19.Dwa króle

544 41 23
                                    


Pov.Ciel

- Stresuję się. - przyznałem, zajmując w samochodzie miejsce pasażera, zaraz u boku Sebastiana. Zerkałem nerwowo na sygnalizację świetlną i trzymałem kciuki, że kolor niezbyt szybko zmieni się na zielony.

- Nie ma czego. - zapewnił, nieco rozbawiony moim lękiem. Korzystając z chwili postoju, pogłaskał mnie po udzie.

- Ty się w ogóle nie stresujesz? - przełknąłem nerwowo ślinę, przenosząc na niego wzrok.

Mąż, w przeciwieństwie do mnie, kłębka nerwów, wydawał się zrelaksowany. Wyczuwałem od niego jedynie spokój i zadowolenie, którego źródła nie potrafiłem zidentyfikować. Wiedziałem, że zdarza mi się pewne rzeczy aż nadto przeżywać, ale spokój mojego ukochanego był aż dziwny i przez to trochę niepokojący.

- Nie. - z uśmiechem pokręcił głową i nieco podgłośnił radio, w którym leciała akurat wesoła, skoczna piosenka.

Już się nie odezwałem, jedynie drżałem z nerwów. Nie mogłem uwierzyć, że zgodziłem się na to, a wręcz popędzałem Sebastiana z rezerwacją terminów i skakałem z radości na samą myśl. Nie myślałem, że w dzień, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć z tą decyzją, opuści mnie całe podekscytowanie.

- Hej, spokojnie. - zaśmiał się i jak to miał w zwyczaju przeczesał palcami moje włosy. - To będzie trochę bólu, wytrzymasz. Zresztą ból nie jest taki zły.

- Masochista. - prychnąłem, przewracając oczami.

- Pesymista. - również przewrócił oczami i na tym nasza wymiana zdań się skończyła. Światło zmieniło się na zielone.

***

- Ty też się boisz, przyznaj. - próbowałem zmusić go do ''prawdy'', kiedy już na nogach udaliśmy się w stronę sali tortur.

- Miałem kilka kolczyków, więc nie. - wzruszył ramionami.

- Ale to coś innego niż kolczyki... - skrzyżowałem ręce na piersi, w myślach wyzywając go od zgredów.

Pov.Sebastian

Spojrzałem na mojego męża i roześmiałem się w myślach, uznając, że wygląda, jakby szedł na ścięcie. Mnie nadchodzące ''tortury'' przerażały zdecydowanie mniej. Czułem wręcz przeciwnie, od rana towarzyszyła mi przyjemna iskra podekscytowania. Byłem ciekaw, jaki to będzie ból i uczucie samo w sobie. Jako dzieciak miałem trochę doświadczeń z piercingiem, więc igły nie były mi straszne.

- Będę cały czas z tobą. - powiedziałem pokrzepiająco, odgarniając mu z czoła przydługą grzywkę. - Musisz przeżyć, inaczej nie zjesz tego obiecanego ciasta.

Moja desperacja sięgała do tego stopnia, że aby go uspokoić i poprawić humor obiecałem po wizycie kupienie czegoś słodkiego. Sposób był stary, ale od początku naszej znajomości niezawodny.

- W takim wypadku chyba faktycznie muszę przeżyć. - uśmiechnął się leciutko, łapiąc mnie za dłoń.

Pov.Ciel

- Ładne wzory. - pochwalił tatuażysta, odciskając na moim nadgarstku kalkę.

- Oklepany, popularny w internecie motyw, jedynie trochę przerobiony. - zaśmiał się Sebastian, siedzący na krzesełku obok fotela.

Po długich bataliach wyszło na to, że mam iść na pierwszy ogień. Nie podobało mi się to, jednak serdeczny tatuażysta nieco rozluźnił atmosferę i zapewnił mnie, że nie będzie tak najgorzej. Do tego cieszyłem się, że mój ukochany wesoło sobie z nim gawędzi, dzięki czemu ja jestem już zwolniony z tej czynności. To było dla bruneta typowe, szybko łapał kontakt z nowymi ludźmi. Dopełnialiśmy się w tej kwestii, a raczej był on komunikatywny za naszą dwójkę.

- To jak, dziaramy? - zagadnął mężczyzna o złocistych włosach i wściekle zielonych oczach.

Poprawił okulary i dokonał ostatnich poprawek przed tatuowaniem. Z ciężkim sercem patrzyłem na te przygotowania, modląc się przy okazji do nieistniejącego Boga, aby okazało się, że to faktycznie nie takie katusze, na jakie wyglądają.

- Mhm. - mruknąłem niewyraźnie, czując się tak, jakbym podpisał w tym momencie cyrograf z samym diabłem. Nie ma już odwrotu.

Pov.Sebastian

Kiedy mężczyzna zaczął pracę, poczułem się jeszcze bardziej rozbawiony. Wyraz twarzy chłopaka był pomiędzy zdziwieniem a niedowierzaniem, daleko temu było do grymasu bólu. Najwyraźniej cierpienie, które sobie wyobrażał, zmalało do postaci lekkiego, możliwego do przetrwania kłucia.

Skoro reaguje tak dobrze, może uda mi się jeszcze w przyszłości namówić go na jakiś tatuaż? Może coś większego, ale niezbyt dużego, bo wtedy znów pewnie by się stresował. I kto wie, może faktycznie w trakcie tatuowania by zszedł.

Oparłem głowę na ręce i z lekkim uśmiechem trzymałem jego dłoń, głaszcząc ją lekko po wierzchu, na co chłopak zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi. Dopiero przy końcu przez jego twarz przemknął cień bólu, ale zniósł to bardzo dzielnie.

- Teraz ty. - powiedział zadowolony, kiedy zamieniliśmy się miejscami.

- Pokaż. - wykorzystałem moment, w którym mężczyzna szykował nowe przybory i obejrzałem tatuaż męża.

Wzór wyszedł ładny, nawet jeśli skrył się za warstwą folii, a skóra była jeszcze trochę czerwona. Po prostu idealny, nie ma co. Moment później przestałem się jednak na nim skupiać, bo tatuator wziął się za mnie i w przeciwieństwie do Ciela przeżyłem zawód. Ból nie był ani trochę ''satysfakcjonujący'', w porównaniu do przebijania uszu wręcz niewyczuwalny. Nie zamierzałem jednak narzekać, to lepsze niż cierpienie.

- Skończone. - oznajmił tatuażysta po czasie, który wydawał się dla mnie minutą, może dwiema.

Obejrzałem nadgarstek i wzór na nim, symbol tak zgodny z tym, co na nadgarstku miał Ciel. Podobało się to też naszemu artyście, który pozachwycał się swoim dziełem, zrobił kilka zdjęć do portfolio i w końcu wypuścił nas do domu, ówcześnie kasując kilka stówek. Mimo wszystko byłem bardzo zadowolony i za żadne skarby nie cofnąłbym tej decyzji.

Pov.Ciel

Wyszliśmy ze studia, a ja w końcu odetchnąłem, mogąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Skóra na nadgarstku lekko swędziała i pobolewała, ale był to drobiazg. Ważne było, że mieliśmy tatuaże, które były obok siebie, kiedy złapałem go za dłoń. Dwa pionki. Dwa szachowe króle. Biały na moim nadgarstku i czarny na tym Sebastiana.

Obaj jakiś czas temu doszliśmy do wniosku, że nasze życia to była szachownica, na której nieraz musieliśmy staczać najróżniejsze, mniejsze i większe bitwy. My sami jesteśmy natomiast idealnym dowodem na to, że dwaj całkiem różni ludzie, tak jak dwa pionki z przeciwnych drużyn, mogą się pokochać. Możemy razem stoczyć bój i wygrać go, podnosząc się wzajemnie po upadku i wspierając, nawet jeśli różni nas więcej niż łączy. Ściskając lekko dłoń ukochanego, patrzyłem w gwiazdy, z radością myśląc o tym, że z nim u boku wygram każdą walkę.


Witam moje jelonki. Ogólnie pomysł na tatuaż miałam już dawno i dopiero w trakcie pisania zmieniłam swoją koncepcję o 180 stopni, ponieważ wzór, który miał być na początku, lepiej pasuje mi do innej książki i tam najprawdopodobniej się on pojawi. Ponadto napisałam już rozdział 21 i powiem tak... Ryczałam ze wzruszenia. Więc jest na co czekać i ma nadzieję, że dzisiejszy rozdzialik przypadł wam do gustu.

PSYCHOLOG || SEBACIELNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