52.

1.7K 181 308
                                    

W poprzednim rozdziale:

"Tak, nie mylisz się,
George już dzisiaj nie wróci, ale nie martw się,
dopóki nie wezwiecie policji, nic poważnego mu się nie stanie.

- CBSLR"

Teraz już wiadomo, kto to zrobił. Bo tylko jedna pizda w tym całym mieście jest tak głupia i ma do nas problem — zaśmiałem się, podając kartkę przyjacielowi.

Gdzie jesteś George?

---

POV. George

Nastała cisza po ostatnich słowach "Nic ci to nie da". Nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, z kim jestem i nie wiem czego mam się spodziewać.

— Myślę, że jesteś dość zdezorientowany, co jest normalne w tej sytuacji, a bynajmniej powinno — mówił nadal tajemniczy głos.

— I czego niby oczekujecie ode mnie? — zapytałem, próbując zdjąć przepaskę mięśniami twarzy.

— Nie wariuj. Jak przyjdą osoby, co zleciły nam porwanie ciebie, to się wszystkiego dowiesz. Dalley, zdejmij mu przepaskę — rozkazał mężczyzna, a następnie dostrzegłem światło.

Spojrzałem przed siebie. Zobaczyłem dość wysokiego mężczyznę, tego samego, który podawał się za policjanta. Nic dziwnego. Następnie za siebie i znowu to samo, tylko że widziałem tego drugiego 'policjanta'.

Rozejrzałem się po pokoju. Same betonowe ściany, żarówka i dwa krzesła. Jedno, na którym siedziałem związany i drugie, na którym siedział ten drugi oprawca.

— Nas nie musisz się bać. Na parę dni będziesz tutaj przesiadywał, potem szef ogarnie ci jakiś pokój, abyś nie narzekał. Łaskawy jest — uśmiechnął się, krzyżując ręce.

Usłyszałem miaukniecie.

— Patches! —  szepnąłem.

— To kocirzysko? Nie łatwo dało się złapać, ale było warto. Podziałało.

— Porwaliście Patches?

— Szef dobrze wie, jak bardzo ten Clay kocha tego kota. Poświęciłby dla niego wszystko. Nie mieliśmy pewności, kto znajdzie tego kota, ale na każdego z was mieliśmy jakiś plan. Szczęście, że to ty go znalazłeś. O ciebie w głównej mierze chodziło.

— To wszystko? 

— Naprawdę w takiej sytuacji pyskujesz? Kiedy możesz otrzeć się o śmierć? — zapytał misternym głosem.

— Porwaliście mnie dla jakiegoś powodu, to chyba jasne, że na tę chwilę nie będziecie chcieli mnie zabić — wyjaśniłem racjonalnie. 

— Nie jesteś taki głupi — pochwalił mnie.

— Umiem łączyć fakty.

— Ale sprawa ze Stacey coś długo ci zeszła — drażnił mnie kolejnymi słowami.

Usłyszeliśmy głośne kroki w korytarzu. Drzwi otworzył się, a w nich zobaczyłem tę osobę, której mogłem się spodziewać.

— Ajajaj, widzę, że wszystko idzie dobrze.— wszedł do pomieszczenia. — Dalley, Collie, możecie nas zostawić samych? — zapytał uprzejmie.

Obaj faceci wyszli, zamykając za sobą drzwi.

— Teraz mogę się tobie bliżej przyjrzeć — obszedł mnie naokoło, następnie wziął krzesło i przysunął je blisko mnie, po czym usiadł na nim. — Naprawdę jesteś niezłym ziółkiem.

— Czego chcesz? — zapytałem, odsuwając swoją twarz od jego.

— W tym momencie? Tylko ciebie. — uśmiechnął się szczerze.

Przeraziło mnie to.

Podobnego wzrostu co Dream, brunet, średniej budowy, ubrany jak przeciętny człowiek. Ale daleko mu było do "normalnego człowieka", bowiem tak normalny człowiek się nie zachowuje.

Jak najbardziej próbowałem się opanować, utrzymać spokój i powagę.

— Gdzie ja do cholery jestem? Wątpię, że poprzedni twój argument był prawdziwy — na końcu zdania zadrżał mi głos.

— Czyli Clay ci nie mówił? Ohh — westchnął z udawanym żalem — Smutno jest zapomnieć przyjaciela~ — wydał się smutny, ale z przestępczym grymasem. 

— Mylisz się. Mówił mi o tobie i kazał na ciebie uważać — popatrzyłem się głęboko w jego oczy. A on po chwili przymrużył je z ciekawości.

— Widzisz? Nawet go nie posłuchałeś — mówił dalej — Ale ja nauczę cię posłuszeństwa, co do osoby mającej przewagę nad tobą — pochylił się do przodu, łokcie oparł o kolana, twarz oparł o ręce. — nadal się mnie przyglądał.

— "Przewagę?" — zapytałem, nie zrozumiawszy za pierwszym razem.

— A co mi zrobisz ze związanymi rękoma i nogami? George, życie to nie film — przystopował na chwilę, przeskanował moją twarz — Zawsze wiedziałem, że Dream ma gust co do mężczyzn — powiedział po cichu, następnie wstał z krzesła i ruszył w stronę drzwi, nie mówiąc już nic. Otworzył je i ujrzałem znów tych samych typków co wcześniej.

— Zmieniam plan — powiedział, po czym zatrzasnął drzwi, zostawiając mnie samego.

Nie miałem pojęcia, co mógłbym zrobić w tym momencie. Właściwie to nawet nie mam żadnej opcji.

Po niedługiej chwili drzwi znowu się otworzyły i do pomieszczenia weszła Patches — moja jedyna nadzieja.

---

710 słów

Dzisiaj powinien być jeszcze jeden rozdział.

Love y'all

Teorie

Kącik myśli

15:00 20/11/2021


Zawsze i na zawsze || DreamNotFoundWhere stories live. Discover now