| 47 |

71 4 1
                                    

Yoongi nawet nie był zdziwiony tym, że zamiast do zwykłej sali, oddelegowano go do jaskini lwa. Czuł się jak w więzieniu, prowadzony pod ramię przez strażnika, choć tym razem mężczyzna po prostu miał dbać o jego bezpieczeństwo, a nie o bezpieczeństwo innych względem jego niewielkiej osoby.

Min przyglądał się drzwiom przy których go zostawiono z niesmakiem. To nie była ich oficjalna baza, ale jakoś ten najgorszy z pokoi znalazł miejsce i tutaj, a co więcej był identyczny. Z tą różnicą, że w tym miejscu zdarzało się całkiem sporo egzekucji wykonywanych po cichu na wrogach Papy i gangu. Ten pierwotny pokój nie spływał krwią aż tak bardzo.

Czarnowłosy zebrał się w sobie i zapukał. Wszedł gdy tylko przyszła odpowiedź, kłaniając się przed biurkiem, zanim usiadł na krześle naprzeciwko Papy. W ciszy czekał aż ten odpali swoje cygaro i się nim zaciągnie. Nie skrzywił się, gdy dym został wypuszczony prosto w jego twarz:

- Powiedz mi, co ja mam z tobą zrobić Agust? - westchnął, opierając dłonie na blacie - Złamałeś całkiem sporo reguł,

- Wiem szefie - odparł mimo zaciśniętego gardła,

- Jakie konkretnie?,

- Nie powiedziałem o zleceniu, które co więcej wykonywałem sam,

- Dwóch zleceniach. O samochodzie Park Jimina też nie raczyłeś mnie poinformować,

- Tak, ale to było zlecenie od Demona, szef wie co by się stało, gdyby-

- Uważasz, że masz prawo się w tej chwili bronić? - Min uchylił usta, ale zaraz je zamknął. Spuścił głowę - Nie dość, że wziąłeś to drugie zlecenie, to nie upewniłeś się do kogo należy samochód, a mało tego, złapali cię i twoja buźka jest znana dość powszechnie. Usunęliśmy tyle danych o twojej osobie ile się dało. Kto cię pamięta, ten cię pamięta, reszta nie powinna wiedzieć. Módl się, żeby dziennikarze nie przechwycili twojego imienia i nazwiska,

- Dziękuję szefie,

- I wyjaśnij mi, jakim prawem najpierw błagasz mnie, żebym nie kasował gościa, który wsadził cię do pierdla, potem uciekasz z nim, jak w jakimś gównianym filmie cholera wie gdzie i jeszcze liczysz, że teraz po tym wszystkim będę chronił was oboje. Kto to kurwa jest, Agust?! - Yoongi nie odpowiedział. Zagryzł się na swojej dolnej wardze, starając się równo oddychać - Wiesz, że go naraziłeś, tak?,

- On też jest na celowniku. Ze mną czy beze mnie. To on zlecił mi rozwalenie samochodu Angela, a Demon o tym wie,

- No po prostu zajebiście. - warknął, strzepując grubego wężyka popiołu - I co planujesz teraz zrobić?,

- Nie wiem Papo. - westchnął - Spróbuję opracować jakiś plan i nie nadużywać miejsca w schronie zbyt długo. O ile rzecz jasna jeszcze uważasz mnie za godnego miejsca w gangu - uniósł powoli wzrok, a gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, mężczyzna wstał gwałtownie od biurka, podchodząc do Mina, aby obrócić go razem z krzesłem. Czarnowłosy był gotowy na cios, kulkę lub nakaz mordu dla czychajacych zapewne za drzwiami członków m-gangu. Nie spodziewał się jednak, że Papa pociągnie go w górę i przytuli. To był na tyle niecodzienny ruch, że Yoongi nawet nie był w stanie odwzajemnić gestu. Był gotowy nawet na wbicie noża w plecy, ale ten po prostu go uściskał. Robił to tylko wtedy, gdy kogoś przyjmował do gangu, a i nie zawsze. To się po prostu nie zdarzało,

- Cieszę się, że wróciłeś. I że jeszcze żyjesz. - oświadczył, cofając się o krok - Przemyślę tę sytuację, może sam opracuję jakiś plan, a na razie cóż...spróbuj więcej mi nie uciekać, Agust,

- Jimin też może zostać?,

- Kto to dla ciebie jest?,

- Zdaje się, że przyjaciel Papo. Poznany w beznadziejny sposób, ale wyjątkowo mi bliski,

- W takim razie do niego wracaj. Załatwię wam jakiś obiad,

- Dziękuję - skłonił się, szybko wychodząc, nim ten zmieniłby jeszcze swoje zdanie.

***

Jimin omal się nie wywrócił, gdy Yoongi wpadł w jego ramiona, rozpłakując się w rekordowym tempie, choć prawda była taka, że łzy trzymał już od wyjścia z jaskini. Obejrzał go pobieżnie wyszukując ewentualnego krwawienia, ale zdawało się, że nic mu nie jest. Przyciągnął go ciasno do siebie, gładząc uspokajająco jego plecy. Zbaraniał gdy ten zaczął się śmiać:

- Nie wiem jak mam interpretować twoje reakcje,

- Powiedzmy, że poszło nienajgorzej. - odparł, poprawiając brodę utkwioną na jego ramieniu - Będę żył,

- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy,

- Może by mi któryś otworzył?! Mam zajęte ręce! - jakim cudem krzyk przebił się przez te drzwi? Nie było wiadomo, jednak natychmiastowo oderwali się od siebie jak poparzeni i otworzyli przez kobietą, rozpływając się na widok kociaków trzymanych w jej ramionach. Już sekundę później dumni ojcowie odebrali swoich cudownych synów - Junhan chciał mnie zabić za odebranie mu dzieci, ale chyba przyda wam się towarzystwo. - Śliwa zamknęła drzwi, stawiając na podłodze wielką torbę z wyprawką dla kociaków - Ey Yoon, wiesz jak twój kochaś nazwał swojego kota?,

- Też byłem w szoku. - zaśmiał się, gładząc czarnego kociaka, leżącego na klatce i ramieniu Jimina - Nie wiem jakim cudem uważa, że jesteśmy podobni,

- A właśnie! - pisnęła dziewczyna, wystawiając dłoń w stronę różowowłosego - Miri jestem. Tak oficjalnie,

- Jimin - uścisnął jej dłoń, uśmiechając się lekko,

- Dobra, bo Papa miał mi odliczyć równe pięć minut. W każdym razie miło was widzieć żywych i w jednym kawałku. Także Yoonnie, odstaw kota, przytul swoją noonę i daj mi uciec zanim się rozryczę - chwilę później Miri faktycznie opuściła schron, a Yoongi wpatrywał się jeszcze przez jakiś czas w zamknięte drzwi, zanim uśmiechnął się i obrócił w stronę Parka,

- Idziemy opić fakt, że żyjemy?,

- A nasze maluchy?,

- Mogą pójść z nami. - wzruszył ramionami - Tam jest sporo miejsca,

- Spytaj swojego kochasia czy z tobą pójdzie - prychnął, odstawiając Agusta na podłogę. Za cholerę nie podobało mu się to określenie, ale z jakiegoś powodu nie umiał się sprzeciwić tej dziewczynie. Liczył, że sama wpadnie na to, żeby używać raczej jego imienia, albo że Min jej o tym powie,

- Z tego co wiem, to właśnie go pytam. To jak?,

- Prowadź - westchnął. Ten ostatni raz przeżyje bycie ,,kochasiem".

Starry Eyes | YoonMinWhere stories live. Discover now