| 26 |

76 7 0
                                    

Junhan powoli odchodził od zmysłów chodząc z kąta w kąt po całym dolnym pietrze tego pieprzonego azylu, czekając aż Jimin wróci z Woobinem, żeby mógł nakopać im obu do dupy i żeby wyjaśnili o co chodziło z tym nagłym wyjazdem i jaką niby sprawę mieli do załatwienia, i czemu tylko we dwoje. Minęła już chyba szósta godzina ich nieobecności i lekka złość zmieniała się w prawdziwe wkurwienie. Naprawdę, brunet był epicko blisko wpadnięcia w furię i znalezienia ich nawet na drugim końcu pieprzonego świata.

Zamek w drzwiach zgrzytnął, a do środka powoli, jakby świadom skali zagrożenia, wcisnął się Woobin z wymuszonym uśmieszkiem na twarzy:

- No cześć. - przywitał się - Nie trzymasz noża prawda?,

- Gdzie jest Jimin? - zmarszczył brwi,

- Może lepiej usiądź, co? - podrapał się nerwowo po karku. Junhan chciał zaprotestować, ale widząc bezsensowność walki, usiadł na krześle posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie,

- Więc? Gdzie on jest?,

- Jimin jest w firmie pod opieką Yejoo. Nic mu nie grozi,

- Chyba nie rozumiem. Dlaczego nie wrócił z tobą?,

- Bo wiedział, co się stanie, jeśli dowiesz się zanim klamka zapadnie. - westchnął - Napijmy się czegoś mocniejszego - zaproponował podchodząc do lodówki po koniak. Był sobie wdzięczny za to, że zabezpieczając budynek pod względem artykułów spożywczych, kupił również trochę substancji na wyjątkowe okazje. Podsunął jedną ze szklanek pod nos mężczyzny, drugą ściskając we własnej dłoni,

- Czyli odpieprzyliście jakąś grubą akcję, za moimi plecami, i myślicie, że jeśli się napije trochę oprocentowanej wody, to was nie zabiję?! - Woobin nie odezwał się ani słowem, czując jak atmosfera z każdą sekundą gęstnieje coraz bardziej - Dobra, mów coście wymyślili,

- Jimin wpadł na pewien wyjątkowo walnięty pomysł i-,

- I ty oczywiście postanowiłeś mu pomóc! No cudownie! - uniósł głos, zaraz machając dłonią - Czego innego mogłem się po tobie spodziewać,

- Junhan nie zapędzaj się co? - założył ręce na piersi, marszcząc brwi - Posłuchaj, oboje wiemy jaki jest Jimin. Ty wiesz to doskonale, więc nie muszę ci mówić, że i tak by dopiął swego, a chyba będzie trochę bezpieczniej jeśli mu w tym pomożemy, niż jeśli to będzie pełna samowolka, nie sądzisz? - po brunecie było widać, że gryzie się z myślami. Trudno byłoby nie przyznać, że Woobin mówił z sensem i miał zdecydowaną rację, ale duma Junhana nie pozwalała mu powiedzieć tego na głos,

- Co to za ,,plan"? - westchnął,

- Pomogłem mu spakować pieniądze i ubrania. Jutro wyjeżdża,

- Wyjeżdża?! - uniósł się - Gdzie?!,

- Tego nie wiem. Będą gdzieś uciekać, prawdopodobnie przed siebie. King jest sprawny, w bagażniku jest cała masa benzyny na dolanie, a skoro gang będzie poniekąd walczył z kuzynostwem, to może szybko ich nie znajdą,

- ,,Ich"? - zmarszczył brwi,

- Dziś Jimin jedzie do Agusta do więzienia zaproponować mu wspólną ucieczkę. Jeśli się zgodzi, to od jutra będą w trasie. Mamy GPS Kinga więc nam nie znikną z pola widoku,

- No czy on jest normalny?! Uciekać z kryminalistą?! Nie wystarczy mu, że ściga go gang i kuzynostwo? Potrzebuje jeszcze jebanej policji?! - wykrzyczał, zaciskając mocno dłoń na szklance. Woobin sięgnął po naczynie, zanim ten by ją rozbił i porozcinał dłoń - Jedziemy do firmy. W tej chwili,

- Junhan nie warto. - westchnął, kładąc dłoń na kieszeni z kluczykami, jakby brunet miał siłą woli je stamtąd wysunąć - I tak ucieknie z tym całym Agustem, jak i tak. Nie powstrzymasz go, a jeśli będziesz próbował go zatrzymać, to o GPS i kontakcie z nim możemy zapomnieć,

- I co? I mamy tak siedzieć z założonymi rękoma i czekać chuj wie na co?!,

- Dokładnie. - skinął głowa - Musimy mu zaufać,

- Nie ufam ani Jiminowi, ani temu pieprzonemu Agustowi. - warknął - Z resztą jak on go chce niby stamtąd wyrwać, co? To więzienie państwowe o zaostrzonym rygorze,

- Myślę, że oboje wiemy, że kto jak kto, ale zmotywowany Jimin da radę. - westchnął, wstając, aby zgarnąć roztrzęsionego chłopaka w ramiona - Będzie dobrze. Jeśli będzie potrzebował pomocy, to nas poinformuje i będziemy przy nim najszybciej jak damy radę,

- Czuje się jakby był naszym dzieckiem. - wymamrotał - I co za matka pozwala dziecku uciekać po całym kraju przed bandytami?,

- Najlepsza. Będzie bezpieczniejszy niż tutaj z nami. Wczoraj mogliśmy wszyscy zginąć, nie zapominaj,

- Tam też będzie mógł zginąć,

- Ale z jakimi wrażeniami,

- Jesteś niepoprawny - uderzył go w plecy,

- Trochę. Uwierz, że też się martwię, ale musimy być silni. I gotowi by mu pomóc. A narazie prosił o zajęcie się kotem. Czuj się do pary babcią,

- To się zgadza, bo przez niego niebawem osiwieję.

Starry Eyes | YoonMinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz