Rozdział 12

985 41 4
                                    

Sara pov.

Mike też ubrał się inaczej niż na co dzień. Założył koszulę, chyba nigdy go w niej nie widziałam. Z resztą, to nic szczególnego. Nie ważne.

- Sara – usłyszałam głos chłopaka – mówię do ciebie.

- Zamyśliłam się.

- To już więcej tego nie rób – zbliżył swoją twarz do mojej – nie lubię się powtarzać – popatrzyłam na niego ze strachem – skarbie.

Złapał mnie za rękę i podeszliśmy do ochroniarza. Nie boję się Mike'a. Nie bałabym się, gdyby był normalny, to znaczy... stabilny psychicznie. Nie wzbudza we mnie strachu to, że kiedyś kogoś zabił, porwał lub coś podobnego, boję się, bo jest nieprzewidywalny. Weszliśmy do środka budynku.

- Chodź pokażę ci gdzie siedzimy – pociągnął mnie za dłoń, ale nagle się zatrzymał - i jeszcze jedno. Kochasz mnie i tak też masz się zachowywać. Będzie tu bardzo dużo moich... znajomych. Chcę, żebyś zrobiła na nich dobre wrażenie – uśmiechnął się i zaczął znowu gdzieś prowadzić.

Dobre wrażenie tak? Będzie miał to co chce. Nie ma problemu. Nie wiem, czy dokładnie o to mu chodziło, ale przecież nie wyraził się jasno.... Weszliśmy do jednego z pomieszczeń za zasłoną. Siedziało tam kilka mężczyzn i, jak zakładam, ich dziewczyny.

- Mike – powiedział ze zdziwieniem jeden z nich – dawno cię tu nie było.

- Miałem kilka spraw do załatwienia – szybko odpowiedział, na co mężczyźni się zaśmiali – w każdym razie, przedstawiam wam moją dziewczynę – uśmiechnął się – Sara – wypchnął mnie przed siebie, jakbym była przedmiotem, który oni mają podziwiać.

Nie ma problemu. Dobre wrażenie, prawda? Podeszłam do jednego z nich i nachyliłam się na mężczyzną. W oczy mi niestety nie spojrzał, natomiast trochę niżej już tak. Podałam mu rękę, którą pocałował. Przewróciłam tylko oczami i odwróciłam się wyprostowana. Słyszałam za sobą jego głośny wdech. Popatrzyłam na Mike'a, który już się nie uśmiechał tak, jak wcześniej. Natomiast u mnie na twarzy był bardzo wyrysowany uśmiech, który od razu zamieniłam w poważną minę. Wygrałam.

- Przyniesiesz mi coś do picia? – podeszłam do chłopaka – Słonko – dodałam ironicznie.

Teraz jego mina wyrażała chęć zabicia mnie.

- My się nią zajmiemy, możesz iść – usłyszałam za sobą.

Okej, nie wiem co jest gorsze, serio. Z dwojga złego chyba wolę zostać tutaj. Chłopak nic nie powiedział tylko wyszedł z pomieszczenia. Zaraz po nim jednak wszedł Paul. Westchnęłam i usiadłam na osobnym fotelu, jak najdalej od tych facetów. Ale w sumie mogę jeszcze zdenerwować Mike'a. Podeszłam do tego samego mężczyzny co wcześniej.

- Chyba mi się nie przedstawiłeś – uśmiechnęłam się delikatnie.

- Jacob – powiedział.

Czekałam, aż doda jakieś nazwisko, ale nie usłyszałam nic więcej. Co mogę zrobić, żeby wkurzyć tego idiotę. Okej, mam pomysł, ale to będzie dla mnie okropne przeżycie. Trudno. Usiadłam na kolanach mężczyzny.

- Nie ma koło was już miejsca – udawałam zasmuconą – ale zawsze mogę usiąść gdzieś indziej – zaczęłam się podnosić.

- Myślę, że możesz tu zostać – Jacob szybko złapał rękami moją talię i przyciągnął do siebie.

W tej samej chwili wszedł Mike z dwoma drinkami w rękach. Jego mina – nie do zapomnienia. Uśmiechnęłam się w środku. Jednak mój uśmiech szybko zmienił się w strach, kiedy zobaczyłam jak chłopak celuje pistoletem w Jacoba. Ten szybko podniósł ręce z mojego ciała.

- Mike – odezwał się Paul – spokojnie.

- Miałeś ją pilnować, tak? – skierował broń na niego – chodź tu – rozkazał mi.

Wiedziałam, że to moment, w którym powinnam przestać. Wstałam i powoli podeszłam do chłopaka. Wsadził mi drinka do ręki i schował pistolet.

- Macie jej więcej nie dotykać, rozumiemy się? – oni pokiwali głowami – A ty – popatrzył na mnie – idziesz ze mną.

Wyszliśmy z pomieszczenia. Trochę boję się co zamierza, ale przecież nie może mi nic zrobić tutaj... chyba.

- Usiądziemy przy tym stole – wskazał jeden z wielu stolików.

Zajęliśmy swoje miejsca i siedzieliśmy w ciszy.

- Czemu nie pijesz?

Już raz przeżyłam przygodę z drinkiem, w którym coś było. Wystarczy mi jedna.

- Nic tam nie dodałem – chyba zrozumiał, a jego głos był dziwnie łagodny – naprawdę Sara. Wierzę, że wybrałaś mnie, bo mnie kochasz i nie muszę tego symulować dragami.

Stop, stop, stop. Przepraszam co? On jest głupi, czy udaje? Znaczy wiem, że jest głupi, ale aż tak? No, ale dobrze, niech myśli, że go kocham, wtedy chyba jestem bezpieczniejsza. Upiłam trochę alkoholu. Smakuje normalnie. Może tym razem nie kłamie, w końcu nie zrobił mi nic od przyjazdu.

***

Świetnie się bawię. To nie ironia. W końcu się wyluzowałam. Tańczę razem z Mike'iem, alkohol i głośnia muzyka już dotarły do mojego mózgu. W końcu nie myślę o sytuacji, w której się znajduję, o codzienności. Mike chyba też się uspokoił, bo pozwolił mi nawet tańczyć jedną piosenkę z Paulem. Mi już wszystko jedno z kim. Trochę mi się kręci w głowie, ale nie jest mi słabo, to pewnie przez te drinki. Nie wiem czy trzyma mnie teraz Paul, Mike, a może jeszcze ktoś inny. Co za różnica, ważne, że się bawię. Czyjaś twarz przybliżyła się do mojej. Obraz trochę się rozmazywał, ale to chyba Mike. Był coraz bliżej mnie. Rękami, które trzymał na mojej talii przyciągnął mnie bliżej i zmienił ich położenie na trochę niższe miejsce. W tym samym momencie poczułam jak jego usta mocno uderzyły w moje.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Cieszę się, że nie zapomnieliście o tej części. Dodaję tak szybko dzięki waszym komentarzom, bardzo mnie motywują. Dziekuję!

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz