Rozdział 43

761 48 8
                                    

Stałam bez ruchu z dłoniom na ustach i zaciśniętymi oczami, mimo że to już dawno przestało powstrzymywać łzy, które czułam na policzkach. Czułam, jakby czas się zatrzymał, ale mimo to odpowiedziałam w przeciągu sekundy, bez zastanowienia.

- Tak! – przez płacz ledwo mogłam cokolwiek powiedzieć, - Tak, tak, tak! – powtórzyłam, a chłopak wsunął mi na palec piękny pierścionek.

Rzuciłam się Harremu na szyję. Chłopak pocałował mnie i podniósł. Scena, jak z filmów, prawda? Co mogło pójść nie tak? Przecież Sarze Baker i Harremu Thompsonowi zawsze przytrafia się coś złego w najgorszej na to chwili. Ale nie tym razem. To jest moja chwila. Nasza chwila. Nie pozwolę tego zepsuć. Nikomu, ani niczemu.

- Kocham cię – wyszeptałam, gdy się od siebie oderwaliśmy – tak bardzo cię kocham.

Postawił mnie na ziemi i złapał za rękę. Wróciliśmy na drugą stronę bramki i powoli przechodziliśmy między trybunami.

- Dylan o wszystkim wiedział, prawda?

Harry pokiwał głową z uśmiechem. Wiedziałam, że coś dzisiaj z nimi było nie tak! Ale szczerze mówiąc, nie spodziewałam się. Naprawdę się nie spodziewałam. Po tym wszystkim co zaszło, mimo że nasza relacja bardzo się poprawiła, myślałam, że musi upłynąć więcej czasu. Ale cieszę się, jestem najszczęśliwsza na świecie, bo nie chciałam już czekać. Gdy znaleźliśmy się w samochodzie, Harry jeszcze pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy.

- Gdzie jedziemy? – spytałam, bo zauważyłam, że to nie droga do domu.

- Muszę cię komuś przedstawić.

- O! Komu?

- Wiesz, że jakiś czas temu nie było u mnie... dobrze. Narkotyki i tak dalej. – westchnął – Wtedy pomagali mi Jason i Isaac.

Gdy usłyszałam imię Isaac lekko się skrzywiłam. Tak miał na imię mój przyjaciel, przez którego miałam później ogromne problemy z zaufaniem. Ale on przecież nie mieszkał w LA, z resztą jaki jest procent możliwości, że to będzie on. Żaden. Cieszę się, że ich poznam. Chcę przywitać się z ludźmi, którzy nie byli przy Harrym, kiedy ja zawiodłam. Muszę im podziękować.

- Nie masz nic przeciwko? – spojrzał na mnie kontem oka.

- No co ty! – uśmiechnęłam się – Bardzo chętnie ich poznam.

- Cały czas mówiłem im o tobie, więc pasowałoby, żeby zobaczyli tą tajemniczą dziewczynę – zaśmiał się.

- Pewnie mnie znienawidzą, bo zakładam, że wiedzą, czemu byłeś w takim stanie, w którym cię zastali.

- Nie, – zaprzeczył szybko – mówiłem o tobie same dobre rzeczy. Tylko takie są prawdą.

- Dobra, dobra. Nie podlizuj się, już powiedziałam „tak" – mrugnęłam do niego okiem.

Jechaliśmy chwilę w ciszy, ale szybko ją przerwałam.

- Kto pomagał ci wybrać pierścionek?

- Sam wybierałem!

- Tak, to skąd wiedziałeś, że zawsze mi się podobały dokładnie takie?

- Znam cię na wylot – wzruszył ramionami, a ja posłałam mu niedowierzające spojrzenie – no dobra, Holly – przyznał – ale powiedziała tylko tak mniej więcej. Ten wybrałem sam. Podoba ci się?

- Harry, jest piękny. Idealny.

- Pasuje do ciebie.

Uśmiechnęłam się. Resztę drogi przegadaliśmy poruszając głupie, codziennie tematy. Harry podjechał pod mały dom przy jednej z oddalonych od centrum ulic. Mój chłopak... narzeczony zaparkował, a ja zlustrowałam dom.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyWhere stories live. Discover now