| 52 |

77 8 2
                                    

   Przygotowania do akcji odbywały się zasadniczo z dala od Yoongiego i Jimina, których jedynym zadaniem było przetrwać i ,,nigdzie już kurwa nie łazić". Było to w miarę wykonalne, bo nie zostało im zbyt wiele czasu, jednak na szczęście wystarczająco dużo by coś zjeść. Zamknęli się w swoim pseudo mieszkanku i bawiąc się w skazanych na śmierć, zadzwonili jednocześnie do Śliwy i Junhana, by złożyć zamówienie na ostatni posiłek.

   Pudełko kurczaka w panierce, wielka paczka frytek, trzy różne sałatki, lody, ramen i oczywiście wino, które wydawało im się w obecnej sytuacji najodpowiedniejsze.

   Jakież było ich zdziwienie, gdy ich zamówienie ta dwójka dostarczyła niedość że osobiście, to nie życząc sobie oddania choćby grosza. Kolejnym zdziwieniem okazał się fakt, że jakimś cholernym cudem zjedli niemal wszystko:

- Wiesz co? Skoro z dużym prawdopodobieństwem możemy zdechnąć... - podjął Jimin, rozpinając swoje spodnie. Oboje siedzieli na ziemi, oparci o łóżko, wpatrując się w obraz na podkradzionym z szuflady szefa laptopie. Yoongi spojrzał na niego z niemałym przerażeniem,

- Czekaj, ale że teraz? Pomyślałeś co będzie jeżeli ktoś od Papy tu wejdzie, przecież- - zamilkł, widząc jak różowowłosy wychyla się po ostatnią nogę z kurczaka - Nie ważne,

- Aj, narobiłem Yoonniemu nadziei. - wydął dolną wargę, czując satysfakcję z tego, jak czerwony ten się stał, tak charakterystycznie dla siebie marszcząc przy tym nos. Kiedy Park się roześmiał, miarka się przebrała, a czarnowłosy uderzył go w tył głowy -  Ał no co ty?! - syknął, wgryzając się w kawałek kurczaka - Cieszę się, że na tyle ci się podobało by-,

- Wcale nie! - zirytował się, wstając z miejsca, aby odejść od niego z butelką wina i poszukać korkociągu,

- Naprawdę jesteś rozkoszny,

- Naprawdę będziesz kurwa martwy jeśli nie przestaniesz. - wymamrotał - I to z moich rąk. Przyrzekam ci to,

- Oj no weź. - rzucił, podążając za starszym, po drodze odrzucając kość po kurczaku. Ten stał do niego plecami, dlatego Park bez problemu objął go ramionami w talii, opierając brodę na ramieniu - Jaki ty jesteś rozpalony - zauważył, czując czołem gorąc jego policzka. Nie powstrzymał się od ucałowania jego skóry w tym miejscu, czując w sobie dziwny spokój i radość z tego wynikające. Każda chwila i każda bliskość z Minem sprawiała, że czuł się jakby konając z bólu dostał lek przeciwbólowy, który właśnie zaczynał działać. Nie wytrzymałby bez niego zbyt długo,

- Zejdziesz na dół po kieliszki?,

- Po to alkoholowe butelki mają gwinty by z nich pić - zaśmiał się cicho, a serce Yoongiego przyspieszyło. Tym bardziej, gdy spokojnie leżąca na jego brzuchu dłoń zsunęła się ciut niżej,

- Park Jimin, bywasz gorszy niż koty na wiosnę. Idź sobie - zganił go, wyplątując z jego objęć, by wplątać się w inne. Procentowe. Przyssał się do otwartej butelki,

- A więc stawiasz wino ponad moją osobę. Cudownie - fuknął, siadając na łóżku z założonymi na piersiach rękoma.

   Tak do końca żaden z nich nie miał pojęcia co się z nimi działo. Winę oczywiście można było zwalać na to, że dosłownie za moment mają ruszać, by zlikwidować Kuzynostwo, aczkolwiek prawda jednak była nieco inna i dla każdego indywidualna.

   Jimin miał wrażenie, że stracił nad sobą kontrolę. Że jego umysł i ciało już dawno zostało przywłaszczone Minowi, chociaż serce jeszcze się broniło. Choć coraz mniej - coraz słabiej. Przez cały dzień jedyne o czym marzył to zbliżenie się do czarnowłosego, może nawet nie seksualnie, jednak zdecydowanie fizycznie. Byle pocałunek, uścisk, dotyk...potrzebował tego jak każdego kolejnego oddechu.

Starry Eyes | YoonMinDonde viven las historias. Descúbrelo ahora