Dziedziczka

2.1K 122 20
                                    

Chamberlain otworzyła drzwi przedziału i weszła do środka.
Oliver upchnął ich bagaże na półce i zajął miejsce obok niej z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Coś ty taki zadowolony?-spytała dziewczyna.
-Lubię święta.
-Ja tam wolę je spędzać w Hogwarcie-odparła, spoglądając przez okno.
Zamek wyglądał jak z kartki świątecznej: obsypany śniegiem i otoczony błoniami, ale największy efekt robiło wielkie, zamarźnięte jezioro.
-Ja też wolę. Ale wiesz...rodzice.
Kate nic nie odpowiedziała, bo jej wzrok cały czas skierowany był na szkołę, a myśli krążyły po korytarzach Hogwartu.

Zdecydowanie wolałaby tam zostać. Harry, Ron i Hermiona mieli użyć Eliksiru Wielosokowego, żeby dowiedzieć się czegoś od Malfoya, który nie wracał w tym roku do Londynu.
Wood wyciągnął w tym momencie swojego Nimbusa 2001 i zaczął go polerować, patrząc na miotłę z miłością.
-Co ty robisz?-Gryfonka spojrzała na niego jak na wariata.
-No co?-zdziwił się chłopak.
Westchnęła i stwierdziła:
-Nieważne.

Pociąg pędził już od kilku godzin, gdy wreszcie zaczęły pojawiać się pojedyńcze domy.
Dwójka Gryfonów jadła akurat Fasolki Wszystkich Smaków.
-Teraz ty, Oliver-zaśmiała się Kate.
Brunet z rozbawioną miną złapał jedną fasolkę i wsadził ją do buzi.
Już po chwili na jego twarzy pojawił się grymas.
Kate wybuchnęła śmiechem i powiedziała:
-Zasłużyłeś...
-Za co?-jęknął.
-Traktujesz tę miotłę-dziewczyna skinęła głową na sprzęt chłopaka-lepiej niż mnie.
-Nie przesadzaj-burknął.
-Nie przesadzam. Nie zdziwię się jak niedługo zaczniesz do niej gadać.
-Bardzo zabawne, Chamberlain...
-Tak, bardzo, Wood-odparła, naciskając na ostatnie słowo i lekko się do niego przysunęła, żeby spojrzeć mu w oczy.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, a po chwili dziewczyna znowu usiadła naprzeciwko niego.
-No, teraz ty, Kate-stwierdził Oliver po chwili i podał jej paczkę fasolek.
Ona złapała fasolkę w kolorze brązu i wrzuciła ją do ust, a po chwili zadowolona stwierdziła:
-Czekolada.

Gdy Oliver poszedł w stronę swojego ojca, Kate odnalazła wzokiem swoich rodziców i podeszła do nich żwawym krokiem.
-Hej-przywitała się.
-Och, Kate, jesteś wreszcie. Świetnie-oboje po koleji przytulili córkę, a potem deportowali się do Chamberlain Manor.
Salon oświetlały tylko niewielkie świeczniki na ścianach i panował tam wręcz ślizgoński klimat.
Młoda Gryfonka zajęła miejsce w fotelu i ku jej zdziwieniu-jej rodzice zrobili to samo.
-Skarbie, musimy porozmawiać-odezwała się pani Chamberlain.
-Dowiedzieliśmy się o tych...niepokojących zdarzeniach w Hogwarcie-dodał mąż kobiety.
-Taa...Ostatnio się tam trochę działo-jęknęła Kate.
-Podobno dziedzic Slytherina wrócił i grozi mugolakom...
-Tak, to prawda. A Harry, Ron i Hermiona myślą, że...
-Teraz chodzi o ciebie-przerwała matka dziewczyny szybko.
-Kate, czy masz z tym coś wspólnego?
-Ja?! No wiecie co? Myślicie, że to ja jestem dziedziczką?! Moi własni rodzice!
-Uspokój się. Musimy to wyjaśnić. Czy masz z tym coś wspólnego?
-A po co miałabym grozić mugolakom. Nie jestem dziedziczką Slytherina-syknęła blondynka, mrużąc oczy.
-No właśnie jesteś...

Kochani, i w tym momencie muszę wam podziękować. 13 września tego roku dziękowałam wam za 1k wyświetleń-dzisiaj dziękuję już za 2k. To niesamowite uczucie. Kiedyś nawet planowałam usunąć tę książkę i gdybym to zrobiła tak bardzo bym tego żałowała. No to teraz dobijamy do 3 tysięcy. Buziaki i jeszcze raz dziękuję, zaznaczając że bez was ta książka nie miałaby sensu💞
P.S. tak jak planowałam zaczynamy tygodniowy maraton

Lwy też potrafią latać · Oliver WoodWhere stories live. Discover now