Rozdział 15

1.1K 48 3
                                    

- Co? – usłyszałam za sobą.

- O czym ty mówisz?

- Zostawcie mnie z Thompsonem – powiedział nagle.

- O co ci chodzi Dylan? – wiem, że powinnam go przepraszać, ale teraz byłam lekko zestresowana.

- Sara – Harry złapał mnie za ramiona z tyłu.

- Nie, nigdzie nie idziemy.

- Wyjdźcie – powiedział dobitnie mój brat i znów zaczął wpatrywać się przed siebie.

- Sara, idźcie, zaraz do was przyjdę – próbował uspokoić mnie mój chłopak.

Popatrzyłam na niego, potem na Dylana, przewróciłam oczami i pociągnęłam Holly za rękę na górę do mojego pokoju.

Harry's pov.

- Po pierwsze – zaczął Dylan – jesteś totalnym idiotą. Jak mogłeś uciec ze szpitala. Uciec – przeliterował.

- Przecież chciałem...

- Tak, chciałeś ratować moją siostrę, bo tak bardzo ją kochasz, super, ale czemu w taki sposób. Mogłeś do mnie zadzwonić jeśli wiedziałeś, zrobić cokolwiek innego – gdybym jej uwierzył, to bym tak zrobił – po 2, jesteś jeszcze większym idiotą. Prosić o pieniądze tych typów?! Oszalałeś?!

- Wisieli mi przysługę.

- Ale zażądałeś od nich o wiele więcej! – zaczął krzyczeć – A żeby tego było mało, powiedziałeś, że później ustalicie jak masz to oddać, żeby tylko przelali ci w tamtym momencie – no okej, to było głupie.

- Skąd to wiesz?

- A jak myślisz? Ojciec do mnie dzwonił – wstał i podszedł blisko mnie – oboje jesteśmy w dupie. Obiecałeś, że nie będziesz się już w to mieszał, nie z Sarą.

- A skąd miałem wiedzieć, że Mike znowu się pojawi.

- Ale czy to znaczy, że miałeś znowu robić syf z facetami, którzy sami nie wiedzą, czy wolą cię zabić, wziąć twoją dziewczynę, pieniądze, czy zniszczyć ci życie już do końca. Rozumiesz teraz? Nie wiesz czego oni zażądają. Jakby to był jeden, dwóch, a nawet trzech ja i mój ojciec byśmy zainterweniowali, ale sześciu? Kurwa, Thompson, sześciu? Wiesz w ogóle do kogo dzwoniłeś? – właśnie zrozumiałem, że naprawdę jestem w dupie – Nie należysz już do nas, miałeś nie należeć, miałeś zostawić to wszystko w spokoju, trzymać całe to gówno z dala od Sary. Znowu coś zepsułeś. Nie wiem, czy ty nie potrafisz w spokoju zająć się swoimi sprawami? Doceniam to, że ją wziąłeś od niego, naprawdę, dziękuję ci za to, szkoda, że teraz mamy jeszcze większe problemy. Ja pierdole – odwrócił się, złożył ręce i założył je za głowę chodząc po pokoju.

- Przepraszam – powiedziałem cicho.

- Co?

- Przepraszam – rzuciłem trochę głośniej.

- Ta – prychnął się – super, dzięki, że przepraszasz, wszystkie problemy zniknęły. Już lepiej nic nie mów.

- Co teraz mam zrobić – powiedziałem po krótkiej ciszy.

Zachowuję się jak tchórz, jakbym był słaby. Wiem, ale teraz naprawdę nie wiem co robić. Po prostu nie wiem. Dylan ma rację, zniszczyłem znowu życie Sary. Czemu ja jej nie uwierzyłem.

- Teraz to masz wrócić do szpitala. Widziałeś w jakim jesteś stanie? Spójrz w lustro. Odwiozę cię.

Chłopak zaczął przeszukiwać kieszenie, po czym zaklął pod nosem i wyszedł do góry. Co ja zrobiłem...

Sara's pov.

- Co oni tam tak długo robią?

- Rozmawiają – skomentowała Holly.

- Raczej krzyczą.

- Uspokój się Sara, to normalne, że Dylan jest wkurzony o to, co się stało.

- Powinien być zły na mnie, nie na niego. Coś jest nie tak.

Nagle do mojego pokoju wparował mój brat.

- Kluczyki – rzucił do Holly, która od razu wyciągnęła je z kieszeni i włożyła mu do ręki.

- Gdzie jedziesz?

- Nie powinno cię to interesować.

- Dylan przestań.

- Odwieźć do szpitala twojego cudownego chłopaka – powiedział z ironią.

Chciałam wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie ręką.

- A ty gdzie?

- Pożegnać się z nim.

- Nigdzie nie idziesz, jakoś bez siebie przeżyjecie. Holly pilnuj jej, ma stąd nie wychodzić – po czym trzasnął mi drzwiami przed nosem.

- No na pewno – znów próbowałam wyjść, ale tym razem dziewczyna pociągnęła mnie do tyłu.

- Zostań proszę.

- Nie, chce się pożegnać z moim chłopakiem – krzyknęłam prawie płacząc.

- Zostań Sara, potem się zobaczycie, lepiej teraz nie drażnij Dylana.

- Ale ja chcę iść...

Rozpłakałam się na dobre. Holly przytuliła mnie i zaczęła głaskać po głowie. To chyba przez te wszystkie emocje. Przeżyłam koszmar, a teraz czuję jakby przeżywała go drugi raz. Nie wiem co się dzieje, znowu. Mam już tego dość, traktowania mnie jak sześciolatkę.

- Spokojnie – powtarzała w kółko moja przyjaciółka.

Jak mam być spokojna. Cały czas żyję w stresie i strachu. Nie wiem czy tak powinno wyglądać życie. Naprawdę mam dość.

- Chyba powinnam się przespać – odsunęłam się od dziewczyny i wytarłam ręką oczy.

- Powinnaś – potwierdziła.

Zdjęłam z siebie niewygodne ubrania, które miały zapach alkoholu zmieszanego z potem. Powinnam się umyć, ale nie mam teraz siły. Najpierw się prześpię. Ubrałam t-shirt Harrego, trzy razy na mnie za duży i położyłam się na łóżku. Holly usiadła przy biurku i podparła się ręką. Zamknęłam oczy, ale cały czas czułam jej wzrok na sobie.

- Będziesz tu tak siedzieć?

- Tak, bo dobrze wiem, że gdy tylko bym wyszła, pobiegłabyś do Harrego.

Miała rację, na pewno bym to zrobiła. Ale wiem, że stąd nie pójdzie. Nic innego mi nie zostało, sen dobrze mi zrobi.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyWhere stories live. Discover now