| 2 |

123 7 0
                                    

   Jimin odsunął się gwałtownie od biurka, niemal nie wywracając się razem z krzesłem. Starał się ustawić tak, by nie mieć możliwości spojrzenia za okno, za którym musiało już się robić ciemno. Przeczesał zdrętwiałymi dłońmi dość ciemne blond włosy, łapiąc głębsze oddechy. Obraz przed jego oczyma powoli wracał do normy po wielogodzinnym wpatrywaniu się na zmianę w papiery i monitor. Ostatni projekt wykończył go nie tylko psychicznie, ale i fizycznie, ale powoli zmierzał ku końcowi. Jego wyciszone biuro na szczęście blokowało irytujący szmer z korytarza, dzięki czemu przynajmniej żadnemu z jego pracowników nie obrywało się za samą egzystencję. Ale z negatywów nawet nie usłyszał, gdy ktoś podszedł do drzwi, dopiero zwracając uwagę na ich otwarcie i wlewający się do środka harmider, zanim drzwi znów się zamknęły:

- Yejoo, wyjdź zanim wyleje na ciebie swój nastrój, bo nie jesteś niczemu winna,

- Chciałam tylko prosić, żebyś poszedł już do domu. Jest późno, a na kamerach widać, że twój komputer jest na chodzie od samego rana. Wykończysz się szefie,

- Muszę jeszcze tylko wysłać kilka maili. Nie musisz się martwić. - Park miał całkiem dobrą relację ze swoją sekretarką. Pracowała u niego drugi rok, ale ani raz go nie zawiodła, przez co nawet nie za bardzo zwracał uwagę na to, czy ta go tytułuje jak należy. Yejoo była niewielką dziewczyną o krótkich ciemnych włosach i czarnych okularkach, które często zsuwały się z jej nosa. Jimin obiecał sobie kupić jej nowe na jakieś urodziny czy coś, ale ta nie była głupia i zbywała jego prośby o podanie wady wzroku, wiedząc że oprawki byłyby warte przynajmniej dwie jej wypłaty. Firma blondyna mimo swojej średniej wielkości zarabiała całkiem niezłe pieniądze na swojej linii nietypowych perfum, o które niektóre kobiety wręcz się biły, szczególnie gdy ich znajoma miała nowszy zapach. I choć Park nie przykładał aż takiej wagi do zarobków, to jednak zdarzało mu się używać ich trochę więcej niż wypadało, choć im więcej też zarabiał on, tym więcej przypisywał swoim pracownikom. W końcu zasłużyli,

- Nie lubię stawiać szefowi ultimatum, ale jeśli nie pójdzie pan do domu teraz, to-,

- Litości Joo, pół godziny. - uniósł lekko głos, prostując się na krześle, pierwszy raz patrząc w jej kierunku - Pół godziny mnie nie zabije, a nie będę musiał tego jutro ogarniać, dobra? Zaraz potem pójdę do domu i nawet na dowód nabazgram ci uśmieszek na kartce. A teraz idź, zaparz sobie herbatę, albo wyjdź wcześniej do domu, bo skoro się tak plątasz, to pewnie już skończyłaś.

   Drzwi trzasnęły, a Park odetchnął z ulgą. Podniósł się z miejsca, spoglądając z niesmakiem na czerń świata zewnetrznego, której tak bardzo nie chciał widzieć. Ale musiał uchylić okno, inaczej chyba by zdechnął w tym zaduchu. Pociągnął za klamkę, zanim wbił dłonie w dół swoich pleców, strzelając kręgosłupem. Lekki ból zalał jego ciało, ale dał ukojenie, bo aktualnie nie czuł swojego tyłka, który zdrętwiał już jakąś godzinę temu i naprawdę potrzebował odwrócenia uwagi od tego dziwnego uczucia.

   Jimin wrócił do biurka. Ledwie usiadł na krześle i się do niego przysunął, a pomieszczenie wypełnił dźwięk przychodzącego połączenia. Odebrał od razu, zaciskając razem usta:

- Park Jimin - wypowiedział zirytowany głos,

- Lee Junhan - odparł tym samym tonem,

- Dzwoniła Yejoo,

- Kurwa - zaklął szeptem, przytykając dłoń do oczu,

- Do domu Park,

- Cztery pieprzone maile. Czy nie możecie wytrzymać aż wyślę cztery pieprzone maile?,

- Słuchaj, albo idziesz do domu w tej chwili, albo ja za minute tam wpadam i zaciągam cię do niego siłą. Co wolisz?,

- Jesteś okrutny. Wiedziałem, że pozwalanie wam wymienić się numerami to beznadziejny pomysł. Głupi wierzyłem, że się zejdziecie i po to wam ten przeklęty kontakt,

- Wybacz Jiminnie, ale oboje wiemy, że często się przepracowujesz i jako twój przyjaciel muszę mieć jakiś wtyk w okolicy twojej pracy. I tak się ciesz, że do dwudziestej pierwszej nie kazuję jej dzwonić, choć powinieneś wychodzić max o osiemnastej,

- Wiem wiem...to dasz mi skończyć te maile?,

- Oczywiście. - oświadczył radośnie - Jutro z samego rana,

- A-

- Nie. Spiesz się, bo zostawiłem ci obiad na klamce od drzwi i zaraz albo wystygnie, albo jakiś menel ci go ukradnie i będziesz głodował, a się starałem,

- Nie podpaliłeś się? - zaśmiał się, wyłączając komputer. Czym jak czym, ale domowym obiadem ugotowanym przez przyjaciela nie wolno gardzić,

- Nawet nie. - zawahał się. Spalił garnek, jak nic - Słuchaj, jutro pracujesz tylko do południa. Potem cię zastąpię na trochę, a wieczorem jakoś odpoczniemy oboje. Co ty na to?,

- Brzmi, jak zaproszenie na randkę,

- Dobra, wal się. W takim razie plan B,

- Na czym polega? - zaciekawił się,

- Zamknę cię na klucz na całą dobę w twoim własnym domu. Skoro gardzisz moją obecnością, to będziesz tam siedział sam,

- Przepraszam?,

- Nieszczere. - stwierdził obrzydzony - Ale niech będzie. A teraz spieprzaj do domu, bo nie chce mi się do ciebie jechać, Park,

- No już idę - wywrócił oczyma, otwierając drzwi - Słyszysz ludzi? Wyszedłem,

- W takim razie do jutra - rozłączył się.

   Jimin pokręcił głową. Czasami nie dowierzał w nadopiekuńczość swojego przyjaciela. Jasne, cieszył się jego troską i w ogóle, ale nie zmieniało to faktu, że czasami czuł się przez niego jak dziecko i to nieraz negatywnie. Zabawne za to były sytuacje, gdy Park zaczynał się z kimś spotykać. Junhan przeprowadzał wtedy istne przesłuchanie dwóch stron po czym dopiero oceniał czy pozwoli temu delikwentowi na przejęcie jego Jiminniego. Swego czasu Park podejrzewał go nawet o to, że może jest zadrosny i po prostu blondyn mu się podoba, ale Hannie był typem człowieka, który nie umiał kryć swoich myśli i uczuć, a już tym bardziej, gdy jest pytany wprost. Zdegustowanie na twarzy przyjaciela oraz tekst ,,Że ja? Z tobą? Ja się nad ciebie nie wybieram, a odwrotnie nie pozwolę" dosadnie dał mu do zrozumienia, że ich przyjaźń, choć bliska, jest całkowicie bezpieczna. Ale jego pracoholiczny tyłek z racji na czujne spojrzenie Yejoo już nie był taki bezpieczny. Posłał kobiecie zirytowane spojrzenie, zaraz wychodząc z budynku. To nie tak, że Park słuchał każdego polecenia Junhana, o nie! Po prostu wiedział, że dziś wyjątkowo za długo był w pracy i że przyjaciel zaraz naprawdę wpadnie i narobi mu siary przed pracownikami i to bez względu na to czy Jimin słuchałby go ze spuszczonym ogonem (na co nie było pieprzonej szansy, halo, szef firmy miałby się korzyć?) czy odpyskowałby i wszczął wojnę. Dlatego lepiej było ten jeden raz odpuścić. Szczególnie, że kupiła go wizja darmowego obiadu.

Starry Eyes | YoonMinWhere stories live. Discover now