26.Wspólna kąpiel

1K 81 61
                                    


Pov. Sebastian

Leżałem na łóżku, pochłaniając treść książki. Jednej z wielu, jakie przeczytałem od naszego przyjazdu. Dziwnie mi było bez obowiązków, które nakładał na mnie szef, ale nie narzekałem na czas wolny, którego miałem obecnie sporo. Przez ostatni rok zrzędziłem na jego brak, więc tym bardziej cieszyłem się, że mogę skupić się na czymś tak prozaicznym jak czytanie.

Ciel tymczasem siedział obok i ze skupieniem szkicował coś w notatniku. Tak jak ja korzystał z czasu bez pracy oraz samopoczucia, które z każdym dniem było coraz lepsze. Wydarzenia ostatnich tygodni nie były już dla mnie wyraźne, zaczęły powoli blaknąć w obliczu spokoju i harmonii, w jakiej obecnie żyliśmy. Fakt faktem, że tamto wspomnienie z kuchni będzie prześladować mnie już zawsze, ale zarówno to, jak i temu podobne nie gnębiły mnie już w każdej minucie życia. Wiedziałem, że to znak, że za niedługo wrócę z Cielem do naszego przytulnego mieszkanka otoczonego drapaczami chmur. Zaczniemy znowu pracować, spotykać się ze znajomymi i prowadzić życie takie, jak wcześniej. Na razie jednak cieszyliśmy się słodką wolnością z dala od Nowego Jorku, raczej nieśpiesznie odliczając dni do powrotu. Zapewne to pierwszy i ostatni raz, kiedy szef dał nam tyle wolnego.

- Sebastian. - powiedział, przez co chwilowo straciłem zainteresowanie lekturą.

Myślałem, że już skończył rysować i zechciał mi pokazać swoje dzieło, jednak nie o to chodziło. Chłopak odłożył notatnik i zbliżył się do mnie, siadając na moich udach. Potem wtulił się, twarz chowając w zagłębieniu mojej szyi.

- Umyjemy się razem? - zapytał niespodziewanie.

Od czasu całego incydentu z trudem pokazywał mi się chociażby bez koszuli. Z najgorszego okresu na jego ciele pozostało trochę blizn, psychika wciąż leczyła rany rozgrzebane przez Aloisa. Tak jak wtedy, po balu, tak i teraz chronił się przed każdym bardziej intymnym dotykiem. Wraz z blondynem powróciły do niego bolesne wspomnienia i trauma. Znając życie, dręczyły go też wyrzuty sumienia, że doprowadził swój umysł do tak zdegradowanego stanu i skrzętnie ukrywał przede mną ten fakt, a blizny były niczym przypieczętowanie tego kłamstwa. Ale to chyba jasne, że nie mogłem i zresztą nie gniewałem się na niego.

- Jasne, Ciel. - uśmiechnąłem się ciepło i mocno go przytuliłem.

Cieszyłem się z jego pytania. Sądziłem, że minie jeszcze sporo czasu, zanim zbliżymy się do tego typu aktywności, ale najwyraźniej już teraz był gotów przekraczać swoją granicę komfortu. Co prawda może chwilę przed faktem spanikować i się wycofać, ale samo to, że o tym myśli to naprawdę dobry znak.

- Mogę? - zapytałem, kiedy znaleźliśmy się już w łazience. Nachyliłem się przy tym lekko, patrząc wymownie na guziki jego koszuli.

- Mhm. - mruknął, uśmiechając się niezbyt wesoło.

Czułem od niego zdenerwowanie, które mało umiejętnie ukrywał. Być może nabrałby się na to ktoś obcy, ale ja, znając go parę lat, bez problemu odgadłem jego prawdziwe emocje. Przebywając z kimś tyle czasu, wiemy, że kiedy drżą mu dłonie, to kłamie, a kiedy bębni palcami o stół, to się denerwuje. Każdy ma swój język ciała, czasem nawet łatwiejszy do odczytania niż słowa.

Biały materiał jego koszuli po chwili opadł bezszelestnie na podłogę. Ciel mimowolnie lekko się zarumienił i spuścił wzrok, przyprawiając mnie tym o nieco szybsze bicie serca. Czułem się trochę jak wtedy, kiedy myliśmy się razem po raz pierwszy. To były te nieśmiałe podrygi, jakie chyba musi przejść każda świeża para, pogodzenie się z nieśmiałością i swoim towarzystwem w wydaniu innym niż zawsze. Miło było go znów zobaczyć w takim stanie, w końcu przez ostatnie lata stał się już śmielszy więc rumieniec i zakłopotana mina to nie było częste zjawisko.

- Ślicznego mam męża, wiesz? - powiedziałem, na co zarumienił się jeszcze bardziej, uciekając ode mnie wzrokiem.

Na tą reakcję zaśmiałem się cicho i lekko poczochrałem mu włosy. Niedługo później obaj siedzieliśmy już w wannie wypełnionej przyjemnie ciepłą wodą. Ciel, mimo że nie narzekał i nie wypowiedział ani słowa sprzeciwu, wciąż był lekko spięty.

- Spokojnie. Już dobrze. - mruknąłem mu przy uchu i objąłem go w pasie, głaszcząc przy tym lekko po udzie.

- Wiem. - westchnął cichutko, kładąc swoją dłoń na tej mojej, która spoczęła na jego biodrze.

Oparłem głowę o jego głowę i zamknąłem oczy. Mój ukochany jeszcze przez chwilę był spięty, po czym oparł się o mnie, w końcu odprężając.

Pov.Ciel

Z całych sił starałem się zrelaksować i po wielu staraniach wreszcie się udało. W końcu nie mam czym się stresować, no nie? Woda była ciepła, płyny do kąpieli ładnie pachniały i miałem przy sobie Sebastiana, przy którym przecież nie muszę się o nic martwić. Zapomniałem już, jak bardzo lubiłem kąpiele z nim i ile sprawiały mi one radości.

Rany na moich biodrach wciąż budziły dyskomfort i były wyczuwalne pod palcami, ale nie przywiązałem do tego aż takiej uwagi. Podobnie było z blizną na szyi, z którą już po części się oswoiłem i przyjąłem jako coś mojego, co już ze mną zostanie. Być może nawet trochę ją polubiłem. Te znaki na ciele są jak przestroga, aby nie wkopywać się więcej w takie bagno.

- Sebastian? - zapytałem cicho, tak jakby głośniejszy dźwięk mógł zaprzepaścić cały dobry nastrój.

- Hm?

- Kiedy wracamy do domu?

- Za kilka dni. A co? Tak ci się śpieszy do pracy? - zaśmiał się cicho, uchylając leniwie powieki. Najwyraźniej nie tylko mi było obecne dobrze i sennie.

- Za pracą? W życiu. Za naszą sypialnią, po której wiecznie walają się twoje brudne ubrania. - parsknąłem, odchylając głowę do tyłu, aby na niego spojrzeć.

- O tak, to jest coś, za czym nie sposób nie tęsknić. - uśmiechnął się, po czym poczochrał mi włosy, na których wraz z tym gestem zostało zapewne trochę piany.

Uśmiechnąłem się mimowolnie i wtuliłem w jego ciepły tors, znów ciesząc się prostotą. Prostotą tego momentu, której wcześniej nie widziałem i nie umiałem należycie docenić. Miałem wrażenie, że w życiu uciekło mi zdecydowanie zbyt wiele takich chwil i byłem pewien, że w przyszłości będę przykładał do nich większą wagę.

- Zawsze muszę po tobie sprzątać. - ziewnąłem.

- Taki obowiązek dobrej żony, Ciel. - mruknął z kpiącym uśmiechem, przez co zmrużyłem oczy. Kącik ust zadrżał mu tak, jakby powstrzymywał śmiech.

- Cofnij to. - wycedziłem, na co ten idiota zaczął się tylko śmiać. Nic nie mogłem poradzić na to, że śmiech jest zaraźliwy, przez co i ja po chwili ledwie go powstrzymywałem. - Dobra, sam chciałeś.

Ochlapałem go dość porządnie wodą, jednak mężczyzna nie był mi dłużny zbyt długo, oddając z nawiązką. W ten sposób zaczęliśmy prawdziwą bitwę, mocząc siebie i wszystko wokół. Skończyliśmy po dłuższej chwili, kiedy obaj, roześmiani, musieliśmy normować oddechy. Kątem oka zerknąłem na kafelki, na których lśniła woda.

- Ty sprzątasz! - powiedzieliśmy w tym samym momencie, po czym się roześmialiśmy, mimo że spór o sprzątanie w teorii nie był niczym zabawnym. W końcu któryś z nas musiał to zrobić.

- I tak ktoś to musi posprzątać. - przypomniał po chwili Sebastian i wtedy faktycznie przestałem się śmiać.

- Ty to zrobisz jako dobry mąż. - wybrnąłem i aby podkreślić moją wredotę, wystawiłem do niego język, wychodząc następnie z wanny.

Potem schyliłem się i pocałowałem w usta Sebastiana, który nie wydawał się zbyt zadowolony, ale nie protestował. Ha! Dobry jestem, wrobiłem go w sprzątanie. Chociaż... Pewnie mu pomogę. Mam dla niego zbyt miękkie serce.


Witajcie moje jelonki. Pisałam te rozdziały szmat czasu temu i muszę przyznać, że sama mam pewną radochę podczas sprawdzania, bo nie pamiętam dokładnie, co w nich było :P W każdym razie mam nowe pomysły do tej książki, power max. Mam nadzieję, że rozdział się podobał, do zobaczenia <3

PSYCHOLOG || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz