Rozdział 19

1K 40 1
                                    

- W końcu jesteś, martwiliśmy się. Gdzie byłaś?

Holly podbiegła do mnie, gdy tylko przyszłam w miejsce, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Zignorowałam ją i szłam dalej.

- Sara wracamy do domu – powiedział Dylan, ale szłam przed siebie – Sara chodź tu – nadal nic – wsiadaj, kurwa, do tego samochodu! – wzdrygnęłam się pod wpływem jego krzyku.

- Po co? Po co mam wracać?

Dylan podszedł do mnie powoli i mocno przytulił. Chciałam go odepchnąć, ale nie miałam już siły. Zaczęłam płakać.

-Nie wiem co powiedział ci ten idiota, wiem, że pobiegł za tobą – przycisnął mnie do siebie – ale nie pozwól mu na skrzywdzenie cię już nigdy więcej.

- Nie zamierzam – powiedziałam cicho.

- Ty masz mnie, Holly, Tylera, ojca, wiem, że daleko i raczej nie można powiedzieć, że jest to twoja ulubiona osoba, ale jest. On nie ma nikogo. Dlatego nie wiesz do czego jest zdolny, bo nie ma nic do stracenia. Obiecaj mi, że nie pozwolisz, żeby cię kiedykolwiek zranił.

- Dobrze – powiedziałam.

- Sara obiecaj – odsunął się i popatrzył na mnie.

- Obiecuję.

Uśmiechnął się i znów mnie przytulił.

- Chodź, wracajmy do domu.

Poszłam za nim i wsiadłam do samochodu. Podczas drogi wpatrywałam się w krajobraz za szybą. Chyba powinnam czuć smutek, ból, złość. Powinnam coś czuć. Więc czemu nic nie czuję. Nic. Pustka. Co mam teraz zrobić? Nie wiem, jestem na krawędzi. Chciałabym powiedzieć, że jestem dumna, że powiedziałam mu w twarz co myślę, ale jestem zawiedziona. Nie tylko jego zachowaniem. Jestem zawiedziona sobą. To moja wina, że jestem w takim stanie. Pozwoliłam sobie upaść. Cały czas w głowię słyszę ten jeden strzał, a przed oczami mam jego twarz. „Trochę czasu", ale co jeśli „trochę" nie wystarczy. Chciałabym jakoś uciszyć ten głos, który cały czas wybrzmiewa w mojej głowie, jak echo. Powiedział, że będzie czekać. Gdyby czekał, tak jak obiecał mi to w szpitalu, nie bylibyśmy na końcu naszej drogi. „Koniec naszej drogi", nie wierzę, że naprawdę tak pomyślałam. Czy tak może wyglądać nasz koniec? Co jeśli nie stać mnie na trochę czasu. Mam czekać w nieskończoność na coś, co może nigdy nie nastąpić? To możliwe, że ludzie się nie zmieniają? Czy ja w ogóle chcę, żeby on się zmienił... Pokochałam go takiego jaki był, sarkastyczny, niemiły, ale przy mnie delikatny. Uwierzyłam, że zrozumiał swój błąd i już nigdy go nie powtórzy, ale jak widać pomyliłam się. Ile teraz mam opcji? Czy w ogóle jakieś mam?

- Co teraz się z nim stanie? – zapytałam Dylana – wydasz go?

- Tego właśnie chcesz – spojrzał na mnie na chwilę, a potem znów na drogę.

- Nie – spuściłam wzrok.

- Nie wiem, Sara, jest zdany na siebie. Nie będę mu już pomagać. Został sam w swoim własnym syfie. Nikt tego nie posprząta za niego. Musisz to zrozumieć. Nie jesteś od niego uzależniona.

Tak? A czuję wręcz odwrotnie. Dylan ma rację, nie jestem, nigdy nie byłam. Sama w to nie wierzę. Zachowam dystans, tym razem to zrobię.

- Odwiozę jeszcze Holly, idź do domu i się prześpij, proszę – powiedział Dylan.

Pokiwałam głową wyrażając zgodę, a on rzucił mi klucze do domu. Wyszłam z samochodu i podeszłam do drzwi. Przekręciłam klucz i weszłam do środka, w tym samym momencie Dylan odjechał. Musiał upewnić się, że na pewno wejdę do domu. Wyszłam na górę do pokoju i stanęłam na środku. Mam ochotę spakować walizki i już nigdy więcej ich nie widzieć. Nienawidzę Harrego. Zrzuciłam wszystko z biurka. Nienawidzę Holly. Podniosłam plecak, otworzyłam szafę i zaczęłam pakować ubrania. Nienawidzę Dylana. Wyrzucałam szybciej ubrania do plecaka, rozrzucając wszystko po podłodze. Nienawidzę siebie. Zamknęłam szafę i zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Zamachnęłam się i uderzyłam w nie z całej siły pięścią. Kawałki szkła rozprysły się wokół mnie. Spojrzałam na swoją dłoń, po palcach spływała krew. Podniosłam jeden z kawałków. Mój brat powiedział, że mam coś do stracenia, ale co? Co mam do stracenia. Kurwa, miałam być silna. Będę. Rzuciłam szkło i usiadłam obok łóżka, opierając się o nie. Schowałam twarz w dłonie. Co ja chciałam zrobić... Nie wiem, czy będzie kiedykolwiek taki dzień, że poczuję ulgę od tego całego stresu. Teraz już czuję się chora. Zagubiona i bezbronna, taka właśnie jestem. Mogę udawać, że jestem silna, wiem co robić, ale po co? Kogo mam na to nabrać. Samą siebie?

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyWhere stories live. Discover now