| 36 |

74 5 0
                                    

Jimin zatrzymał się na brzegu ulicy, krzywiąc się na cztery trąbiące na niego samochody, którym przeszkadzało to, że zwolnił, że się zatrzymał, że parkował, oraz najprawdopodobniej, że w ogóle żył. Mijała ich teraz cała eskorta samochodów, które musiały jechać wolniej, żeby nie obić czasem boku Kinga, który zajął ostatnie wolne miejsce na tym nielegalnym parkingu będącym brzegiem chodnika. Odpiął pasy, przeciągnął się i obrócił w stronę czarnowłosego, który koniecznie chciał się tutaj na trochę zatrzymać:

- Dobra, po co tu stajemy? Mamy do hotelu jakieś...pięć minut? - rzucił po czym sprawdził na GPS czy się nie pomylił - Poprawka, cztery i pół. A uwierz, że marzy mi się łóżko, prysznic i ubrania w których wczoraj nie chodziliśmy po wsi,

- A mi się one akurat podobają. Ta bluza się przyda,

- O czym ty mówisz? - zmarszczył brwi,

- Patrz tam. - skinął głową w stronę sporego budynku kawałek od ich samochodu - To sklep z bronią. A tak się składa, że żadnej nie mam. Wziąłeś coś?,

- Zapomniałem wziąć z biura. - uderzył się z otwartej dłoni w czoło. Poczuł się wyjątkowo głupio uświadamiając sobie po tak długim czasie, że w sumie był bezbronny. Lepiej mu było o tym nie wiedząc - Nie jestem pewien czy mam pozwolenie. Ty pewnie też, co?,

- Przypominam, że z zawodu jestem gangsterem. Nie używam zezwolenia, biorę co dostaję i używam tak, żeby nie wpaść,

- Cudownie, po prostu cudownie. - westchnął - To co my tu robimy?,

- Idziemy do środka. Nie zadawaj pytań. - uciął zanim ten słusznie chciał się odezwać i wypomnieć mu bezsensowność tego pomysłu - Masz go zagadać i już. Chodź,

- Będziemy musieli uciekać?,

- Jeśli się przyłożysz, to nie,

- Litości...jak zostałem gangsterem - prychnął, otwierając drzwi od samochodu, aby w końcu wysiąść i rozprostować kości,

- Do gangstera ci daleko, ale jesteś na dobrej drodze. Kontakty i bycie ściganym się liczą. Tylko wyglądasz jak jagodowa chmurka,

- Jeszcze jakiś komentarz? - wywrócił oczyma,

- Właź przodem.

Jimin ze zgrozą stwierdził, że można było w środku zginąć na przynajmniej dwanaście różnych sposobów. Wszędzie wisiały albo stały bronie palne, ostrza, granaty i masy różnorakich naboi, a wiele luf skierowanych było prosto na nich. Może pod biurkiem jest jakiś guzik, który to aktywuje, aby pozbyć się potencjalnych złodziei? Albo po prostu kogoś kto nie przypadnie sprzedawcy do gustu. Właśnie. Sprzedawca. Zza lady wychyliła się siwa głowa z nasuniętym na samą nasadę nosa okularami. Staruszek przyjrzał się uważnie swoim klientom, jakby szacował czy opłaca mu się w ogóle wtrącać, albo czy oni czasem nie zabłądzili. Yoongi skinął głową do patrzącego na niego ze strachem Jimina, aby wszedł w zakręt i się porozglądał, a ten zgodził się bez słowa z nadzieją na to, że po drodze coś mu wyjaśni, choć ten wcale nie planował mu niczego objaśniać. Różowowłosy myślał, że padnie na zawał, gdy przed nim zmaterializował się ten staruszek:

- Zezwolenie jest? - spytał podejrzliwie. Min trochę się wycofał, zostawiajac Jimina na pierwszym planie. Niech sobie radzi,

- Em...nie ma. - przyznał - Przystał nas nasz...ojciec. Tata prosił, żeby zobaczyć czy ma pan może...ten no...,

- Karabiny FN FAL R1. Tata jest wojskowym i zaczyna panikować, że nie poradzimy sobie bez niego - wtrącił czarnowłosy,

- Jesteście rodzeństwem? - zmarszczył brwi,

- Ta, brat bardziej podobny do ojca, ja mam podobno coś z babci. Gdyby nie jego obsesja na punkcie wybielaczy do włosów bylibyśmy bardziej podobni,

- W porządku. - skinął - Zapraszam za sobą,

- Yoon- - mruknął, ale ten zmierzył go morderczym spojrzeniem. Nie mogli używać imion,

- Han idź z panem. Nie masz wybierać za ojca tylko zobaczyć czy mają tu coś co możliwie mu spasuje - uśmiechnął się sztucznie.

Jimin nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Słuchał wywodu dziadka na temat prezentowanej broni, kiwając głową jakby przynajmniej go rozumiał. Co więcej nie miał bladego pojęcia ile ma go tak trzymać. Na szczęście Min przyszedł mu z pomocą już po chwili, kładąc dłoń na jego ramieniu i głośno oświadczając, że ich tata na pewno się tu zjawi, bo chciał aby broń miała wzór dobry do kamuflażu, a ta, którą właśnie im prezentowano, akurat taki ma, po czym podziękował panu starszemu, ukłonił się, i idąc za Parkiem wyszedł i szybko wsiadł do samochodu.

Czarnowłosy padł na fotel szybko oddychając z cichym śmiechem, nad którym nie mógł zapanować, zupełnie ignorując przy tym bladego Jimina wsiadającego za kierownicę:

- Co to kurwa miało być, Agust? - warknął - O mało tam zawału nie dostałem! I skąd ty wytrzasnąłeś tę nazwę? Albo stop, nie chcę wiedzieć, tak mi się ręce trzęsą, jakbym coś tam ukradł,

- Jak zatkać ci usta, co? - prychnął, tracąc ekscytację. Ale tylko na chwilę, zanim nie rozpiął bluzy - Ta dam,

- Zajebałeś bronie?!,

- I to dwie. - puścił mu oczko - I napisałem Alex żeby usunęło zapiski z kamer. To co? Jakieś ,,dziękuje hyung"?,

- Jesteś niesamowity! - pisnął, gwałtownie zgarniając Mina w ramiona, a choć w pierwszej chwili Yoongi miał ochotę się wyrwać i opieprzyć go za naruszanie jego przestrzeni osobistej, jednak szybko poddał się ciepłu, odwzajemniając uścisk,

- Może być. - uśmiechnął się lekko, czując pieczenie policzków - Jedźmy do tego hotelu,

- A skąd weźmiemy naboje? - zainteresował się odpalając silnik,

- Powiedzmy, że zorganizowałem. - przyjął dumną pozę - Pełne kieszenie,

- Ucz mnie hyung,

- Zapomnij, ty masz być grzecznym właścicielem firmy,

- Który i tak miał zatargi z kuzynostwem? - prychnął,

- I to ci powinno wystarczyć. I tak dobrze, że żyjesz,

- I kto to mówi?,

- Ten na którego polują w pakiecie z tobą. Narazie oboje mamy szczęście.

Starry Eyes | YoonMinWhere stories live. Discover now