53. kontrowersja*

2.3K 201 516
                                    

media(tło): yitus na twitterze

!!TW: Nóż!!

!!TW: Mocny język, kontrowersja!!

W poprzednim rozdziale:

— "Przewagę?" — zapytałem, nie zrozumiawszy za pierwszym razem.

— A co mi zrobisz ze związanymi rękoma i nogami? George, życie to nie film — przystopował na chwilę, przeskanował moją twarz — Zawsze wiedziałem, że Dream ma gust co do mężczyzn — powiedział po cichu, następnie wstał z krzesła i ruszył w stronę drzwi, nie wypowiadając żądnego słowa. Otworzył je i ujrzałem znów tych samych typków co wcześniej.

Zmieniam plan — powiedział, po czym zatrzasnął drzwi, zostawiając mnie samego.

Nie miałem pojęcia, co mógłbym zrobić w tym momencie. Właściwie, to nawet nie mam żadnej opcji.

Po niedługiej chwili drzwi znowu się otworzyły i do pomieszczenia weszła Patches — moja jedyna nadzieja.

---

POV. George

Podeszła do mnie i wskoczyła na mnie, łasząc się. 

— Patches co my teraz zrobimy? — spojrzałem na nią zrezygnowany, a następnie rozejrzałem się dokładniej po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegoś pomysłu na wydostanie się.

Nagle Patches wskoczyła jeszcze wyżej i dostała się na okno, którego nie dało się niestety otworzyć.

— Dobre sobie, ale nie uda się to — szepnąłem, próbując ją zgonić. Znowu usłyszałem dźwięki zza drzwi, ktoś znowu chodził po drugiej stronie. Można było usłyszeć również szemry i czasem podnoszony bardziej głos. Znowu ktoś otworzył drzwi.

Do pokoju, jeżeli tak można go nazwać, wszedł znowu brunet.

— Tęskniłeś? — zapytał z uśmiechem, od razu zamykając drzwi. Spojrzał na Patches, lekko westchnął i przewrócił oczami. Podszedł do mnie i znów usiadł na krześle — Jak ci się podoba? — zadał pytanie.

— Dość przytulnie jak na gównianie urządzony pokój, bynajmniej nie śmierdzi — uśmiechnąłem się. Gdybym nie wiedział o nim nic, bałbym się go jak cholera.

— Zadziorny jesteś. Podoba mi się to — skomplementował mnie, przysuwając się coraz bliżej. Siedział cicho. Może wykonywał jakiś chwyt psychologiczny? Jakoś chciał na mnie zadziałać? — Ale radzę się tak do mnie nie zwracać. Nie jestem twoim przyjacielem — Nagle wyjął nóż, ostrze, coś ostrego. 

Nie było już tak spokojnie, nastała przerażająca aura. Schylił się i przeciął linę, która związywała moje nogi. Może jednak nie chce zrobić mi krzywdy?

— Czego chcesz? — znowu zadałem to pytanie. Będę je powtarzał aż do skutku.

— A ty nadal to samo? — jęknął ze znudzenia.

— Raczej wole wiedzieć, jakie mój oprawca ma widzenie i jaki jest powód zamieszania mnie w nie — rozluźniłem nogi, a następnie rozdzieliłem je, aby nie były ze sobą.

— Miałem zamiar cię zabić, aby mieć Clay'a na swoją własność, ale mi się spodobałeś — usiadł, trzymając nadal ostrze w ręku — Z fascynacją będę na ciebie patrzeć, jak cierpisz, George.

— Nie zrobisz tego, Bryce — zaparłem się.

— 'Bryce'? Jednak powiedział ci moje imię. Jak miło z jego strony. Inaczej się czuje, kiedy słyszę je z twoich ust. — uradował się wręcz na tę wieść — Nawet nie wiesz jak dobrze, że wyręczył mnie z zapoznaniem. Na pewno dużo złego o mnie mówił — powiedział zamyślony. — Dziwka z niego też niezła była — zerwałem się z krzesła ze złości, a bynajmniej spróbowałem. Związane ręce nie pozwoliły mi na łatwe powstanie.

Zawsze i na zawsze || DreamNotFoundWhere stories live. Discover now