Rozdział 50

623 34 8
                                    

Prawie całą noc nie spałam. Od jednej decyzji zależy całe moje życie, nie tylko moje. Harrego, mojego brata, wszystkich ludzi w moim życiu. Czy jestem gotowa, żeby być matką? Nie wiem, ale Harry miał rację, nigdy się nie dowiem. Na to się nie da być do końca gotowym. Jakby teraz wyglądało moje życie? Na początku opieka dwadzieścia cztery godziny na dobę, zero odpoczynku, gdy podrośnie codzienne przedszkole, potem szkoła. Będę musiała myśleć nie tylko o swojej karierze, ale też dziecka. Dokonać dobrych wyborów, dzięki którym będzie się mu dobrze żyło. Znosić wszystkie kłótnie, ale też miłe momenty, wspierać przy wzlotach i upadkach. Tak wygląda bycie rodzicem? Nie wiem. Nie mogę się wzorować na swoich rodzicach, nie chcę, żeby moje dziecko postrzegało mnie potem tak, jak ja postrzegam ich. Muszę wszystkiego nauczyć się sama. Nie wiem, czy to dla nas nie będzie za dużo. Upiłam łyk wody i oparłam głowę na ręce, po chwili zobaczyłam Harrego idącego po schodach. Podszedł i pocałował mnie w czoło.

- Przespałaś się chociaż chwilę?

- Nie – pokręciłam przecząco głową.

- A wymyśliłaś coś? Podjęłaś jakąś decyzję?

- Chyba tak... Przynajmniej tak mi się wydaję. Ale nigdy nie będę na sto procent pewna.

- Co zdecydowałaś? – usiadł obok mnie.

- Chcę usunąć – powiedziałam nieśmiało, nie patrząc mu w oczy. – Nie jestem gotowa, nie tak wyobrażałam sobie...

- Nie musisz się tłumaczyć – przerwał mi i złapał moje dłonie. – Rozumiem – uśmiechnęłam się w geście podziękowania.

- Mówić Dylanowi? O tym wszystkim?

- Holly wie, tak? – pokiwałam głową. – Myślę, że możesz mu powiedzieć. To twój brat.

- Masz rację, tak będzie lepiej.

- Sara, a ja mam pytanie dotyczące naszego ślubu – zmienił temat i wstał od stołu, by włączyć ekspres. – A dokładniej chodzi o gości.

- Co się stało? – odwróciłam się w jego stronę i obserwowałam jego ruchy. – Mi też zrób – poprosiłam, a on pokiwał głową.

- Dobra, powiem wprost. Co z twoim ojcem?

Tego pytania się nie spodziewałam. Naprawdę, spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Dobrze wiemy, jaką mamy z nim przeszłość.

- Nie wiem – odpowiedziałam krótko.

- Myślę, że wypadałoby go zaprosić.

- On chyba nawet nie wie, że jesteśmy zaręczeni. Chyba, że mu Dylan powiedział.

- Mimo to, uważam, że powinien być w takim momencie twojego życia.

- Nie wiem Harry, jeszcze zdecydujemy. Zostało dużo czasu.

- Apropo tego – wręczył mi kawę. – Nie chciałabyś przyspieszyć trochę tego ślubu? Widziałem, że zwolniło się jakieś miejsce na za miesiąc.

- Za miesiąc?! Jesteś niepoważny? Jak my się wyrobimy w miesiąc?

- Myślę, że damy radę. Ty teraz nie masz żadnych zdjęć, ja mogę wziąć na chwilę zwolnienie z pracy, do tego Holly i Dylan nam pomogą, Isaac też.

- Ale już za miesiąc?

- Wolisz czekać jedenaście miesięcy?

- Wiesz co, zgadzam się. Zadzwonimy i przełożymy datę.

- Naprawdę?! Jezu, kocham cię – odstawił kubek z napojem i przytulił mnie z całej siły.

Podniósł mnie i trzymał na rękach, a ja tylko próbowałam odstawić kubek z kawą i nie rozlać tego przy okazji. W końcu udało mi się postawić ją na stole, a gdy Harry to zauważył obrócił się ze mną o trzysta sześćdziesiąt stopni i przeszedł na kanapę. Usiadł na niej cały czas ze mną na rękach i pocałował.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyWhere stories live. Discover now