczęta zeszły na śniadanie od razu wyczuły nastrój panujący przy stole Gryffindoru. To nie był ten sam nastrój co wczoraj.
To był raczej niepokój, strach.
- Hej,kapitanie - zasalutowała Woodowi, chcąc podnieść go na duchu, ale chłopak tylko kiwnął nieznacznie dłonią.
- Popilnujesz Malfoya? - szepnął błagalnym tonem, gdy usiadła.
- Myślałam, że ta kwestia już wyjaśniona - odparła gniewnie, krzyżując ręce.
Oliver nie dał się przekonać. Nie wierzył w niewinność Ślizgona (zresztą podobnie jak Kate).
- Spełnij swój obowiązek wobec Gryffindoru - powiedział ostrym tonem.
To wystarczyło. Kate zacisnęła ręce w pięści. Teraz była Gryfonką i chciała z dumą o tym mówić. Słowa kapitana przypieczętowały wszystko.
- Spełnię - obiecała i uśmiechnęła się do siebie - Nie chciałabym być w twojej skórze, Malfoy - szepnęła i odwróciła się w stronę stołu Slytherinu.

Idący na stadion blondyn znowu obejrzał się za siebie. Czuł, że ktoś za nim podąża. Goyle przyjrzał mu się zaniepokojony, ale po chwili wzruszył ramionami i nic nie powiedział.
Draco cały czas był wściekły za wczorajszy incydent. Łajnobombę cały czas było czuć w Pokoju Wspólnym, a Kate zwiała i schowała się w wieży Gryffindoru.
- I to ma być Gryfonka - prychnął i ruszył dalej dumnym krokiem.
Wspomniana dziewczyna zgodnie z obietnicą złożąną Oliverowi pilnowała Malfoya (kosztem śniadania, którego nie zdążyła zjeść, bo musiała iść za Ślizgonem).
Byli już całkiem blisko stadionu. Zdecydowała, że gdy wszyscy Ślizgoni wejdą na trybunę, ona również się tam wciśnie i przycupnie na schodach, aby mieć widok na Dracona.
Zwolniła kroku i stanęła na trawie wypatrując Lavender i Parvati.
Spojrzała na zegarek.
Pięć minut.
Drużyna Gryfonów napewno była już w szatni. Poprawiła nerwowo szalik i zapominając o przyjaciółkach podbiegła na stadion. Rozejrzała się i zobaczyła, że prawie wszyscy już byli.
Większość uczniów tonęła w złoto - czerwonych rozetkach; nieliczni stali po stronie Slytherinu.
W tłumie dostrzegła Brown i Patil, a także Hermionę i Rona. Ich relacje znacznie poprawiły się po tym jak Harry i Ron uratowali Hermionę przed trollem. Na trybunie był też Hagrid. Kate zupełnie zapomniała, żeby do niego pójść. Miała zamiar potem mu to wyjaśnić.
Teraz jednak miała inne problemy na głowie. Drużyna Gryffindoru i Slytherinu wzleciały w powietrze, a pani Hooch była gotowa do rozpoczęcia meczu. Kate pobiegła na trybunę Ślizgonów i zgodnie z wymyślonym planem usiadła na schodach. Przez niewielką szczelinę miała widok na Malfoya oraz wiecznie chroniących go Crabba i Goyla.
Usłyszała podekscytowany głos Lee Jordana i była mu wdzięczna za relacjonowanie meczu, którego sama nie mogła oglądać.
- Wood, Weasley, Weasley, Jonhson, Bell, Spinnet i nowy szukający Gryfonów - Harry Potter.
Wiwaty uczniów Hogwartu były wprost ogłuszające.
Zaraz potem przedstawiono reprezentantów Slytherinu, powitanych (o dziwo) mniejszymi brawami.

Kate zrezygnowana oparła głowę na kolanach. Mecz trwał od około dziesięciu minut; Gryfoni mieli przewagę, a ona zamiast kibicować swoim siedziała tutaj, nie mogąc się nawet odezwać.
Gdy zobaczyła ruch na trybunie Ślizgonów, wzdrygnęła się i bezszelestnie pobiegła na dół.
Nik nie mógł jej zobaczyć. No na pewno nikt ze Slytherinu.
- Ruszajcie się - usłyszała za sobą znajomy głos i schowała się za srebrno - zielonym materiałem.
Draco popchnął goryli do przodu, nieświadomy towarzystwa Kate.
- Szybciej - ponaglał.
- Nawet nie drgnij, Malfoy - powiedziała spokojnie blondynka, wyciągając przed siebie różdżkę.
Wściekłość od razu pojawiła się na twarzy chłopaka.
- Ty! To ty wczoraj użyłaś łajnobomby, wkradłaś się do naszego pokoju! To byłaś ty, Chamberlain! - syknął i zacisnął dłonie w pięści.
- Tak, to byłam ja - jej głos był pewny, opanowany - I dlatego teraz tu jestem.
Uśmiechnęła się niewinnie. Uwielbiała przybierać tę maskę rozważności. Wiedziała, że właśnie tego Draco nie lubił najbardziej.
- Nie zawacham się, powiedzieć nauczycielom prawdy. Poza tym mam świadków - spojrzał na Crabba i Goyla.
- Ich nazywasz świadkami?! - prychnęła z rozbawieniem - Wątpię, że cokolwiek zrozumieli.
- Tak - odezwał się Crabbe niespodziewanie - Zrozumieliśmy.
- Och, Merlinie, muszę Wam zrobić tort z tej okazji!
Uniosła ręce w górę mówiąc to, a po chwili o wiele ostrzejszym tonem dodała:
- Dobra, żarty się skończyły. Expelliarmus!
Trzy różdżki poleciały w jej stronę.
Kate złapała je i odsunęła się na bok,  widząc pędzącego Goyla.
- Nie ma tak łatwo, panowie.
Jednak zamarła słysząc gwizdek kończący mecz. Malfoy skorzystał z okazji i wyrwał jej różdżki, łącznie z jej własną.
- Oddawaj - wrzasnęła i trzasnęła go w twarz.
Odsunął się od niej i Kate ponownie zastygła w bezruchu.
Co jeśli przegraliśmy?

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz