55. Akcja "Zwab"

2.1K 174 591
                                    

TW. Pistolet, śmierć, krew, mocny język.

W poprzednim rozdziale:

Zanim się w pełni zorientowałem i zdążyłem zareagować, krew zdążyła już wypłynąć, brudząc ręce mężczyzny. Wydałem z siebie głośny, lecz stłumiony jęk. Nie mogłem mu pozwolić, aby mój ból był dla niego energią i jeszcze bardziej go podsycał.

Podał narzędzie najbliższemu mężczyźnie, a ten w zamian, podał mu bandaż. Obwinął mi rękę, a następnie puścił ją.

— To dopiero początek. Będziesz mi odpowiadał na wszystko, co się ciebie zapytam. Od dzisiaj ty jesteś moim skarbem wiedzy — wstał z krzesła i ruszył w stronę okna.

— Dobrze. — odpowiedziałem prawie od razu, a on odwrócił się ze zdziwieniem w moją stronę.

Widzę, że się jednak dogadamy — spojrzał na świat zza małego okna. A następnie znowu wrócił do mnie. Stanął przede mną i schylił się do mojego poziomu — Widzimy się jutro.

---

POV. George 

Bryce jeszcze chwilę się na mnie patrzył.

— Zalecam ci napicie się wody — zaproponował. — Rozwiążcie go i dajcie mu się wyspać. Jutro będzie musiał bardzo się postarać.

Mężczyźni rozwiązali mnie i wyszli za ich szefem. Znowu zostałem sam. Siedziałem na krześle nadal w tej samej pozycji, jednak mój wzrok skupił się teraz na butelce, która stała na obskurnym stoliku. Szczerze? Myślałem, czy też jej nie wypić, ale coś mi tu nie pasowało. Niemożliwe zdawało mi się to, że Bryce chciał mi cokolwiek zrobić na dobre. Nie widziałem go z cechami ludzkimi po tych wszystkich jego słowach i czynach w moją stronę.

Nadal skupiałem się na butelce i przeźroczystej jej zawartości. Niby nic nadzwyczajnego. Starałem się dostrzec, czy coś w tym nie pływa. Gdyby coś dosypał raczej malutkie obce ciała, pływałyby. Gorzej z dolaniem, wtedy wyszłaby z tego mieszanina jednorodna i nie można by na pierwszy rzut oka rozdzielić tego i rozpoznać, że coś jest nie tak.

Segregowałem minusy i plusy wypicia tego.

Plusami tego, gdyby było to otrute, jest to, iż po prostu bym umarł i nie musiał się męczyć. Jednak gdyby nic nie było tu majstrowane, to napiłbym się zwykłej wody.

Minusami jednak jest Dream. Raczej nie byłby zadowolony śmiercią przyjaciela, ukochanej osoby. 

Kuźwa! Czemu zastanawiam się nad wypiciem wody z walonej butelki! 

Myśląc racjonalnie. Bryce po coś mnie tu trzyma, jeszcze mnie nie zabił, to chyba czegoś oczekuje. 

Dobra wypije to.

Wstałem z krzesła i chwyciłem po drodze do łóżka plastikową butelkę. Usiadłem na materacu i popatrzyłem na butelkę. Przerzuciłem ją 3 razy między lewą a prawą ręką, zanim w końcu postanowiłem ją otworzyć. Napiłem się trochę i próbowałem wyczuć jakiś nietypowy smak. 

Nic nie poczułem.

Kontynuowałem picie, aż do momentu, kiedy już tego nie potrzebowałem. Wstałem i odłożyłem z powrotem butelkę na niebieski stolik. Poszedłem na środek pokoju. Stanąłem w pozycji, w której ręce miałem na biodrach. Jak zawiedziona mama. Szukałem jakiegokolwiek wyjścia oprócz drzwi i okna. Patrzyłem po wszystkich meblach, co na wszelki wypadek mógłbym wziąć na samoobronę na kolejny raz. Jeżeli go doczekam. Jeżeli będzie taka potrzeba. Trzeba myśleć na zapas w tej chwili.

Zawsze i na zawsze || DreamNotFoundWhere stories live. Discover now