Rozdział 10

1.5K 63 18
                                    

Po kilku minutach pojawiła się Holly. Od razu wyszła z samochodu i podbiegła do mnie.

- Jak się czujesz? Nic się nie stało?

- Wszystko okej Holly, spokojnie – uspokoiłem ją.

Krótko mnie przytuliła i pokazała ręką, że powinniśmy iść. Usiadłem za kierownicą, a ona na siedzeniu z przodu i zamknęła drzwi. Ja również złapałem za klamkę, ale usłyszałem czyjś głos.

- Ona miała wybór – chłopak, którego pobiłem stał przed drzwiami – mogła wybrać ciebie – podniósł głowę – ale mogła też wybrać Mike'a – znowu się uśmiechnął.

- Wejdź do środka – wyciągnąłem broń i wymierzyłem w niego.

Zamknąłem drzwi trzaskając nimi i już miałem ruszać.

- Ona miała wybór Thompson, miała wybór! – usłyszałem krzyk, ale nie zwróciłem na to uwagi i ruszyłem z piskiem.

Jednak jego słowa zaczepiły się w mojej głowie i chociaż bezgranicznie ufam Sarze, w mojej głowie pojawiło się pytanie: co jeśli wybrała jego?

Sara pov.

- Wybieram... – zawahałam się – Wybieram ciebie.

Mike uśmiechnął się pod nosem i krótko się zaśmiał. Wstał z krzesła, obszedł mnie dookoła i stanął z boku.

- Dobry wybór – przerzucił moje włosy z ramienia na plecy – czemu tak siedzisz? Zaraz lecimy do Paryża.

Na jego słowa zamarłam.

- Żartujesz sobie?

- Ja? Proszę cię. Nie marzyłaś nigdy oromantycznym spacerze pod Wieżą Eiffla? Paryż to przecież miasto miłości,prawda? – popatrzył na mnie – Właśnie dlatego tam lecimy. Lepiej dla ciebie,żebyś cieszyła się tymi wakacjami tak samo, jak ja. Pamiętaj, że życie twojego,byłego już, chłopaka, cały czas leży w moich rękach

***

Przykuta do siedzenia. Połączona z psychopatą. Gotowa na śmierć. Tak właśnie się czułam w oczekiwaniu na samolot. Siedziałam na jednym z krzeseł na lotnisku, bardzo blisko mnie znajdował się Mike, a w mojej głowie krążyła jedna myśl: czy dobrze wybrałam? Bo co, jeśli i tak go zabiją. Co jeśli będą go torturować. Może, gdybym wybrała Harrego, jakoś byśmy się wydostali. Pomógłby Dylan, Holly, Tyler. Jeśli byłaby potrzeba skontaktowałabym się nawet z ojcem. Ale teraz nie ma już odwrotu.

- Czemu masz taką minę, słońce – skrzywiłam się na ostatnie słowo, które w jego ustach nabierało zupełnie innego znaczenia – już zaraz lecimy.

- Wiem – odpowiedziałam krótko.

Z tyłu głowy cały czas miałam utkwiony cień szansy, że Harry zaraz wejdzie przez drzwi, złapie mnie za rękę i wyprowadzi z tego piekła jak Anioł Stróż. Jednak mijała kolejna godzina, a nikt nadal nie pojawił się z ratunkiem.

- Chodź – za to ktoś inny złapał mnie za rękę, Mike – nasz samolot.

Jak szybo wypowiedział te słowa, tak szybko mój cień szansy zniknął. Wstałam bezwładnie z krzesła, ciągnięta przez Mike'a za dłoń. Czułam się, jakby całe życie ze mnie uszło. Brak jakichkolwiek emocji, pustka. Może jeśli pomyślę, że tak miało być, że Mike nie jest taki zły i jeśli powtórzę to sto razy, to w końcu w to uwierzę?

- Wszystko dobrze? – usłyszałam nagle chłopaka.

Zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech i ze wszystkich sił postarałam się uśmiechnąć.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz