21.Smutek ma szczęśliwy początek

2.7K 185 38
                                    


Nie spałem, ale i nie otwierałem oczu. Mój umysł już dawno był poza senna krainą, jednak wybrałem leniwe wylegiwanie się obok Sebastiana, który obejmował mnie czule w pasie. Tej nocy nie śniło mi się nic przykrego, mój umysł ani razu nie pogrążył się w sennym koszmarze. Żadna niechciana wizja nie zakłócała mojego spoczynku, dając szansę na wyspanie się. Chciałem jak najbardziej przeciągnąć tę chwilę, szczególnie kiedy Sebastian zaczął przeczesywać palcami kosmyki moich włosów.

- Nie śpisz, Ciel. - powiedział, całując mnie w kark.

Zamruczałem cicho, wiedząc, że i tak już nie ma sensu udawać. Przewróciłem się więc na drugi bok, spoglądając w tęczówki w kolorze czerwonego wina. Splotłem palce naszych dłoni razem, głowę opierając o jego ramię. Przymknąłem przy tym powieki, nie mając zamiaru podnosić się z miękkiego łóżka.

- Nic mi się nie chce. - przyznałem, przeciągle ziewając.

- Dzisiaj jest bal. Najchętniej spędziłbym w łóżku cały dzień. - podzielił moje zdanie, obejmując ramieniem i przyciągając jeszcze bliżej, chyba najbardziej jak się dało. Spojrzałem na jego twarz, która zastygła w wyrazie zastanowienia. - Będzie dobrze.

Powiedział, choć nie wiedziałem, czy chciał tym bardziej uspokoić mnie, czy siebie. To, czy będzie dobrze, czy nie, nie zmieni tego, że najzwyczajniej w świecie nie miałem ochoty. Pocałowałem go w policzek, aby dać do zrozumienia, że nie ma się czym martwić. To przecież zwykły bal, firmowa impreza, taka, jak każda inna. Ucieszyłem się, gdy na twarzy mojego opiekuna wykwitł spokojny, ufny uśmiech.

Pov.Sebastian

Nie ważne jak długo byśmy nie odkładali tego momentu, w końcu i tak byliśmy zmuszeni wstać. Gdy przyrządzałem śniadanie, Ciel przysiadł na blacie. Oparł przy tym głowę o lodówkę, przymykając oczy.

- Dobrze się czujesz? - zapytałem, nie wiedząc, czy kac mu już w pełni przeszedł. Cholerstwo potrafiło długo trzymać.

- Tak, jest dobrze. - kiwnął lekko głową, jednak nie uspokoił mnie tym.

Porzuciłem na chwilę wszystko, co do tej pory robiłem. Zjawiłem się przy jego boku i ująłem jego dłonie. Ucałowałem następnie ich wierzch, zatapiając się w spojrzeniu jego błękitnych tęczówek. Martwiłem się. Co z tego, że najprawdopodobniej moje obawy były mocno przesadzone. Wolałem pilnować mojego anioła.

- Jakby cokolwiek się działo, masz mi od razu mówić. - poinstruowałem, na co ten spuścił lekko głowę.

- Wiem, że to głupie, ale mam złe przeczucia. - wyznał, unikając mojego wzroku. - Mam dziwne wrażenie, że coś się stanie. Coś złego.

- Nic złego się nie stanie. Wieczorem przygotujemy się, pojedziemy na bal, a potem wrócimy jak najszybciej i będziemy mieć to z głowy. - pocieszyłem, ujmując jego twarz w dłonie. Chwyciłem za policzki i zmusiłem, aby na mnie spojrzał. Uśmiechnąłem się następnie, tak jak zawsze, kiedy widziałem jego twarz. - Ufasz mi?

- Tak. - odrzekł bez chwili wahania. To było jedyne pewne słowo od rozpoczęcia rozmowy.

- Zaufaj mi więc i teraz. - pocałowałem go lekko w nos, który przez to potarł. - Ale przede wszystkim się uśmiechnij. Tak ślicznie wyglądasz, kiedy się uśmiechasz.

Chłopak spełnił moją prośbę, rumieniąc się przy tym lekko. Chciałem, aby uśmiechał się jak najczęściej. Ten prosty gest zawsze mnie uspokajał i wprawiał w lepszy nastrój.

-Od razu lepiej. - pochwaliłem, po czym cmoknąłem go w policzek kolejny, ostatni już raz. Musiałem się zająć przypalającym się śniadaniem.

Pov.Ciel

Zakładanie stroju okazało się wyzwaniem większym, niż zakładałem. Rzeczą, która sprawiła mi szczególny problem, była czarna kokarda wiązania na szyi. Nigdy nie ogarniałem wiązania krawatów czy muszek, więc tej ozdobie też nie dałem rady. Oprócz niej miałem na sobie już cały strój, wyłączając marynarkę spoczywającą na wezgłowiu krzesła. W końcu westchnąłem bezsilnie, patrząc na swoje odbicie w lustrze.

- Sebastian! - zawołałem, akceptując moje niepowodzenie. Mężczyzna dość szybko zjawił się u mego boku.

- Pomożesz? - zapytałem, wskazując czarną wstążkę na mojej szyi.

- Pewnie. Sam nie umiesz? - schylił się, pomagając uporać mi się z ozdobą.

- Nie. - odpowiedziałem krótko, obiecując sobie, że niedługo się nauczę.

Zawiązanie w moment pięknej kokardy nie sprawiło mu problemu. Obejrzałem się wtedy w lustrze, podzielając uwagę na wygląd mojego towarzysza. Elegancki ubiór najwyraźniej był głęboko zakorzeniony w jego naturze, ponieważ młody psycholog wyglądał świetnie. Korzystając z tego, że podczas wiązania kokardy zrównał się chwilowo z moją twarzą, skradłem mu krótki pocałunek. Po odsunięciu się dostrzegłem na jego twarzy lekki uśmiech.

- Kocham cię, wiesz? Tak bardzo bardzo. - powiedział, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Nie wiem, który już raz w ciągu kilku ostatnich dni.

- Ja ciebie też. Nawet mocniej. - rzekłem zaczepnie, zarzucając mu ręce na szyję.

Ukochany uniósł mnie wtedy do góry, okręcając, co skwitowałem cichym śmiechem. Na koniec jednak postawił mnie, wpatrując się swoimi czerwonymi tęczówkami w te moje. Wymiana czułych spojrzeń pewnie trwałaby dłużej, gdyby nie czas, który wciąż uciekał. Pod jego presją udaliśmy się na bal.

Pov.Sebastian

Żałowałem, że tym razem droga do pracy nie dłużyła mi się tak, jak zwykle. Nie lubiłem imprez firmowych nie tylko przez sztywną atmosferę, ale i przez starszych kolegów, którzy potrafili kąśliwie komentować mój młody wiek. Nie to, że byłem nielubiany lub nieszanowany. W pełni rozumiałem to, że mężczyźni, którzy robią w zawodzie dwadzieścia lat więcej niż ja i mają mniej pacjentów, muszą wyładować swoją frustrację na młodszym koledze. Nie zmieniało to jednak faktu, że ''żarciki'', które tak chętnie opowiadali w moim towarzystwie, mocno działały mi na nerwy.

Bardziej jednak niepokoił mnie fakt, że tym razem będzie ze mną Ciel. Z pewnością wynudzi się za wszystkie czasy. Ponadto obecność tylu ludzi w jednym pomieszczeniu zapewne będzie dla niego katorgą. Byłem tymi zmartwieniami tak zaaferowany, że nie zauważyłem, kiedy cyferki na prędkościomierzu zaczęły niebezpiecznie rosnąć, a moje ręce zaciskać mocniej na skórzanej kierownicy. Byłem niemalże jak w transie, z którego wybudziła mnie dopiero ręka towarzysza na moim kolanie.

- Sebastian, zwolnij. - powiedział łagodnym tonem. Rzecz jasna od razu wykonałem polecenie.

- Przepraszam, to z nerwów. -mruknąłem, przecierając dłonią oczy. - Nie przejmuj się.

***

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi od strony pasażera. Chłopak wysiadł, wtedy też zamknąłem samochód, wyciągając w jego stronę dłoń, którą chętnie ujął. Gdy to zrobił, uśmiechnąłem się najpiękniej, jak potrafiłem, nie chcąc zarażać chłopaka moim złym nastrojem.

- Chodź, moja księżniczko. - powiedziałem, splatając razem palce naszych dłoni.


Witam moje jelonki. Wiem, że zostało osiem minut do końca dnia, ale jest jeszcze poniedziałek, więc się wyrobiłam! Brak weny mnie dobija, jednak cóż zrobić. Naskrobałam coś, abyście mimo wszystko mieli następną część. Poza tym pewnie w oczy od razu rzucił wam się tytuł. Zastanawiam się, ile osób będzie chciało mnie zamordować po przeczytaniu następnego rozdziału. Czekam na wasze teorie na ten temat!

PSYCHOLOG || SEBACIELWhere stories live. Discover now