8.Słodki jesteś

3.6K 261 141
                                    


Pov.Ciel

Dwudziesty listopada nadszedł szybciej, niż chciałem. Od wizyty w szpitalu minęło parę dni, a ja nie czułem się ani lepiej, ani gorzej. W szafce nocnej w moim pokoju ukryłem cukierki od blondyna i po tym wydarzeniu czas się jakby zatrzymał. Wszystkie dni wyglądały tak samo.

Tego popołudnia, po długim rozmyślaniu i gapieniu się w sufit, zdecydowałem się w końcu zejść na dół, gdzie ujrzałem Sebastiana rozmawiającego z kimś przez telefon.

- Naprawdę nie masz nikogo innego? - zapytał z nutką nadziei. Kiedy usłyszał odpowiedź, mina mu trochę zrzedła. - Dobrze. Tak. Nie ma za co.

Dodał, rozłączając się. Następnie westchnął ciężko, chowając urządzenie tam, gdzie jego miejsce, do kieszeni. Po tym odwrócił się w moim kierunku, rzecz jasna od razu mnie zauważając.

- Kto dzwonił? - zaskoczyła mnie moja beznamiętność.

Pytanie nie było formą wścibskości, co to, to nie. Wolałem rozeznać się w sytuacji.

- Mój kolega. Ma pięcioletniego syna i prosił mnie, żebym się nim zajął. - mruknął, nie wyglądając na zadowolonego z zaistniałej sytuacji.

- Myślałem, że coś gorszego. - przyznałem, wzdychając z ulgą. To jeszcze nie koniec świata. - Kiedy będą?

- Za mniej więcej kwadrans. - odpowiedział i odchylił głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy, tak, jakby chciał zebrać siły na przybycie znajomego.

Ja tymczasem usiadłem na kanapie obok, po czym włączyłem losowy program w telewizji. Leciała jakaś śniadaniówka, ponieważ ledwie wybiła jedenasta. Nie było to nic interesującego, jednak oboje musieliśmy przyznać, że byliśmy zbyt pochłonięci swoimi myślami, aby skupiać się na programie.

Pov.Sebastian

Mój kolega przyjechał szybko, chyba nawet szybciej niż obiecywał. Nie było za dużo czasu na rozmowy, ponieważ Marek śpieszył się do pracy. Po prostu zostawił syna i jeszcze raz mi podziękował, a następnie pognał załatwiać sprawy w swoim świecie. Spojrzałem wtedy na chłopca, który próbował rozpiąć sobie kurtkę. Zanim się jednak schyliłem by mu pomóc, w przedpokoju zjawił się niebieskooki nastolatek. Uklęknął przed chłopcem, by zrównać się z nim wzrostem, po czym wyciągnął w jego kierunku dłoń.

- Cześć, jestem Ciel. - przedstawił się, siląc na lekki uśmiech. Nie za bardzo mu to wyszło, jednak liczyły się chęci i to, że mimo wszystko wyglądał dość przyjaźnie.

- Łukasz. - odpowiedział ochoczo pięciolatek, ściskając rękę starszego.

Ciel pomógł mu rozpiąć puchową kurtkę oraz zdjąć buty, a następnie złapał go za rękę i poprowadził do salonu.

- To ja pójdę zrobić obiad... - oznajmiłem nieco oszołomiony, aby następnie udać się do kuchni.

***

Minęło już dobre pół godziny. W związku z tym co chwilę wyglądałem z kuchni, aby zobaczyć, jak tam Ciel i Łukasz. Wydawali się dogadywać. Malec na początku pokazał całą swoją kolekcję resoraków, jaką trzymał w plecaku, a potem wziął się za plastikowe dinozaury. Mój podopieczny słuchał tego z uwagą, od czasu do czasu dodając coś ze swojej strony. Później urządzili wyścig zabawkowymi samochodami. Zdawało się, że Ciel był gdzieś w swoim świecie, jednak nie tracił kontaktu z rzeczywistością. Co za tym idzie uspokojony wróciłem do gotowania, a później znów zajrzałem do salonu, ponieważ moją uwagę przykuł nieznany mi dotąd dźwięk. Ze zdumieniem obserwowałem śmiejącego się Ciela. Melodyjny, niemalże anielski śmiech roznosił się po pokoju. Najwyraźniej taką reakcję wywołały kocie uszy upięte z włosów, którym z rozbawieniem przyglądał się w lusterku.

- Podobają ci się? - zapytał niepewnie malec, patrząc z wyczekiwaniem na starszego kolegę.

- Bardzo. Masz zdecydowanie talent. - odpowiedział, wciąż szeroko się uśmiechając. Chłopiec na te słowa rozpromienił się, a potem przytulił Ciela mocno, co ten zaskakująco chętnie odwzajemnił.

- Mogę ci wpleść jeszcze kwiatki. - zaproponował przedszkolak, idąc w stronę małego plecaczka, z którego wcześniej wyciągnął auta i dinozaury, które obecnie walały się po pokoju.

- Jeśli ci się chce. - odpowiedział niezobowiązująco, wygodniej usadawiając się na kanapie. - Chcesz zostać fryzjerem?

- Tak. Mamusia też chciała, ale zmarła młodo, chwilę po moich narodzinach. Miała pójść na studia fryzjerskie, jednak nie miała tej możliwości. Myślę, że teraz ja mogę spełnić jej marzenie. - wyznał, dokładając do fryzury delikatne ozdoby.

Chętnie słuchałbym dalej, jednak sos na patelni zaczął się przypalać. Podbiegłem więc do kuchenki, aby ściągnąć z niej sos oraz wyłączyć makaron, który... Rozgotował się. Cóż, chyba muszę zacząć od początku.

