6.Chory?

733 52 46
                                    


Marzec nastał szybko, według mnie pośpieszył się aż za bardzo. Prędko też przekonałem się o tym, że po zrobieniu nowej specjalizacji znajomi zaczęli mieć do mnie zaskakująco dużo pytań w tej dziedzinie. Na szczęście dzięki temu przyzwyczaiłem się i udzielanie porad przyjaciołom nie było już tak krępujące, nauczyłem się nie roztrząsać potem w nieskończoność ich łóżkowych problemów. Być może to znak, że stawałem się coraz lepszym seksuologiem.

Usiadłem na kanapie i oparłem głowę na ramieniu Sebastiana, który był akurat w trakcie pisania. Najwyraźniej był w szale twórczym, ponieważ pisał z prędkością światła, dość mocno waląc w klawisze. Mimo to, czując, jak wtulam się w jego bok, przerwał pracę i objął mnie ramieniem. Po chwili odłożył laptopa i kiedy oparłem głowę na jego kolanach, zaczął przeczesywać palcami moje włosy. Nie czułem się dziś najlepiej, zapewne była to wina mojego ostatniego spaceru bez kurtki. W marcu pogoda była zmienna, nieraz nie wiedziałem jak się ubrać, a wystarczyła chwila w zbyt cienkich rzeczach i trochę wiatru, abym się zaziębił. Chorowity byłem od dziecka i z wiekiem nie zaliczyłem żadnej poprawy. Teraz jak na zawołanie kichnąłem, przeklinając tę niepewną pogodę.

- Chory? - zapytał, przez co niechętnie na niego zerknąłem, kichając przy tym raz jeszcze. - Chyba tak, co?

- Ta, chyba tak. - mruknąłem, przecierając twarz dłońmi. Byłem wdzięczny za to, że ten jeden raz powstrzymał się od uwagi, że kicham jak kotek.

- Widzę właśnie. - przyłożył mi do czoła swoją przeraźliwie zimną dłoń. - Gorączkę też chyba masz.

Zamknąłem oczy, w żaden sposób nie komentując stanu, który z czasem zapewne jedynie się pogorszy. Tak to już było, zawsze przy przeziębieniu dopadał mnie ból gardła, kaszel i wysoka temperatura, przez którą ledwie kontaktowałem. Co prawda dzięki temu mogłem się wyspać, nieraz w późniejszym stadium choroby nawet poczytać lub obejrzeć film i nieco skorzystać ze zwolnienia w pracy, ale przez dobrych kilka dni życie było tylko męką.

Oczy otworzyłem dopiero wtedy, kiedy Sebastian, również przemilczając mój stan, podniósł się i zgarnął mnie na ręce.

Pov.Sebastian

Poszedłem z nim na górę, gdzie posadziłem go na łóżku i otuliłem kocem. Wiedziałem, że przy chorobie mogę zrobić dla niego niewiele, co najwyżej być obok i podawać mu leki. Pech chciał, że Ciel chorował dość często i nieraz poważnie, więc zawsze martwiłem się i byłem zawiedziony, że tak mało mogę mu ulżyć w cierpieniu.

- Zaraz wracam. - złożyłem na jego rozpalonym czole krótki pocałunek, udając się następnie do kuchni.

Wyjąłem z odpowiedniej szafki koszyczek z lekami i przejrzałem zapasy zakupione na takie właśnie okazje. Jedyny plus słabego zdrowia mojego ukochanego był taki, że za to ja chorowałem bardzo mało i zazwyczaj wszelkie infekcje przechodziłem lekko. Do tego nigdy nie chorowaliśmy razem, mimo że w trakcie choroby mojego męża spaliśmy razem i raczej nie unikaliśmy codziennego kontaktu. Było to zapewne za sprawą mojego dzieciństwa, chodziłem ubrany tak nieadekwatnie do pogody, że mój organizm się zahartował.

Po chwili wróciłem do niego z kilkoma lekarstwami, które mu podałem, śmiejąc się, kiedy przy jednym z syropów jego twarz wykrzywiła się w zdegustowanym grymasie. Naprawdę miał cudowną mimikę.

Pov.Ciel

Nienawidziłem leków. Szczególnie tych gorzkich, od których wnętrzności wywracały się na drugą stronę. Co prawda były też te do porzygu słodkie, jednak nawet one były lepsza od tej ohydnej goryczy.

Kiedy wziąłem, co trzeba, wlazłem pod kołdrę, aby podelektować się jej ciepłem. Czułem, że mimo wysokiej temperatury przechodzą mnie lodowate dreszcze. Nie powstrzymało mnie to od wspominania. Och tak, w trakcie choroby, zmęczony i trawiony gorączką, lubiłem wspominać. Wydarzenia z przeszłości w takim stanie były zabawne i znacznie żywsze niż na co dzień, prawie jak film, który miałem przed oczami.

- Sebastian, a pamiętasz, jak wybieraliśmy stroje na bal? I przymierzałem wtedy sukienkę, taką ładną, różową. - zachichotałem, nie przejmując się tym, że mój ukochany patrzy na mnie jak na skończonego głupka.

Nic nie mogłem poradzić na to, że bawiła mnie moja szesnastoletnia wersja paradująca w sukience. Byłem drobniejszy i markotniejszy, zapewne wyglądałem na tak zirytowanego i jednocześnie obrażonego na cały świat, że żałowałem, że nie mamy z wtedy żadnych zdjęć.

Sebastian po chwili mojej radości też cicho się zaśmiał, jak zawsze podłapał ode mnie dobry humor. Po tylu latach byliśmy już praktycznie jednością, połowami, które mimo swojej odrębności nie mogłyby żyć oddzielnie.

- Wyglądałem jak księżniczka. - powiedziałem po uspokojeniu się, patrząc na niego z uśmiechem. To od tamtego czasu zaczął nazywać mnie w ten sposób, to był początek tej ksywki.

Znów ułożyłem głowę na jego kolanach i w ten sposób niemo domagałem się miziania. Sebastian spełnił tą prośbę i zaczął głaskać moje włosy, w związku z którymi powinienem zacząć już niedługo myśleć o fryzjerze.

- To prawda. - przyznał, wpatrując się w moje błękitne tęczówki. Patrząc na niego z dołu, pomyślałem o tym, że z wiekiem serio robi się coraz ładniejszy. - Albo jak aniołek.

- Aniołki nie noszą różowych sukienek. - zaśmiałem się, nie przerywając hipnotyzującego kontaktu naszych spojrzeń.

- Skąd wiesz? Nie widziałeś, to nie wiesz. - powiedział, lekko czochrając mi włosy.

- W sumie racja. - mruknąłem rozbawiony, zamykając oczy.

Uwielbiałem chwile takie jak te, wypełnione czułością i przynoszące spokój bez względu na okoliczności i problemy, z jakimi musieliśmy się mierzyć.

***

- Sebastian, chodź już. - zszedłem do salonu, zaspanym wzrokiem szukając mojego męża.

Mężczyzna siedział przy stole i w środku nocy wypełniał dokumenty. Zgadywałem, że nie musiał ich przygotować na jutro, a nawet jeśli musiał, powinien to lepiej rozplanować. Uczyłem go tego. Tłumaczył się tym, że w nocy pracuje mu się lepiej, ale zaakceptowałbym to, gdyby był pisarzem. Póki działał w psychologii i miał na rano, o tak później porze miał go interesować tylko sen.

- Chwilkę, kończę już. - wypowiedział swoją ulubioną w ostatnim czasie kwestię, której miałem już serdecznie dość.

Chciałem być łagodny, ale widziałem, że to nie działa. Rozumiałem, że praca jest dla niego ważna, a późna pora sprawia, że staje się bardziej produktywny, ale to nie było tego warte. Przez ostatni miesiąc starałem się w ciepły i wyrozumiały sposób wyjaśnić mu, że przez takie nocne siedzenie psuje sobie zdrowie i rozregulowuje zegar biologiczny, ale najwyraźniej miał mnie w głębokim poważaniu, dopóki załatwiałem sprawę tak, jak lubiłem najbardziej, czyli na spokojnie. Trzeba było posunąć się do innych środków.

- Kończysz teraz, bo mam tego dosyć! Masz normalnie spać, masz się nie przemęczać i nie przepracowywać! Rozumiesz?! W tej chwili idziesz ze mną do sypialni i masz spać, aż ci się to obrzydzi do końca życia! - powiedziałem podniesionym głosem, uznając, że sąsiedzi nie znienawidzą nas przez ten jeden incydent.

Nie było to jeszcze darcie się, bo szczególnie z chorym gardłem nie byłem do niego zdolny, a mimo to Sebastian wyglądał na zszokowanego. Nie dziwiłem mu się, już dawno nie słyszał, jak krzyczę. Był jednak na tyle zdezorientowany, że zrobiło mi się go szkoda, podszedłem bliżej i go objąłem.

- Przepraszam, masz rację. - przyznał, mocno mnie przytulając.

Uśmiechnąłem się mimowolnie, widząc, że moje słowa w końcu do niego dotarły. Byłem zadowolony z efektów, brunet już bez większych protestów udał się ze mną na górę. Gdy obaj położyliśmy się w łóżku, pocałowałem go jeszcze lekko w policzek, aby mimo wszystko przeprosić za ten krzyk. Zapewne kiedyś bym się zaśmiał, gdybym usłyszał, że do takiego stanu doprowadzi mnie troska o drugą osobę.


Witam moje jelonki. Obiecany drugi rozdział na ten dzień. Jeśli chodzi o to wydawanie Psychologa, to moja mama mi powiedziała, że mam jej to wydrukować, więc myślę, że chwilę po Wigilii to zrobię i dam jej do oceny, będzie wtedy w miarę klarowna sytuacja. Mam nadzieję, że wieczorek mija miło, ja wracam do pisanka, do następnego <3

PS z czasu sprawdzania: Do teraz nie mogę z tego, że myślałam, że to zostanie wydane. Z tego, że dałam to mamie do czytania i to była pierwsza praca, którą ode mnie dostała, nie mogę jeszcze bardziej.

PSYCHOLOG || SEBACIELWhere stories live. Discover now