Rozdział 40

694 35 1
                                    

Ból. Rozczarowanie. Smutek. Złość. Zraniłam go. Złamałam mu tymi słowami serce. Zrobiłam to, czego przysięgałam nigdy nie zrobić.

- Nie, Sara, nie mówisz tego na poważnie – nadal miał nadzieję.

- Ryan, ja przepraszam – chciałam złapać go za rękę.

- Nie dotykaj mnie – odsunął się – nie wierzę, że to zrobiłaś. Po prostu... nie wierzę – podniósł ręce – nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Jesteś pieprzoną oszustką. Wykorzystywałaś mnie.

- Nie, Ryan, to nie prawda. Nie wykorzystywałam cię.

- Czyli co? W jeden dzień przestałaś mnie kochać?

- Nadal cię kocham.

- Kurwa, ty się słyszysz?

- Ale boję się, że bardziej niż ciebie, kocham obraz naszej wspólnej przyszłości. Nie mogę być z tobą, bo wiem, że nie zmieniam się na lepsze.

Ryan pokręcił głową, podniósł z kanapy swoją bluzę, telefon, ubrał buty i podszedł do drzwi. Podbiegłam do niego, ale znowu się odsunął.

- Nie chcę cię znać.

Wyszedł trzaskając drzwiami przed moją twarzą. Straciłam go. Na zawsze. Musiałam to w końcu zrobić, ale czemu to tak bardzo boli. Oparłam głowę o drzwi i zaczęłam płakać jak dziecko. Nie powinnam płakać. Przecież zrobiłam to, co chciałam. Nagle poczułam jak ręce Harrego oplatają mnie w pasie. Przytulił mnie. Stałam chwilę, bo potrzebowałam bliskości, ale nie mogę pocieszać się kimś innym. Nie mogę zawsze liczyć na to, że ktoś będzie tutaj dla mnie.

- Muszę pobyć chwilę sama – odwróciłam się do niego.

- Nigdy nie przestałem w nas wierzyć, Sara, nigdy. Dobrze zrobiłaś, a to co mówiłaś.... Że nie mamy przyszłości. To prawda. Nie mamy przyszłości. Ale możemy ją sami zaplanować. Nikt nie musi nam zazdrościć, skoro ja już zazdroszczę sobie, że cię mam. Nie płacz...

- Jak mam nie płakać? Kochałam go, rozumiesz?

- To było kiedyś.

- Kocham go dalej, ale w inny sposób. Nie chciałam go tracić.

- Jak sobie to wyobrażałaś? Nie możesz mieć nas obu.

- Słucham?

- Nie, nie o to mi chodziło – zaczął się plątać.

- Proszę cię wyjdź.

- Sara, przepraszam, nie to miałem na myśli.

- Harry – przerwałam mu – wyjdź.

Chłopak popatrzył na mnie zawiedzionym wzrokiem, zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Odwróciłam się plecami do drzwi i zamknęłam je niechętnie. Usiadłam na ziemi i oparłam się o nie. Schowałam głowę w rękach i błagałam w myślach, żeby ten moment się skończył. Żeby ten dzień się skończył. Żeby moje uczucia się skończyły. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni i wybrałam numer Dylana.

- Możesz już przyjść – westchnęłam.

- Czemu płaczesz?

Rozpoznał od razu. No tak, w końcu jest moim bratem.

- Powiedziałam, że możesz już przyjść – rzuciłam, po czym się rozłączyłam.

Wstałam powoli z podłogi i przeniosłam się na kanapę, by znowu bezwładnie opaść. Nagle drzwi otworzyły się z impetem, a w progu stanął nie kto inny, tylko Harry. Mówiłam mu, żeby poszedł. Trzasnął drzwiami, podszedł do mnie i przykucnął. Co jest do cholery, ma stąd iść.

- Nie – powiedział stanowczo – nie zostawię cię kolejny raz. Nigdzie nie pójdę.

- Harry, idź stąd, do cholery, nie mam ochoty na rozmowę.

- Nie musimy rozmawiać.

Harry's pov.

Usiadłem obok dziewczyny i złapałem jej rękę, którą mocno ścisnąłem. Wiedziałem, że nie chciała być sama, znałem ją za dobrze. Mimo że na zewnątrz była inna i nie chodzi mi o wygląd. Przyzwyczaiła się do bycia adorowaną, do tego, że zawsze dostawała to, co chce. Zaczął się w niej rodzić egoizm, którego wcale nie ukrywała przed innymi. Ale w środku, może głęboko, może całkiem zanikła jej delikatność. Już nie bała się być skrzywdzoną, to ona krzywdziła. Bawiła się mną, ale Ryanem też. Może to głupie z mojej strony, ale wiem, że nie zrobiła tego specjalnie, po prostu to wiem. A teraz, gdy w końcu musiała wybrać, uderzyły ją konsekwencje. Uderzyły ją uczucia, które z całej siły przez tak długi czas ukrywała.

