Rozdział 17

1K 44 5
                                    

Harry's pov.

W nocy pielęgniarka przyszła do mnie, mówiąc, że ktoś prosi mnie do telefonu. Wystarczyła mu jedna noc. Jedna noc.

- Tak? – powiedziałem do telefonu.

- Taki jesteś sprytny? Oj Thompson – usłyszałem śmiech – chyba już nie jesteś dzieckiem? Myślałeś, że możesz tak po prostu odbierać to, co jest moje? – domyśliłem się, że mówi o Sarze, super podejście, skoro mówi o niej „to" – Nie odpuszczę tak łatwo, dobrze o tym wiesz. Czy twoja ukochana już wie, że zrobiłeś z jej życia jeszcze większe gówno? Wiem o długach – japierdole, niby skąd – powiedzmy po prostu, że popełniłeś dość duży błąd. Znowu.

- Czego chcesz? Na pewno nie chodzi ci o Sarę, dobrze o tym wiem.

- Szczerze? Chcę cię upokorzyć. Nie tylko przed nią, ale przed wszystkimi. Chcę, żebyś nie mógł spojrzeć w lustro bez wyrzutów sumienia i wstydu. Chcę, żebyś stracił w oczach wszystkich jakikolwiek szacunek, jeśli ktoś go w ogóle do ciebie ma.

- Nie możesz sobie po prostu odpuść. Słuchaj, oboje nie mamy nic do stracenia. Co ci to da. Nie mów, że satysfakcję, bo ona będzie tylko chwilowa. Kiedyś też tak robiłem, byłem taki sam jak ty. Wiesz o tym. Wyżywanie się na innych nie dawało mi szczęścia. Mike pozwól sobie żyć.

- Co ty kurwa wiesz o moim życiu? - po głosie mogłem rozpoznać, że wyprowadziłem go z równowagi.

- Akurat dużo, bo żyłem tak samo. Ale to nie było życie...

- Zamknij się – przerwał mi – sprawa jest prosta. Zostawiasz Baker i daję jej spokój. Tobie nigdy nie odpuszczę. Nie próbuj mnie przekonać jakimiś głupimi tekstami o życiu, jak chcesz się pobawić w psychologa, to zacznij od siebie.

Bez Sary i tak nie będę umiał sobie poradzić. To ona sprawiała, że przynajmniej próbowałem być najlepszą wersją siebie.

- Mam już dość zabawy w kotka i myszkę. Twój czas się skończył. Masz z nią zerwać teraz.

- Jestem w szpitalu.

- Na pewno do ciebie przyjdzie rano. Uwierz, dowiem się – powiedział i rozłączył się.

Odłożyłem telefon na szafkę. Uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę za łóżkiem. Może Dylan miał rację?

***

Wyszedłem ze szpitala niecały tydzień temu. Minęły prawie trzy tygodnie od kiedy nie widziałem Sary. Nie wiem co się z nią dzieje, w jakim jest stanie. Sara zablokowała mój numer. Holly nie odbiera ode mnie telefonów. Tyler powiedział, że mam do nich nie dzwonić i przestać zachowywać się jak rozpieszczony gówniarz. Ma rację, dokładnie tak się zachowałem. Ale nie chciałem ryzykować jej śmiercią. Może zachowałem się jak tchórz. Na pewno się tak zachowałem. Mike dopiął swego, nie mogę spojrzeć w lustro. Widzę w nim tchórza. Oprócz tego, Mike zadbał o to, bym przypadkiem na chwilę nie poczuł spokoju. Na początku do mnie dzwonił, ale gdy przestałem odbierać nagrywa się na pocztę lub pisze wiadomości, w których wywleka na wierzch rzeczy, które robiłem w przeszłości. Mam tego dość. Wybrałem jego numer, długo nie czekałem na odpowiedź.

- Co się stało Thompson, minęły dopiero trzy tygodnie.

- Spotkajmy się, dzisiaj – szybko rzuciłem.

- Skąd wiesz, że nie jestem za granicą?

- Nie obchodzi mnie to. Możesz wybrać miejsce.

W słuchawce nastała cisza. Pewnie próbował przeanalizować co chcę zrobić. Idiota.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz