#49

76 12 1
                                    

 Pamiętam jego oczy, lepiej niż cokolwiek innego. Nie były jednolite - dookoła szarych źrenic miał białe obwódki, potem delikatnie przechodziły w jaśniejące srebro.

 Ale to sprawiało, że jego oczy były idealnie. Idealne tak nieludzko, że to aż bolało.

 Po kilku nocach odważyłam się usiąść na wewnętrznym parapecie, za co nagrodził mnie uśmiechem, który niepewnie odwzajemniłam.

 Miały dni, tygodnie, miesiące. Nie liczyłam czasu, który upływał, jednak miałam wrażenie, że spędziłam wieczność wpatrzona w jego łagodne oczy.

 Czasem nawet przyciskaliśmy dłonie w tym samym miejscu, choć po dwóch stronach tafli szkła.

 Byliśmy przeciwieństwami. On - jaśniejący, radosny, wolny. Ja - skryta w mroku, przygnębiona, zamknięta w czterech ścianach.

 To co stało się potem, było do przewidzenia.

Pamiętnik MrocznejWhere stories live. Discover now