18.Migowy

558 41 21
                                    


Podniosłem się do siadu, słysząc pukanie do drzwi niedługo po tym, jak odłożyłem telefon. Pff, no chyba nie. Podniosłem się z kanapy i w ciszy nasłuchiwałem, ale wyglądało na to, że Adrian się nie obudził. Niechętnie poszedłem do drzwi i otworzyłem je na oścież, nie trudząc się z zerknięciem przez wizjer.

- Co ty tu robisz? - syknąłem, widząc za drzwiami Sebastiana. Nikogo innego bym się nie spodziewał, a jednak zirytowałem się potwierdzeniem moich przypuszczeń.

- Pogadać chciałem. - wyznał szeptem.

- Jest noc, wróć rano. - prychnąłem, zamykając mu drzwi przed nosem.

Już myślałem, że do ''jutra'' mam spokój, kiedy znów usłyszałem cichutkie pukanie. Nie wiedziałem, czy mam otwierać, bałem się konfrontacji. Rozważyłem w myślach za i przeciw oraz przeszedłem wewnętrzną walkę, zanim znów mu nie otworzyłem.

- Co? - zapytałem głośniej i bardziej zirytowanym tonem niż zamierzałem. Sebastian westchnął i poklepał w tarczę opiętego wokół nadgarstka zegarka, tym samym przypominając mi, jak późno jest. - Jebie mnie to.

- Pogadamy? - zapytał, tyle że w języku migowym.

Miganie przyswoiliśmy już jakiś czas temu, uznając to za dobry sposób, aby nauczyć się czegoś nowego i przy okazji pomóc osobom, którym i tak już jest w pewien sposób trudno. Nauka komunikowania się w ten sposób była dość ciężka, ale przyjemna, dobrze się bawiłem. Nie byłem z moim mężem osobami, które po pracy tylko tkwiłyby przed telewizorem i nauka migowego była jedną z wielu rzeczy, których się dzięki temu nauczyliśmy. Było to jednak dobre kilka lat temu, potrzebowałem więc chwili, aby w pełni zrozumieć, co pokazał Sebastian.

- Niech ci będzie. - ja również wymigałem po dłuższej chwili, kiedy przypomniałem sobie w końcu jak to zrobić.

Był to dobry sposób, biorąc pod uwagę późną godzinę oraz to, że w pokoju obok spał nasz kolega z pracy. Wbrew niechęci postanowiłem wpuścić mężczyznę do środka, zamykając za nim następnie drzwi. Już po ptakach, teraz trzeba porozmawiać, nawet jeśli w tak osobliwy sposób.

- W pierwszej kolejności chcę przeprosić. - znów wymigał. - Bardzo przeprosić.

- Przegiąłeś. - pokazałem z obojętnym wyrazem twarzy.

Mimika mówiła naprawdę dużo i była ważną częścią języka migowego. Dlatego też był to język tak trudny. Trzeba było koordynować gesty oraz wyraz twarzy, który musiał być zgodny z przekazem.

- Wiem. Nie chciałem ci tego powiedzieć. Wcale tak nie myślę, przecież wiesz. - uśmiechnął się do mnie smutno.

- A jednak powiedziałeś. - wymigałem niechętnie.

Nasz sposób komunikacji był dobry nie tylko z uwagi na późną porę. Dzięki niemu bardziej panowałem nad emocjami. Gesty są trudniejsze niż słowa, nie rzuca się ich tak szybko i prosto. Szczególnie gdy człowiek potrzebuje chwili, aby przypomnieć sobie, jak pokazać poszczególne znaki. Wymagało to chwili, która pozwalała się uspokoić.

Pov.Sebastian

Od razu po dostaniu od chłopaka wiadomości wybrałem się do mieszkania kolegi z pracy. Sądzę, że nie wytrzymałbym do wschodu słońca. Cieszyłem się, że przyjechałem już teraz, nawet jeśli czułem się fatalnie, stojąc przed nim i starając się wytłumaczyć tamte haniebne słowa.

Pomysł na miganie przyszedł do mnie niespodziewanie, ale okazał się dobry. O dziwo dość prędko przypomniałem sobie większość migów. Skupiałem się też na tym, co odpowiada mi chłopak, choć dużą część uwagi poświęcałem jego dość obojętnej twarzy. Ach, dalej jest źle.

- Masz rację, powiedziałem. To nie pierwsze i zapewne nie ostatnie kłamstwo, które powiedziałem w nerwach. Prawda jest jednak taka, że od początku zależało mi na twojej osobie. Chciałem, abyś czuł się dobrze i bezpiecznie, zaczął w końcu żyć i był w tym życiu szczęśliwy. Pokochałem cię i kocham po dziś. - wymigałem, uśmiechając się nieśmiało, z małą obawą.

Mówiłem, a raczej pokazywałem to, co czułem, prosto z serca. Będąc w drodze, rozmyślałem, co mu powiem, aż w końcu wyszło, jak wyszło. Miałem nadzieję, że i tym razem pokierowanie się instynktem mnie nie zawiedzie.

- Na pewno? - zapytał. Przez jego twarz tymczasem przebiegł w końcu cień jakichś emocji.

- Na pewno. - potwierdziłem z uśmiechem. Widząc to, zastanowił się chwilę, po czym przekazał mi odpowiedź.

- Ja też przepraszam. Wiem, że tak nie myślisz i powiedziałeś to w przypływie złości, ale i tak poczułem się zraniony. Wiesz, że momentami bywam zbyt wyczulony, czasem przesadzam. Chyba dalej nie wierzę w szczęście, jakie dostałem po tym wszystkim, co mnie spotkało. I nie wiem, co we mnie zobaczyłeś, że postanowiłeś przyjąć mnie na stałe i pokochać na tyle, że wraz ze mną przeszedłeś przez te wszystkie przeciwności losu. - zakończył wypowiedź, chowając dłonie w kieszeni bluzy.

Uśmiechnął się do mnie i przez chwilę jedynie staliśmy naprzeciw siebie, wzajemnie lustrując wzrokiem swoje twarze. Było to ciężkie w tym mrocznym salonie, ale i tak mogłem dostrzec jego wyjątkowo błękitne oczy, bladą skórę i rozwichrzone włosy. W jednym momencie uświadomiłem sobie, że nie wiem, jak wytrzymałem z nim skłócony przez tych kilka godzin.

- Kocham cię. - powiedział już normalnie i przysięgam, że było to jedno z najpiękniejszych ''kocham cię'', jakie w życiu dostałem.

Minęło tak mało czasu, a ja tęskniłem za słyszeniem od niego tych dwóch prostych słów. Chciałem już do końca słuchać ich tylko od niego. Znów czułem tą śmieszną radość, kiedy stoi się przed kimś i czuje, że nie potrzebuje się niczego więcej, bo ta osoba jest całym naszym światem.

- Ja ciebie też, skarbie. - odpowiedziałem z szybciej bijącym sercem.

Być może to był ten teatralny moment, kiedy powinniśmy wpaść sobie w ramiona, mówiąc, jak bardzo tęskniliśmy, i wylewać przy tym morze łez, jednak tak się nie stało. Staliśmy jedynie naprzeciw siebie, chyba tak samo zdezorientowani, jak dzieci we mgle. Ciszę przerwał Ciel, który najpierw zaczął się śmiać, a potem szlochać, spuszczając głowę.

- Przepraszam, nie powinienem być taki surowy. - przyznał łamiącym się głosem.

- Już dobrze. - klęknąłem i ująłem jego twarz dłonie, ścierając palcami łzy z jego policzków. - Wszystko w porządku. Nie masz za co przepraszać.

Oparłem o siebie nasze czoła i wciąż trzymałem jego twarz w dłoniach, ścierając łzy, które wypływały sporadycznie z kącików jego oczu. Ciel wtulił się we mnie i wyglądało na to, że przynajmniej na jakiś czas będzie już dobrze.

- Wybiła czwarta, idealna pora na kupienie sushi. Chcesz? - zmierzwiłem mu włosy i odsunąłem się na małą odległość.

- Chcę, ale takie dobre. - pociągnął nosem i otarł łzy rękawem przydużej bluzy. Urocze.

- Najlepsze. - obiecałem mojego skarbowi.


Witam moje jelonki. Kłótnia po migowemu wpadła mi do głowy totalnie na spontanie, ale w sumie czemu nie. Z tym się jeszcze nigdzie nie spotkałam. Poza tym chciałam powiedzieć, że jestem chora (nie koronawirus, ale i tak dokucza) i dni zaczynają powoli zlewać mi się w jedność. A siedzieć w domu mamy do Wielkanocy, więc będzie ciekawie xD

PS: Notka od autorki, która sprawdza dnia 11.07 to dzieło. Śmieszy mnie to, że Ciel i Sebastian umieją wiele rzeczy i to tak totalnie z dupy, w zależności od tego, czego potrzebuję akurat do rozdziału.

PS: Sprawdzam to drugi raz dnia 23.12 i totalnie zgadzam się ze sobą z dnia 11.07. Nie powiem, nieźle spizgana byłam względem kreowania postaci Seby i Ciela w tym opku.

Ps z czasu sprawdzania książki (błagam, oby tym razem po raz ostatni): Totalnie zgadzam się z pierwszym PS. Mam wrażenie, że jakbym chciała posłać ich na księżyc, to by tam polecieli i do tego wrócili w dwa, góra trzy rozdziały xD

PSYCHOLOG || SEBACIELKde žijí příběhy. Začni objevovat