Pov.Ciel

Gdy tylko zobaczyłem tego małego, blondwłosego aniołka, wiedziałem, że się dogadamy. Lubiłem dzieci, o ile nie były rozpieszczone i przez to niezwykle irytujące. Kiedy natomiast malec zaczął pokazywać mi swoje zabawki oraz objaśniać jak wszystkie działają, poczułem się znów jak dziecko. Wróciłem do czasów, kiedy razem z moim najlepszym przyjacielem puszczaliśmy stateczki w wannie wypełnionej wodą lub urządzaliśmy bitwy żołnierzykami, których miałem sporą kolekcję. Ten sam przyjaciel został śmiertelnie potrącony przez samochód. Miał zaledwie dziewięć lat, kiedy jego życie się skończyło. Gdy patrzyłem na zielonookiego pięciolatka, ciągle myślałem o tamtej dość drogiej mi osobie. I tym, że ludzie, szczególnie ci przez nas kochani, to bardzo kruche istoty.

- A ty kim chciałbyś być? - pytanie nadeszło dość niespodziewanie.

Kim mógłbym zostać? Niedawno próbowałem się zabić, więc myślenie o przyszłości wydawało się bezsensowne. Nawet teraz, wiedząc, że przeżyłem, nie snułem planów na najbliższe lata.

- Nie wiem. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. O dziwo nie umiałem się zdobyć na wymyślenie czegoś na poczekaniu.

- A mógłbyś się zastanowić i powiedzieć mi, kiedy się na coś zdecydujesz? - zapytał z nadzieją.

Pokiwałem lekko głową, przez co znów się roześmiał. Jak można mieć w sobie tyle radości? To chyba była cudowna moc dzieci, którą traci się z wiekiem.

Ku mojemu niezadowoleniu, z rozmyślań i dalszej zabawy wyciągnął mnie Sebastian, przychodząc do salonu z obiadem.

Pov.Sebastian

Marek przyszedł po syna chwilę po obiedzie. Jeszcze raz przepraszał za kłopot i dziękował za opiekę. Tak naprawdę powinien podziękować Cielowi, ale nastolatek gdzieś się zmył. Jednak po pożegnaniu gości od razu udałem się do pokoju podopiecznego. Zapukałem w białe drzwi, a kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, postanowiłem wejść do środka. Chłopak siedział na łóżku opatulony kocem i przeglądał coś w telefonie. Usiadłem ostrożnie obok, co poskutkowało zwróceniem jego uwagi.

- Dziękuję, że zająłeś się dziś Łukaszem. - uznałem, że jestem mu to winien.

- Tak naprawdę to nie był problem. Lubię dzieci. - odpowiedział bez wahania.

Przysunąłem się jeszcze bliżej, po czym pocałowałem go w czubek głowy, uważając na kocie uszy i ozdobne kwiatki. Nasunąłem mu koc na ramiona i wstałem z łóżka.

- Słodko wyglądasz w tych uszach. - dodałem, zanim wyszedłem z pokoju, nie komentując rumieńców, jakie pojawiły się na jego policzkach.

Pov.Ciel

Przed spaniem trzeba było rozplątać moją fryzurę. Co prawda była ładna, jednak niewygodnie byłoby w niej spać. Sebastian wyciągał więc z moich włosów kolejne wsuwki i ozdoby, odkładając je na półeczkę obok umywalki. Na koniec jeszcze przeczesał moje włosy, doprowadzając je do poprzedniego stanu.

- Już po wszystkim. - oznajmił, znów całując mnie w czubek głowy, co było zarówno miłe, jak i niespodziewane. Nowe.

Patrzyłem jak opuszcza łazienkę, udając się do kuchni. Ja tymczasem spojrzałem na białą umywalkę. Przypomniałem sobie wtedy pierwsze cięcie przy takiej właśnie umywalce. Strach, smutek, ból... Radość, euforia, spełnienie. Tak wiele uczuć kłębiących się w jednym sercu. W jednej, samotnej duszy. Szybko otrząsnąłem się z myśli i czerwona ciecz zniknęła z mojego umysłu, zostawiając jedynie czystą biel. Aby nie wróciła, szybko wziąłem się za mycie zębów, zapominając o wszystkim, czego doświadczyłem. Przynajmniej na razie, ponieważ wspomnienia będą już zawsze.

Pov.Sebastian

Było już grubo po północy, podczas gdy ja jedyne co robiłem, to przewracałem się z boku na bok. Z tych bezsennych katuszy wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi, które swoim starym zwyczajem postanowiły zaskrzypieć. Stał za nimi Ciel, który nieśpiesznie podszedł bliżej mnie.

- Mogę z tobą spać? - zapytał, na co jedynie odchyliłem część kołdry, dając mu niewerbalne pozwolenie.

Ten rzecz jasna od razu skorzystał, zajmując miejsce obok, a ja objąłem go tak, jak ostatniej nocy, kiedy do mnie przyszedł. Teraz jednak nie padało. Na niebie nie było ani jednej chmurki.


Witam moje jelonki. Następny rozdział opowiadania, które zaczęło się wam podobać. Obecnie mamy ponad 500 wyświetleń i dobijamy do 100 gwiazdek. Muszę przyznać, że nie jestem w pełni zadowolona z rozdziału, ale mi trudno dogodzić, więc mam nadzieję, że wy będziecie czytać go z taką przyjemnością, z jaką ja go pisałam. Poza tym rozdział na początku miał się nazywać ,,lubię dzieci'' ale później pomyślałam o ''lubieniu dzieci'' w innym znaczeniu i zmieniałam go na ,,słodki jesteś''.

PSYCHOLOG || SEBACIELWhere stories live. Discover now