| 46 |

64 5 1
                                    

Stalowe drzwi zatrzasnęły się za nimi, a mężczyzna, który przyprowadził ich w to miejsce, bez upewnienia się, że nic ich tam nie zabiło, zamknął je na wszystkie możliwe zamki. Jimin miał ochotę krzyknąć i zacząć panikować w tej ciemności, ale po kilku zasłyszanych uderzeniach w ścianę w wykonaniu czarnowłosego, rozległo się błogosławione kliknięcie, a światło rozjaśniło wnętrze bunkru.

Ściany wysadzone były podłużnymi płytkami stylizowanymi na ładne, jasnobrązowe cegły, pomiędzy którymi pociągnięto zgaszone narazie ledy. Pokój był całkiem spory, stała w nim duża szafa, podwójne łóżko, biurko, kanapa, dywan, a nawet huśtawka i całkiem sporo cieniolubnych roślin. Było z niego wyjście do drugiego pokoju, który był łazienką o dziwo z dostępem do bieżącej ciepłej wody. Gdyby Park wiedział wcześniej, że takie miejsca istnieją, już dawno zainwestowałby w bunkier zamiast domu.

Jimin usiadł na brzegu łóżka, przyglądając się przepychającemu ich bagaże Minowi, który zaraz usiadł na podłodze, opierając się plecami o ścianę obok drzwi i otulił kolana rękoma. Już od momentu zajęcia miejsca w vanie zdawał się jakiś nieobecny, ale teraz już nie było wątpliwości, że coś go zwyczajnie gryzie. Coś było nie tak:

- Yoongi? Dobrze się czujesz?,

- Wszystko gra. - wzruszył ramionami - Czemu pytasz?,

- Jesteś jakby cię nie było. Wiesz, jeśli wolisz posiedzieć sam, albo-,

- Jimin daj spokój, co? - mruknął - Czeka mnie rozmowa z Papą, okej? Nie będzie zadowolony,

- Bo musi cię chronić? - zmarszczył brwi,

- Bo wziąłem zlecenie, o którym go nie poinformowałem, bo złapała mnie policja, bo poznano moją twarz, bo zamiast od razu pojechać do niego, spieprzałem po kraju z kimś kogo nie zna, a i bo prawie mnie zabił mężczyzna, z którym raz na zawsze miałem zakończyć zatargi,

- To moja wina?,

- Nie, po prostu...nie wiem, boję się tej rozmowy. - westchnął - Nie lubię go zawodzić, a mam wrażenie, że tak bardzo, jak tym razem, jeszcze nie miałem okazji,

- Nie słyszy tego, co teraz mówisz?,

- Tu nie ma kamer, ani podsłuchów. Jest tylko suma poczerwieni,

- Suma podczerwieni?,

- Tak, wyświetla się liczba ciepła czy coś takiego. Mądrzy ludzie na podstawie tego ogarniają ile osób jest w środku. Póki są dwie, nikt nie będzie panikował,

- Więc skoro na pewno jesteśmy sami, to mogę ci powiedzieć co uważam. - podniósł się z miejsca, podchodząc bliżej Mina, aby uklęknąć tuż przed nim i posłać mu możliwie pokrzepiający uśmiech - Słuchaj, nawet jeśli trochę namieszałeś, jestem pewien, że ceni cię za to jakie miejsce masz w tym waszym gangu i jak się na nim na co dzień spisujesz. I jeśli naprawdę byłby niebywale wściekły, to raczej byśmy tu nie siedzieli i to tym bardziej oboje. Skoro jest dla was jak ojciec, to na pewno czeka cię kazanie, ale raczej nie masz czego więcej się bać,

- Nie znasz go. - prychnął - Jeśli źle pójdzie rozmowa, mogę skończyć z kulką we łbie. Wypomni mi wszystko, co o mnie myśli i zdecyduje czy po tym nadal mam prawo żyć,

- To brzmi paskudnie - skrzywił się,

- Tak utrzymujemy porządek. Wiedzieliśmy na co się piszemy zostając jego psami,

- Co powiesz na trochę wsparcia? - rozwarł szeroko ramiona, zgarniając delikatnie uśmiechniętego na ten gest Yoongiego w ramiona. Musiał się przypilnować, żeby nie wywrócić się, gdy starszy przyciągnął go jeszcze ciaśniej do siebie. Wyrzuty sumienia dobijały się natrętnie do umysłu różowowłosego - czuł się winny temu, cokolwiek ten cały Papa zamierza powiedzieć Yoongiemu, nie wspominając o tym, że nie ma pojęcia, co jeszcze mógłby mu powiedzieć na pocieszenie,

- Dzięki - wydusił. W tym samym momencie rozległo się dzwonienie przy drzwiach. Jasny sygnał, że rozmowa miała się właśnie odbyć - Jeśli to przeżyje, będziemy mieć tu święty spokój,

- Będę na ciebie czekał. Jakby co, zamierzam cię pomścić, mały szefie,

- Wtedy sam zginiesz,

- Jestem tego świadom.

Starry Eyes | YoonMinWhere stories live. Discover now