| 56 | - Epilog

160 7 1
                                    

Junhan biegał z kąta w kąt, próbując opanować wszystko na ostatnią chwilę. Jego przyjaciele mieli być tutaj dosłownie za moment, a jeszcze przekąski nie były wyłożone na stół, w salonie stała suszarka z praniem, a ekspres do kawy wymagał opróżnienia pojemnika na fusy. Czuł się jakby zawiódł, choć to było tylko kameralne spotkanie by nie do końca kulturalnie opić sukces Jimina, jednak brunet od zawsze był perfekcjonistą i już powoli zaczynało mu odbijać. Właśnie chciał wlecieć do salonu i zawaliłby czołem w kant domowego słupa, gdyby nie dłoń, która ułożyła się na tym rogu, zanim jego czoło się z nim spotkało:

- Dzięki Binnie. - rzucił, próbując dalej dostać się do pomieszczenia, ale ten go zatrzymał, powoli odpinając guziki jego koszuli - Wo, ej, co ty-,

- Masz źle zapięte. Patrzeć na to już nie mogę. - wywrócił oczyma, faktycznie zapinając jego koszulę poprawnie. W takich chwilach Junhan zastanawiał się jak w ogóle do tego doszło, że mieszkają razem. Przecież finalnie opuścili azyl i naprawdę nie mieli pojęcia dlaczego tak naturalnie oboje wrócili do domu bruneta. I dlaczego żaden z nich tego nie dociekał...może to była kwestia przyzwyczajenia? - Dobra, robimy tak: stół i ekspres wezmę na siebie, ty uprzątnij to pranie i przynieś lodówkę, żeby napełnić ją lodem na napoje. I przestań się tak stresować, bo to nie jest obiadek na zamku,

- Dziękuję - rzucił, choć przytłumił to fakt, że przytulił mocno szarowłosego, zanim cmoknął jego policzek, jakoś tak spokojniej idąc zdjąć to durne pranie.

***

- Hejka Hannie! - Park krzyknął już od progu, zdejmując buty,

- Spóźniony! Na własne świętowanie - zganił go gospodarz, nawet nie racząc do nich wyjść. Co prawda spóźnili się ledwie kwadrans, ale fakt był faktem i już wszyscy na nich czekali,

- Wybacz mu Jimin, głodny jest, a obiecał sobie niczego nie ruszać, zanim nie przyjdziesz - wyjaśnił Woobin,

- To racja. Tak się wgapiał w te nuggetsy, że aż bałobym się tknąć choćby stół pod nimi - wtrąciło Alex, uśmiechając się niewinnie w stronę posyłającego jenu mordercze spojrzenie Junhana,

- Jeju, Han, ja cię mogę pokarmić - zaoferował Yoongi, siadając obok niego,

- Nie radziłabym, kochanie. - zaczęła Śliwa - Dziabnie razem z ręką,

- Wiecie co? Gońcie się wszyscy - mruknął brunet, unosząc w powietrze środkowy palec,

- To może wznieśmy od razu toast, żeby móc już zacząć kulturalnie żreć i chlać - zasugerowała Śliwa,

- Nie nie nie. Toast o północy - zadecydował szatyn,

- Co?! I przez trzy godziny o suchym pysku? - oburzył się Woobin,

- A w życiu. Po prostu na razie nasze zdrowie,

- To po shocie i skoczę zrobić nam dobre drinki - zaoferował Min. Reszta chętnie przystała na ten pomysł.

Yoongi wyrwał się głównie po to, by kolejny raz zastanowić się na ile jego plan był głupi, a na ile niebezpieczny. Cóż...gdy Jimin jeździł do pracy, a czarnowłosy nie miał żadnych poleceń od szefa, zdarzało mu się wyjątkowo nudzić. Jego pamięć w telefonie nie za bardzo była mu skłonna wybaczyć miliony zdjęć, choć z nich zostawił sobie tylko kilka, jednak jeszcze nie atakowała go powiadomieniami o zapchaniu jej po brzegi, co było dobrym znakiem. Jego sprytny plan polegał na wykorzystaniu faktu, że Park usiadł naprzeciwko niego i sprawdzeniu jak mógłby zareagować na kilka rzeczy, które chciał mu przesłać. Szczególnie, że nie byli sami.

Starry Eyes | YoonMinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz