28.To najważniejsze pytanie

2.3K 173 225
                                    


Ranek okazał się lepszy niż miniony wieczór. Wstałem, wymieniłem z Cielem krótki pocałunek i życzyliśmy sobie wesołych świat. Dziś mieliśmy dwudziesty czwarty grudnia. Magiczny czas, w którym rodzina była razem. A Ciel był moją rodziną, więc od rana skakałem wokół niego, starając się młodemu jak najbardziej dogodzić. Chciałem, aby było wesoło i chyba mi się udawało, bo z jego ust ani na chwilę nie schodził uśmiech. Siedział na blacie, podczas gdy ja robiłem ciastka. Nie zamierzaliśmy przyrządzać kolacji złożonej z dwunastu dań, ale to była wigilia, więc można było trochę się postarać. Moja pierwsza Wigilia z Cielem.

- Otwórz buzię. -poprosiłem, a gdy wykonał polecenie, dałem mu odrobinę mlecznej czekolady, której używałem do dekorowania ciastek.

Chłopak zjadł i po chwili przyciągnął mnie do słodkiego pocałunku, który oddałem, przymykając błogo oczy. Od rana łaknął mojej czułości i nie było to co prawda nic nowego, jednak czułem się z tym faktem wyjątkowo. Pomagało mi to ilekroć przypominałem sobie, co czeka mnie wieczorem. Stresowałem się tym. Ale przy tym byłem pewien swojego wyboru i całym sercem wierzyłem, że i Ciel wybierze ''dobrze''. Na razie jednak musiałem skupić się na ciastkach i moim podopiecznym, który kichnął cicho, gdy tylko się odsunąłem. Choroba jeszcze całkiem mu nie przeszła, jednak było zdecydowanie lepiej.

- Kawy? - zapytałem, nastawiając czajnik. W odpowiedzi dostałem kiwnięcie głową.

Pov.Ciel

Nie myślałem już o moich wczorajszych obawach. Sebastian od rana zabawiał mnie i był blisko, przez co moje usta na długi czas zastygły w uśmiechu. Już od dawna nie miałem takiej gwiazdki. Nie było wystawnej kolacji, obsesyjnego sprzątania, panikowania przed każdym detalem. Było miło i spokojnie. Przeżywaliśmy każdą chwilę bez zbędnego pośpiechu.

- Wyjdziemy później zrobić bałwana? - zapytałem, patrząc na okno. Za szybą prószył biały puch.

- Twój stan zdrowia się poprawił, więc nie widzę przeciwwskazań. - Sebastian uśmiechnął się ciepło.

Dopiłem więc kawę i wyciągnąłem ręce, dając mu znak, że chcę się przytulić. Nie zdziwiłem się, gdy bez chwili zastanowienia wziął mnie z blatu, czule obejmując. Zauważyłem, że z osoby broniącej się od jakiejkolwiek formy czułości stałem się straszną przylepą. Być może rekompensowałem sobie te wszystkie lata, w których stroniłem od dotyku. Leczyłem pewne deficyty.

- Sebastian? - zapytałem cicho, oplatając rękami jego szyję. Miałem w tej pozycji dobry widok na jego oczy.

- Tak? - odpowiedział z przyjemnym blaskiem w bordowych tęczówkach.

- Kocham cię. - moje słowa zostały skwitowane uśmiechem, szczerą radością, która rozjarzyła jego oczy wyraźniejszym blaskiem.

- Ja ciebie też. - odpowiedział, całując mnie po raz chyba setny tego poranka.

Pov.Sebastian

Wyszliśmy na dwór i zrobiliśmy bałwana, o którego Ciel prosił. Było przy tym sporo zabawy, jednak w końcu trzeba było wrócić do mieszkania, gdzie zrobiłem nam gorącą czekoladę. Mój podopieczny kichał nieco częściej niż przed naszym wyjściem.

- Mam nadzieję, że się znowu nie rozchorujesz. - powiedziałem, wybierając leki, którymi faszerowałem Ciela od początku choroby.

Chłopak tymczasem zaśmiał się nieco chropowato, po chwili kaszląc. Mimo to uśmiechnął się, kiedy zacząłem podawać mu lekarstwa.

- Może się ode mnie zarazisz i będziesz miał dłużej wolne. - rzekł entuzjastycznie, zarzucając mi ręce na szyję. Lep i to potwornie nieodpowiedzialny.

- Kusząca propozycja. - zaśmiałem się cicho.

***

Za szybą ciężej było dostrzec coś innego niż ciemność. Wolno spadający z nieba śnieg zamienił się w grad walący o parapet. Siedziałem z Cielem na kanapie i oglądałem jeden ze świątecznych filmów, jakie były w dzisiejszym wigilijnym programie. Wtedy z cichym pyknięciem zgasło światło.

- Może wywaliło korki. - mruknąłem i ze wtulającym się we mnie chłopakiem poszedłem to sprawdzić. Jak się okazało, problem był chyba nie tylko w naszym mieszkaniu.- Wszystko jest okej. Musieli wyłączyć prąd.

- Nie ma to jak brak prądu w Wigilię. - zaśmiał się mało entuzjastycznie, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.

- Cóż, poradzimy sobie. - zapewniłem, nie tracąc krzty dobrego humoru.

Poszedłem z nim do kuchni i wyjąłem z szuflady zapalniczkę, którą odpalałem kolejne świeczki. Część była w kuchni i salonie, po inne udałem się na górę, zostawiając Ciela na kanapie. Kilka chwil później wszystkie świeczki z mojego mieszkania znalazły swoje miejsce w strategicznych punktach, emanując przyjemną, ciepłą poświata.

- Jak romantycznie. - zagadnął Ciel, rozsiadając się na kanapie. Temu to nie za wygodnie?

- W rzeczy samej. - przytaknąłem. - Cóż, ciastka muszą nam wystarczyć jako kolacja Wigilijna.

Wraz z tymi słowami udałem się do kuchni, skąd wziąłem przełożone ówcześnie do miski ciastka. Z moją pomocą jedno z łakoci po chwili wylądowało w ustach Ciela, naczelnego degustatora wszystkiego, co miało w sobie sporą ilość cukru.

- Dobłe. - mruknął z pełnymi ustami.

Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło, siadając obok. Nim się obejrzałem, głowa chłopaka spoczęła na moich kolanach, tymczasem ja gładziłem jego włosy. Zbierałem się przy tym do zrobienia czegoś, co w ostatnim czasie bardzo zaprzątało moje myśli. Niepokoiłem się, ale jedno spojrzenie na jego spokojną, senną wręcz twarz i spokój znów gościł w moim sercu. Jego radosne, błękitne oczy patrzyły na mnie z miłością, którą do niedawna ciężko mi było sobie wyobrazić.

- Chciałbym ci dać dwie rzeczy. - powiedziałem, podnosząc się dość niechętnie.

Poszedłem następnie na górę i wziąłem dwa przedmioty, jeden schowałem do kieszeni, a drugi wręczyłem mu od razu po powrocie. Był to plik kartek i mimo, że z początku nastolatek miał problem z rozczytaniem się z uwagi na złe światło, potem już tylko nie dowierzał. Podarowałem mu papiery adopcyjne, chociaż to bardzo ogólne określenie jak na to, co wiązało się z pełną opieką nad nim.

- Mówiłem, że cię nie zostawię. - zaśmiałem się, widząc jego zszokowaną minę. - Ale to nie najważniejsze.

Uspokoiłem go, nim zdążył rzucić mi się na szyję. Uklęknąłem następnie, sięgając do kieszeni, gdzie chwilę wcześniej schowałem drugi przedmiot. Cóż, teraz albo nigdy.

- Ciel... - zacząłem, otwierając aksamitne pudełeczko, które wyciągnąłem z kieszeni. - Pojawiłeś się w moim życiu niedawno, a mimo to stałeś się dla mnie naprawdę ważny. Kocham cię z całego serca i to dlatego chcę ci dzisiaj zadać to bardzo ważne pytanie. Wyjdziesz za mnie?

Powiedziałem to, dałem radę. Teraz mogłem mu już jedynie patrzeć w oczy, które pod wpływem emocji zaczęły się szklić. Potem zakrył usta dłonią i pokiwał głową, godząc się na tą drobną obietnicę, że faktycznie wytrzymamy ze sobą jeszcze dłuuugi czas.

Z uśmiechem założyłem na jego palec srebrny pierścień z niebieskim kryształem, przypominającym barwą jego oczy. Zaręczyny nie były w żaden sposób uregulowane prawnie, ale poczułem, że to naprawdę duży krok.

- Sebastian... - powiedział cicho, patrząc się jak zahipnotyzowany to na mnie, to na pierścionek.

Nim się obejrzałem, znów musiałem ocierać jego łzy, które tym razem były jednak wyrazem szczęścia. Chłopak nie czekał, rzucając się na mnie w celu mocnego przytulenia. Objąłem go więc tak, jak obejmują się pary po długiej rozłące i w ten sposób tuliłem go, słuchając szlochu, który nie był już tak przykry.

Ciel po jakimś czasie odsunął się ode mnie i delikatnie uśmiechnął. Jego dolna warga lekko drżała, oczy dalej się szkliły, ale gdy położył dłoń na moim policzku, pomyślałem, że nigdy nie widziałem piękniejszego człowieka.

- Kocham cię. - wypowiedział dwa niezwykle słodkie słowa. Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, uczucia wyraziłem w trakcie długiego, tęsknego pocałunku.

A potem zacząłem myśleć. Zacząłem myśleć, że chcę być tylko z tobą, widzieć twój uśmiech, twój płacz. Wiedzieć twoje porażki i wygrane. Przeczesywać dłonią kosmyki twoich włosów, uspokajać po nocy pełnej koszmarów. Kupować lody w zimie i biegać pomiędzy krzakami białych róż. Kocham cię, Ciel...


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

PSYCHOLOG || SEBACIELWhere stories live. Discover now