10.Pierwszy śnieg

3.3K 233 92
                                    


Pov.Sebastian

Przecierając zaspane jeszcze oczy, zajrzałem do lodówki. Półki świeciły pustkami, przez co doszło do mnie, że już dawno nie byłem na żadnych zakupach.

- Ciel! - zawołałem chłopaka, który oglądał w salonie telewizję. Usłyszałem, jak podnosi się z kanapy, a następnie szybkim krokiem udaje do kuchni.

- Hm? - mruknął pytająco, stając obok.

- Zbieraj się. - oznajmiłem, już tworząc w głowie listę zakupów.

- Po co? - nie krył zdziwienia. Zazwyczaj siedzieliśmy w domu, więc rozumiałem jego zaskoczenie.

-Zakupy pójdziemy zrobić. - zabrałem z blatu portfel i telefon.

- Nie mógłbym zostać? - spojrzał na mnie słodko i jednocześnie błagalnie.

- Nie. Spacer dobrze ci zrobi. - zarządziłem, na co nastolatek jedynie westchnął, po czym udał się do swojego pokoju. Ja również poszedłem na górę, aby przygotować się na krótki spacer do sklepu.

***

Dość szybko zauważyłem, że Ciel się nie śpieszył. Od dziesięciu minut wkładał buty, zawiązując powoli sznurówki. Kiedy jednak przyszła kolej na płaszcz, podszedłem do niego i zapiąłem guziki, aby nie przeciągać bardziej naszego wyjścia. Nastolatek obdarzył mnie wtedy spojrzeniem, które mówiło jasno, że zepsułem mu tym pośpiechem plany. W odpowiedzi poczochrałem mu włosy i uśmiechnąłem się, aby następnie wspólnie z nim opuścić mieszkanie.

Pov.Ciel

Nie wiedziałem, po co Sebastian ciąga mnie po dworze. Naprawdę nie podobał mi się ten pomysł, jednak wiedziałem, że dyskusją nic bym nie wskórał. Nastał drugi grudnia, co za tym idzie robiło się coraz zimniej. Szliśmy przez park, w którym liście pożółkły. Część z nich na wieczność spoczęła na ziemi. Na ławkach można było dostrzec szron, a w powietrzu unosiła się mgła. Mimo godziny dziewiątej słońce ledwie co wstało.

- Ładnie tu. - stwierdził po chwili Sebastian, rozglądając się wokół.

- Co tu ładnego? Jest zimno, spora część liści opadła, a ptaki się wyniosły. - mruknąłem, bardziej otulając się płaszczem.

- No właśnie. Zwracasz uwagę na to, czego brakuje. Każda pora roku ma coś dobrego do zaoferowania, jedynie trzeba to dostrzec. Latem nie będziesz mógł zobaczyć szronu na już nie tak zielonej trawie ani poczuć zapachu liści pomieszanych z deszczem. - powiedział, przeczesując dłonią moje włosy. Chyba lubił to robić.

Ja tymczasem rozejrzałem się, próbując dostrzec coś niezwykłego i chyba mi się to udało. Czułem lekki wiatr na każdym odkrytym skrawku mojej skóry, liście poruszające się pod jego wpływem cicho szumiały, mieniąc się odcieniami żółci i czerwieni, choć najczęściej brązu. Tak długo nie zwracałem uwagi na świat istniejący za szybą, że zapomniałem, jak miło jest się po prostu przejść. Oprócz nas nikogo w parku nie było, co jedynie czyniło chwilę bardziej ckliwą. Wraz z tym czułem, jak obraza za wyciągnięcie mnie z domu zaczyna mijać.

Pov.Sebastian

Do sklepu doszliśmy w dwadzieścia minut, jednak wyszliśmy dopiero o jedenastej. Problem polegał na tym, że co chwila przypominała mi się nowa rzecz do kupienia, a kiedy w końcu mieliśmy wszystko, okazało się, że kolejka przy kasie jest ogromna. Co za tym idzie, wykończeni zakupami wyszliśmy ze sklepu i wtedy odkryliśmy, że zaczął padać śnieg. Mimo krótkiego czasu białego puchu było już po kostki. Ciel na ten widok zamyślił się, co wykorzystałem. Zostałem lekko w tyle, po czym schyliłem się, aby podnieść trochę śniegu. Co prawda nie nadawał się jeszcze do lepienia, jednak udało mi się uformować koślawą kulkę, którą następnie rzuciłem w plecy mojego towarzysza. Przystanął na ten gest, a następnie odwrócił się w moją stronę z doskonale zauważalną chęcią mordu. Nim się obejrzałem, schylił się, aby uformować kulkę, którą mógłby mi oddać, jednak byłem szybszy. Zacząłem uciekać, wypuszczając tym samym torbę z zakupami.

Chłopak w jednej chwili pognał za mną, wciąż mając w dłoniach śnieżną kulkę. Muszę przyznać, że był dość szybki i w krótkim czasie udało mu się mnie dogonić. Złapał wtedy za kaptur bluzy, którą miałem pod płaszczem i nasypał tam śniegu, zakładając mi go następnie na głowę. Nie byłem gorszy i od razu odpłaciłem się tym samym. Opadliśmy więc na kolana i pakowaliśmy jak najwięcej śniegu do kaptura przeciwnika. Następnie założyłem mu kaptur na głowę, a ten postąpił tak samo z moim. Wraz z tym poczułem, jak drobinki śniegu dostają mi się za kołnierz i zaczynają topić, co nie było zbyt przyjemne, lecz mimo to wprawiło mnie w jeszcze lepszy nastrój. Nie przejąłem się nawet tym, że moje włosy były już nieźle wilgotne. Zamiast starać się ogarnąć, spojrzałem na Ciela, który śmiał się i strzepywał z głowy śnieg. Nie zwracał na mnie uwagi, co sprytnie wykorzystałem, po raz kolejny zresztą. Uformowałem śniegową kulę wielkości dłoni, po czym rzuciłem mu w twarz. Kiedy szok minął, Ciel zaczął formować śnieżny pocisk, na co ja, wiedząc, co się szykuje, pobiegłem przed siebie. Nie zdziwiłem się, gdy zaczął mnie gonić, jednak tym razem to ja byłem górą.

Pov.Ciel

Goniłem Sebastiana przez cały park, uznając, że tak wypada. Plamą na honorze byłoby niewykonanie zemsty. Mimo wszystko nie miałem za grosz kondycji, więc zacząłem powoli się męczyć. Cieszyłem się więc, kiedy czarnowłosy usiadł na ławce obok fontanny.

- Poddaję się. - oznajmił, zanim ja zdążyłem to powiedzieć. Oddychał przy tym niezwykle ciężko.

Mój oddech również nie był miarowy, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Wsmarowałem mu więc śniegową kulę w plecy, po czym usiadłem obok. Nie miałem czapki, szalika, ani tym bardziej rękawiczek. Spojrzałem na swoje czerwone od mrozu dłonie. Cudem będzie, jeśli obejdzie się bez choroby. Zazwyczaj przewianie kończyło się tygodniowym leżeniem w łóżku.

- Chodźmy już. Zrobiło się naprawdę zimno. - podniósł się z ławki, a ja w myślach zgodziłem się ze stwierdzeniem na temat zimna.

Gęstość śniegu zwiększyła się, tworząc białą zasłonę. Uważałem się za osobę, która lubiła ciepło, więc takie warunki nie za bardzo mi odpowiadały. Co za tym idzie, wstałem z ławki, chowając ręce w mokrych kieszeniach. Cały mój płaszcz był przemoczony, ten Sebastiana nie wyglądał lepiej. Myślałem o tym zimnie i wilgoci tak intensywnie, że nie zauważyłem, iż dobrnęliśmy do furtki, którą wcześniej weszliśmy. Dystans dzielący nas od tego miejsca pokonaliśmy zaskakująco szybko.

- Nie wracamy po zakupy? - zapytałem, zerkając za siebie, gdzie rzecz jasna zakupów nie było. Zostały daleko w tyle. A przecież to jedyny powód, dla którego wyszliśmy z domu.

- Nie chce mi się. - powiedział z rozbrajającą szczerością. - Jak wrócimy, możemy coś sobie zamówić. Może pizza?

W odpowiedzi kiwnąłem lekko głową. Czyli w sumie to było wyjście bez celu, tak? Jedyne co wynieśliśmy z tej wyprawy, to przemoczone ubrania oraz pełno śniegu we włosach. Chociaż teraz już chyba nie śniegu, a wody. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz bawiłem się w tym białym puchu. Dotąd wydawało mi się to czymś abstrakcyjnym i dziecinnym. Zapomniałem już, jak dobrze czasami o wszystkim zapomnieć, zdjąć z siebie nastoletnią skórę nakładającą na barki pełno abstrakcyjnych zobowiązań. Mówiącą co wypada, a co nie.

Z ulgą i niecodziennym uśmiechem spojrzałem na mojego towarzysza. Ile miałem cholernego szczęścia, że trafiłem akurat na niego? Przytuliłem się do jego boku, chowając twarz w materiale czarnego płaszcza. Sebastian zaśmiał się wtedy cicho, po czym przystanął, objął mnie i pocałował opiekuńczo w czubek głowy.

Pov.Sebastian

Długą chwilę staliśmy przytuleni do siebie, nie przejmując się niesprzyjającą pogodą. Nie mogłem uwierzyć w to, że Ciel zawitał w moim życiu zaledwie kilka tygodni temu. Jeszcze nigdy nie miałem tak silnej potrzeby zajmowania się kimś, troszczenia o drugą osobę.

- Już naprawdę musimy wracać. - ponagliłem niechętnie , czując, jak zaczynam z powodu zimna sztywnieć.

Nastolatek na moje słowa pokiwał głową, odlepiając się ode mnie z równie małym entuzjazmem. Na pocieszenie złapałem go więc za rękę i pocałowałem w czoło. 

Ciel dość prędko stał się jednym z filarów mojego życia, dopełniał je w sposób, o jakim wcześniej nie miałem pojęcia. Jego obecność w mieszkaniu nie wydawała mi się już dziwna. Nie wydawało mi się dziwne to, że dzielę się życiem z kimś pozornie obcym.

Spojrzałem z rozczuleniem na mojego towarzysza, zapewne nieświadomego ile dla mnie znaczy. Ciel, bądź przy mnie już zawsze.


Witam moje jelonki! To jeden z dwóch rozdziałów, jakie się dzisiaj pojawią, ponieważ obchodzę 13 urodzinki (13 to moja ulubiona liczba) i pomyślałam, żeby i wam sprawić przyjemność w ten dzień. Możecie mi również powiedzieć, czy książka wciąż podoba się wam tak samo. Mam wrażenie, że ta powieść schodzi na złą drogę. Napiszcie więc, proszę, a ja wtedy spróbuję się poprawić.

PSYCHOLOG || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz