| 13 |

84 7 0
                                    

Jimin mruknął pod nosem, zaciskając mocniej oczy, gdy wyczuł na łóżku jakiś ruch. Zacisnął ciaśniej pięści, wtulając głowę w poduszkę, nie chcąc jeszcze wstawać. To pierwszy raz od dawna, kiedy może się wyspać. Miał to zmarnować?:

- Nie za wygodnie ci?,

- Oh no zamknij się jeszcze na trochę Binnie, co? Chcę spać. Dzięki, że nic mnie nie zabiło, ale teraz możesz pójść do kuchni i zająć się sobą czy coś,

- Chciałbym,

- To psik,

- To złaź,

- Co? - otworzył oczy, gwałtownie odpychając się do tyłu, gdy tylko zobaczył, że jakimś cudem przylgnął do ciała Woobina. Ten nie zdążył złapać blondyna, zanim ten wylądował na podłodze, krzywiąc się z bólu,

- Żyjesz Park?,

- Ta, przepraszam. - zacisnął mocno usta, czując na sobie falę wstydu. Podświadomie wiedział jak do tego doszło, bo w domu bezustannie tulił drugą poduszkę, tęskniąc za czasami, kiedy spał z kimś. Nie jego wina, że skoro faktycznie z kimś spał, to potraktował tego kogoś jak poduszkę - Dziś śpimy osobno. W końcu mają być te okna, nie?,

- Nie powiedziałem, że mi przeszkadzasz. Po prostu jeśli zostałbym tak jeszcze chwilę, to mój pęcherz zapewniłby ci mokrą pobudkę,

- Jesteś obrzydliwy. - mruknął, wstając, aby siąść na łóżku - Nadal sorki,

- Wyluzuj. - roztrzepał jego włosy - Idę na obchód. Zostań tu chwilę,

- Jasne szefie.

Woobin wrócił do pokoju z grobową miną. Jimin nawet nie czekał na wyjaśnienia, wstając z miejsca i usiłując wyjść z pokoju, a choć szarowłosy starał się za wszelką cenę go zatrzymać, ten w końcu przedarł się do salonu, wyglądając za okno.

Padł na kolana, chowając twarz we własnych dłoniach i cicho łkając.

***

Park wparował do swojego biura jak torpeda, przyprawiając biednego Junhana o zawał serca, bo po pierwsze miano mu nie przeszkadzać, po drugie blondyn miał być w jakimś cudownym azylu, a po trzecie miał nie być sam:

- Jimin? Co ty tu robisz? I gdzie do cholery jest-,

- Obecny! - zaraz przez drzwi przeszedł zziajany Woobin, ledwie łapiąc oddech - Daj mi...pieprzoną...smycz. I obroże. Nie mam nad nim...żadnej kontroli - wydusił miedzy haustami powietrza,

- Nikt nie ma, ale skoro żyje, to chyba nieźle ci idzie. Nie mniej...co się stało?,

- Jebany Agust się stał! - wykrzyczał, siadając na biurku. Brunet aż się odsunął, nie chcąc oberwać wyciekiem jego złości - Rozpierdolił Kinga!,

- King nie żyje? - zmarszczył brwi - A mówiłem, że nie plątał się tu bez powodu? To teraz masz Park, tak mnie właśnie słuchasz,

- To nie moment na twoje fochy! - wyrzucił ręce w powietrze - Jak on mnie w ogóle znalazł?! Przecież spieprzyliśmy na jakieś zadupie! Skoro byle Agust mnie znalazł, to Demon tym bardziej!,

- Jimin nawet tak nie mów. - pogroził mu palcem - On ma pewnie od tego ludzi,

- A bo pieprzone diabelskie kuzynostwo już nie ma? - prychnął - Dostanę kulkę w łeb jak nic! Nie wychodzę z firmy, mowy nie ma,

- Jimin, nie będziesz tu bezpieczny. Po jakimś czasie wasza umowa się unieważni i tu wpadną,

- Wtedy ja ich zabiję - oświadczył chłodno Woobin,

- To nie takie proste. Jakby to tak działało, to już dawno wynajęlibyśmy m-gang, żeby się tym zajął. Oni mają wpływy, znajomosci i miliony testamentów, z czego przynajmniej dziesięć zawiera nakaz zabicia nas obu,

- No to co robimy?,

- Najpierw dzwonimy na policję, żeby zajęła się Agustem. Może znajdą jakiś ślady czy coś. - Jimin nie zareagował. Powoli wyciągał z ich rozmowy kolejne interesujące go informacje, czując, że gdzieś poza jego świadomością formuje się pewien plan. Popieprzony i skurwysyńsko niebezpieczny plan - Hej, słuchasz mnie w ogóle?,

- Jesteśmy na celowniku jako pierwsi, prawda? - wypalił, w zamyśleniu żując dolną wargę,

- Tak,

- Dlaczego?,

- Jak to dlaczego? Przecież wiesz dlaczego,

- Nie nie, nie chodzi mi o konkretny powód, tylko ogólnie,

- Bo nie mamy zatargów od strony Demona, tylko Angela,

- No właśnie. - pstryknął, lekko się uśmiechając - Czyli, żebyśmy spadli na drugie miejsce i trochę odwrócili uwagę kuzynostwa od naszego wyroku, ktoś musiałby zadrzeć z Angelem znacznie mocniej niż ja,

- Jimin, do czego ty zmierzasz?,

- Nie dzwonimy na żadną policję. Na razie nie. - oświadczył, zeskakując z blatu - Woobin, załatw mi prywatny numer. I więcej broni. Mam plan, który może albo wyciągnąć mnie z bagna, albo w nim do reszty utopić,

- Numer? - dopytał skonsternowany - Do kogo?,

- Do Agusta, a do kogo? Masz godzinę, ja robię obchód po firmie. Potem pojedziemy na śniadanie...wyczerpało mnie to myślenie.

Starry Eyes | YoonMinWhere stories live. Discover now