- Powiedziałam, żebyś mnie zostawił – dziewczyna warknęła przez łzy.

Wyrwała rękę z mojego uścisku i wstała. Odwróciła się do mnie plecami. Słyszałem jak pociągnęła kilka razy nosem i wzięła głęboki oddech. Próbowała zatrzymać łzy.

- Czemu to robisz? – spytałem spokojnym głosem.

- Co robię, Harry?! Co takiego robię! – nie obróciła się.

- Udajesz.

- Taka praca – prychnęła.

- Dobrze wiesz o co mi chodzi – nie odzywała się – Kochałaś go? – cisza – Pytam, czy go kochałaś. Sara...

- Tak – odpowiedziała krótko, a w pokoju nastała śmiertelna cisza.

- To czemu wybrałaś mnie?

- Zdałam sobie sprawę, że ciebie kocham bardziej.

- Skąd mam wiedzieć, że za rok, miesiąc, a może tydzień, nie zrobisz ze mną tego samego, co z nim? – wstałem i stanąłem za dziewczyną.

- To znaczy?

- Sara, nie wiem czemu go bronię, ale on cię naprawdę kochał. Zraniłaś go...

- Harry o co ci chodzi?! – przerwała mi i obróciła się z impetem.

- Zmieniłaś się – nasze twarze dzieliły centymetry.

Dziewczyna miała chłodny wyraz twarzy, ale oczy zdradzały prawie wszystko. To wszystko ją przytłaczało.

- Zmieniłaś się. Nie wiem kto przede mną stoi. Widzę oschłą, smutną i egoistyczną dziewczynę, która bawi się uczuciami innych. Kim jesteś – popatrzyłem jej w oczy, była zszokowana.

Sara nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Tylko tyle emocji zdołało uciec spod jej twardej maski. Wolałbym, żeby na mnie nakrzyczała, uderzyła, wpadła w histerię, a nawet zaczęła się śmiać. Wtedy wiedziałbym, że ona jeszcze cokolwiek czuje. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Bolało mnie to co robi, bolało mnie, bo ją kocham. Nagle do salonu wszedł Dylan. Zlustrował mnie wzrokiem i uśmiechnął się.

- Wiedziałem!

Po chwili jednak uśmiech zszedł mu z twarzy, spojrzał na mnie pytająco, ale nie odpowiedziałem. Popatrzyłem znów na Sarę, ale nic się nie zmieniło. Podszedłem do drzwi, a gdy już miałem wyjść rzuciłem tylko:

- Jak Sara wróci powiedz jej, żeby się do mnie odezwała. Tęsknię.

- O co chodzi... Sara, co ty zrobiłaś – usłyszałem głos Dylana zanim zamknąłem drzwi.

Wyciągnąłem telefon, próbując odczytać nagromadzone wiadomości, ale nie byłem w stanie. Obraz był zamazany, a ja coraz bardziej próbowałem powstrzymać łzy. Żałosne. Jestem na siebie zły, a na Sarę wściekły. Powinienem być zadowolony, prawda? Tego oczekiwała. Chciała, żeby było jak dawniej, żebyśmy zapomnieli o całych dwóch latach. Dwóch, pierdolonych, latach. Nigdy nie będzie, jak kiedyś. Zmieniłem się, ona też jest zupełnie inną osobą. Podświadomie wiedziałem, że już nie wróci Sara, którą znałem. Skoro tak bardzo chcę przywrócić tamtą dziewczynę, to czy naprawdę kocham tą? Właśnie na tym polega problem. Mimo jej egoizmu, zabawy uczuciami i wielu innych zmian kocham ją, tak samo, jak kochałem ją kiedyś. Może nawet bardziej...

W tym momencie moje przemyślenia przerwało mocne uderzenie. Z całej siły uderzyłem w twardy asfalt, zamykając oczy. Usłyszałem tylko przekleństwa wypowiedziane męskim głosem i otwieranie drzwi. Nie zdążyłem otworzyć oczu, poczułem ogromny ból głowy, po czym przestałem czuć cokolwiek.

Póki Śmierć Nas Nie RozłączyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz