13.Tęsknię

2.6K 213 31
                                    


Pov.Ciel

Siedziałem przy stole wraz z Somą, który domagał się ode mnie wyjaśnień, do których się jednak nie paliłem. Zamiast tego rozglądałem się po mieszkaniu utrzymanym w jasnych, przyjemnych barwach. Prym w ozdobach wiodły figurki słoni i złote wazony, porozkładane były na praktycznie każdej półce.

- To gdzie ty w końcu mieszkasz? - zapytał, mając zapewne nadzieję, że dam mu w końcu satysfakcjonującą odpowiedź.

- Nigdzie nie mieszkam. Nie chcą mnie tam, gdzie dotąd przebywałem, jasne? Obiecuję, że jutro się wyniosę. - powtórzyłem któryś już raz. Robiłem się znudzony i zniecierpliwiony.

- Nie o to mi chodzi. Mógłbyś tu zostać na dłużej, jednak nie wiem, jak wygląda twoja sytuacja. Z pewnością ktoś, kto cię szuka i się martwi. - głęboko westchnął, był chyba równie zmęczony co ja.

Przez jego słowa przypomniałem sobie o Sebastianie. Szukał mnie? Martwił się? Byłem dla niego pacjentem takim jak dziesiątki innych. Nie czułem się nikim wyjątkowym w jego oczach i nikim wyjątkowym zapewne nie byłem. Ot następny dzieciak z problemami. Wiedziałem, że jest takich na pęczki.

- A jak ci powiem, u kogo powinienem teraz być, skończysz mnie pytać? - nie kryłem nadziei. Naprawdę miałem dość tego przesłuchania.

Kiedy więc mężczyzna pokiwał energicznie głową, westchnąłem tylko i zacząłem opowiadać. Nie zdradzałem oczywiście szczegółów, jednak nakreśliłem obraz sytuacji. Wytłumaczyłem, że moi rodzice zmarli, w następstwie czego wpadłem w złą passę i tragiczny stan psychiczny, krążąc od jednego opiekuna do drugiego. Byłem również spadkobiercą rodzinnej fortuny i firmy, więc naprawdę dużo ludzi biło się o prawo do opieki nad moją osobą. Potem przyznałem, że dopiero przy Sebastianie poczułem się naprawdę znaczący i napomknąłem, że był pierwszą osobą, która zachowywała się w stosunku do mnie fair. Soma przez cały ten wywód wysłuchał z zainteresowaniem, co jakiś czas robiąc ciężką do odgadnięcia minę. 

- Ach... Życie cię naprawdę pokopało. - stwierdził, gdy skończyłem. - Dobrze, że zabrałem cię ze sobą. Skoro ten Sebastian jest psychologiem, to możliwe, że znajdziemy jego adres w internecie.

- Mówiłem ci, że już mnie nie chce. Nie mam ochoty być dla następnej osoby kulą u nogi. - kolejna rzecz, o której wspominałem tego wieczora niezliczoną ilość razy.

- Też tak kiedyś myślałem. Dla rodziców, dziadków i nauczycieli byłem jedynie problemem. Pewnego dnia uciekłem od nich, ponieważ wolałem umrzeć, niż zatruwać innym życie. Za zaoszczędzone pieniądze wyjechałem z Indii do Nowego Yorku, jednak nie wiedziałem, co mógłbym dalej począć. Tak jak ty tego wieczoru i ja wtedy udałem się do kawiarni, gdzie zlitował się nade mną Agni. Wziął mnie do siebie, zaopiekował się i dał jasno do zrozumienia, że mu na mnie zależy. Pewnego dnia jednak o mało go nie straciłem, ponieważ dałem się ponieść domysłom. Najgorsza rzecz, jaką możesz zrobić to myślenie, że jesteś dla kogoś problemem. - powiedział, jakby pogrążony we wspomnieniach z tamtego okresu swojego życia.

- To bardzo pasjonujące, jednak ja się nie domyślam. Jasno słyszałem, że Sebastian chce się mnie jak najszybciej pozbyć. - po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz na samo wspomnienie podsłuchanej rozmowy.

- Zaczekaj tu chwilkę. - poprosił Soma, aby następnie zostawić mnie w pomieszczeniu samego. Nie minęła chwila, gdy wrócił z laptopem. - Zaraz sprawdzimy gdzie mieszka ten twój Sebastian i jutro tam pojedziemy. Będziesz mógł się go osobiście zapytać o to, co usłyszałeś.

Niestety nie miałem już siły protestować, wyczerpałem całą energię na mówienie o mojej niedoli. Co za tym idzie, po prostu pokiwałem głową, godząc się na swój los. Potem już tylko wsłuchiwałem się w odgłos naciskanych klawiszy, który co jakiś czas cichł. Wstrzymałem na chwilę oddech, kiedy Soma odwrócił ekran w moim kierunku.

- To on?

Na monitorze ujrzałem zdjęcie Sebastiana. Przedstawiało ono mojego psychologa siedzącego na fotelu w swoim gabinecie. Ubrany był w czarne spodnie oraz białą koszulę, jego usta uformowały się tak typowy dla niego, miły i kojący uśmiech. Przez chwilę przypatrywałem się fotografii, aby następnie pokiwać głową. Wtedy Soma z powrotem zwrócił laptop w swoją stronę, szukając szczegółów.

- Mam jego adres, jutro cię odwiozę. A teraz chodź, zrobię ci coś do jedzenia. Później możemy pograć w szachy. Umiesz grać w szachy, karzełku? - przewróciłem oczami, słysząc, jak mnie nazwał.

- Tak, umiem grać w szachy. Nie nazywaj mnie karzełkiem. - mruknąłem zirytowany. Mój wzrost był dla mnie drażliwym tematem.

- A ile masz tak w ogóle lat? - zapytał, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że nie posiada tak podstawowej informacji. Musiał wypytać mnie o wszystko oprócz takich banałów.

- Szesnaście. - odpowiedziałem, mając nadzieję, że zacznie mnie trochę poważniej traktować. W końcu z początku mógł wziąć mnie za kogoś młodszego.

- Nie wierzę, że jesteś tylko o rok młodszy. W takim wypadku mogę nazywać cię karzełkiem. Chodź więc, karzełku, zrobię ci curry według przepisu Agniego. - oznajmił radośnie, co skwitowałem westchnięciem. Ciężkim, ale wdzięcznym.

***

Była noc, kiedy zająłem łóżko w sypialni mojego wybawcy. Soma, wykończony gotowaniem oraz graniem ze mną w szachy, poszedł już dawno spać w salonie, na dość twardej kanapie. Nie chciał nawet słyszeć, że to ja mógłbym zająć ten mebel. Przypadło mi więc miękkie łóżko, jednak nawet na nim nie potrafiłem zmrużyć oka. Wciąż miałem w głowie te wszystkie noce, w których Sebastian był obok i przeczesywał dłonią moje włosy. Miałem nadzieję, że będzie to trwało wiecznie. Myślałem, że w końcu trafiłem na anioła stróża, który zajmie się mną oraz wyprowadzi na właściwą drogę.

Na chwilę zacisnąłem powieki, po czym skuliłem się, powstrzymując łzy. Znów czułem się jak każdej innej okropnej nocy po śmierci rodziców. Tak, jakbym chciał umrzeć i jednocześnie nawet na to nie miał ochoty.

Pov.Sebastian

Woda na herbatę zagotowała się po raz kolejny o godzinie pierwszej w nocy. Liczba kubków po różnych naparach rosła, tymczasem tak chętnie reklamowane ziółka na uspokojenie gówno mi dawały. Nie miałem pojęcia, czym mógłbym się zająć. Serial lecący akurat w telewizji mnie nie interesował, choć przez rozkojarzenie i tak nie udało mi się na nim skupić.

O mało nie poparzyłem sobie ręki, kiedy nalewałem wrzątek nalewałem. Całe szczęście obyło się bez wypadków, więc z kolejną herbatą udałem się do salonu. Zauważyłem tam szafkę zajmującą przestrzeń obok kanapy. Miała małą szufladę. Nie myśląc długo, otworzyłem ją, aby następnie zacząć grzebaninę w papierach. Po dłuższej chwili wyjąłem czerwoną teczkę, która wyróżniała się na tle białych kartek. Dokumenty, które w niej przechowywałem, były związane z równie wyróżniającą się osobą.

Po chwili wątpliwości otworzyłem akta i wyciągnąłem kilka fotografii. Ciel o tym nie wiedział, ale razem z nic niewartymi papierkami dostałem kilka jego zdjęć. Na żadnym się nie uśmiechał, nie próbował nawet pozować. To właśnie mnie w nim zafascynowało oraz sprawiło, że tak bardzo chciałem go poznać. Miałem ochotę zobaczyć na jego twarzy niewymuszony uśmiech, który zostałby na niej już na całą wieczność. Z początku chciałem dać mu szczęście i spokój, które doprowadziłyby go do takiego stanu. Obecnie miałem ochotę znów go przytulić, powiedzieć, jak mi na nim zależy. Nie zasłużył na los, który go spotkał. Był aniołem, który musiał cierpieć za grzechy innych. Bo świat jest cholernie niesprawiedliwy, a ludzie dobrzy cierpią najbardziej. Cierpią, bo ktoś musi... Przynajmniej zawsze wpaja się, że cierpienie jest czymś obowiązkowym. Czy słusznie?

Patrzyłem na fotografie i znów płakałem, nie mogąc zliczyć, ile już razy dzisiejszego wieczoru zdarzyło mi się ronić łzy. Przytuliłem przy tym do piersi jedno ze zdjęć. Tak bardzo chciałem, aby był szczęśliwy. Kiedy tylko wróci, powiem mu, jak bardzo mi na nim zależy. Że jest dla mnie kimś więcej niż tylko kolejnym pacjentem. Nigdy nie myślałem, że będę się do tego stopnia o kogoś martwił bądź troszczył. Jego szczęście było dla mnie priorytetem, a wszystkie smutki odchodziły, kiedy słyszałem jego melodyjny śmiech. Przez to wszystko nie zorientowałem się, kiedy usnąłem, przytulając do siebie zdjęcie Ciela.


Witam moje jelonki. Zazwyczaj jestem bardzo rozgadana i mam do napisania w notce więcej niż zamierzam, jednak od jakiegoś czasu brak mi pomysłu czym mogłabym się z wami podzielić, bądź o czym chciałabym poinformować. W takim razie mam po prostu nadzieję, że rozdział się podobał.

PSYCHOLOG || SEBACIELWhere stories live. Discover now