| 9 |

93 8 0
                                    

Lee Youngsik siedziała za stołem w jadalni. Było już dość późno, ale nie miała wcześniej czasu na kolację, teraz dopiero mając chwilę dla siebie. I to dość długą chwilę, dlatego kolejny raz z dumą oglądała zdobyte nagranie. Wedle obietnic (wysoko opłacanych za ich dotrzymanie) nie wysłała go dotychczas nikomu, ale za to zakupiła specjalny kabel, który miał pomóc jej jutro wyemitować warte tysiące, jeśli nie miliony, nagranie na cały świat. Po cichu liczyła, że choć znaleźne 10% ceny podawanej za głowę Agusta przypadnie jej w podzięce. Może nawet przysłuży się do ujęcia wszystkich? Za ich wartość na spokojnie kupiłaby sobie nowy samochód, który zapewne jej się przyda, jeśli ten cały s-gang dorwie jej aktualny.

Jej uwagę zwrócił głos dobiegający spod drzwi. Brzmiał dość wysoko, jakby należał do nastolatka i to wyjątkowo przerażonego. Podniosła się z miejsca, chcąc zobaczyć czy ktoś nie potrzebuje pomocy, ewentualnie podsłuchać rozmowę sąsiadów. Przeczesała dłonią długie rude włosy, przekręcając zamek. Ledwie uchyliła drzwi, ktoś popchnął ją na podłogę, a krzyk uwiązł jej w gardle tak nagle, jak nagle zobaczyła wymierzoną w swoją twarz lufę. Cisza na korytarzu oznaczała, że nikt nie ma pojęcia o tym, co ma tu miejsce:

- Telefon,

- Na stole, bierz jeśli chcesz. - zapewniła, uśmiechając się przez łzy - Weź wszystko, tylko schowaj to ustrojstwo,

- Nie zabijam niewinnych. Mam ku temu swoje powody. - zniżył nieco broń, patrząc łagodnie w oczy kobiety, która jakby odetchnęła z ulgą - Ale ty za dużo pamiętasz, prawda? Możesz mi nadal zaszkodzić,

- Nie nie! Jakby ktokolwiek pytał, ja nic nie wiem, proszę - złożyła razem dłonie,

- Nie jesteś niewinna - zauważył,

- Ale życie to życie, tak?! Nie możesz ot tak-,

- Nie mogę. - zgodził się. Przymknął na ułamek sekundy oczy, czując wręcz fizyczny ból od wracających do niego obrazów, o których kiedyś usłyszysz. Z ich powodu obiecał sobie nigdy więcej nie zabijać. W rzeczywistości nie tylko niewinnych, a całkowicie nikogo. Przynajmniej własnymi rękoma - Ale on tak. - jak na przygotowaną idealnie scenę, zza drzwi wpadł wysoki cięty na krótko blondyn. Karl był jednym z członków m-gangu, z którym jako jedynym Yoongi zachował kontakt, raczej nie nawiazując więzi z innymi psami papy. Mężczyzna sprawnie odebrał od Mina broń, czekając na sygnały - Idę po telefon. Nie nabrudź za bardzo i wyprowadź mnie potem tak, żebym tego nie widział.

Gdy jego dłoń spotkała się z chłodnym metalem, padł wystrzał. A po nim jeszcze dwa kolejne.

Samochód...ogień...krzyk...

Dwa kucyki, fioletowa kurtka...

Starry Eyes | YoonMinWhere stories live. Discover now