»Chapter-5«

8.3K 440 12
                                    

- Dobrze, chyba - szepczę naciągając na siebie kołdrę. Podchodzi bliżej i siada obok mnie. - Skąd wiesz że coś mi się stało? - marszczę brwi.

- Wiesz... jesteś księżniczką. Takie wieści szybko się roznoszą. 

Kiwam głową czekając na to aż zacznie wyjaśniać całą scenę z łąki. Niestety tego nie robi, więc biorę sprawy w swoje ręce.

- Czego od ciebie chciał ten demon? -  nie mogę pojąć jak mógł go zaatakować. Demony nie mogą  ot tak sobie przechodzić na tą dobrą stronę. Musiało zostać zniszczone przejście, albo ktoś zna zaklęcie.

- Czemu sama go o to nie zapytałaś? - unosi jedną brew.

Co?

- O czym ty mówisz?

- Powiedzmy że chciałem wczoraj zobaczyć co u ciebie, ale kiedy tu wszedłem miałaś lepsze towarzystwo. 

- Czemu mu nie przeszkodziłeś? Przecież on chciał mnie zabić. - dyszę. Jak mógł być tak głupi i nie zareagować? Chociaż krzyknąć, a straż już pojawiłaby się z pomocą.

- Od tyłu to wyglądało jakbyście się lizali. Przecież przerwał wam twój tatulek .

- Nie nam tylko jemu. Nierozsądnie postąpiłeś. Mogło mi się coś stać.

- Właśnie dlatego tu dzisiaj jestem. Nie otwieraj okien i z łaski swojej zasłaniaj żaluzje jak się kąpiesz. - mimowolnie oblewam się rumieńcem . 

- Podglądałeś mnie? - dyszę.

- Nie. Oczy same mi poleciały .

Przełykam swoją dumę.

- Wracając . - wzdycha i spogląda na mnie - O niego trzymaj się z daleka. Zapewne groził, nieprawdaż? - czeka aż skinę głową, a potem kontynuuje. Ku mojemu zdziwieniu jego mina poważnieje jeszcze bardziej. - Nikomu nie rozpowiadaj co miało miejsce na łące, rozumiesz?

- Tak. - reaguję natychmiast. Na miejscu Harrego już dawno zawiadomiłaby kogoś i zapewne otrzymałabym pomoc. Przecież jest w niebezpieczeństwie. 

- Nazywa się Zayn Malik, więc jeśli usłyszysz to gdzieś to nie bzikuj. Po prostu staraj się trzymać od niego z daleka, a wszystko będzie dobrze.

- A co z tobą?

- O mnie się nie martw. - ucina wstając.

- Dlaczego mi pomagasz?

Zastyga w miejscu kiedy podchodzi do okna.

- Mam swój cel - szepcze. Nie jestem pewna czy to aby było do moich uszu. Marszczę jedynie brwi, ale zanim zdążam jeszcze coś powiedzieć, odlatuje z  okna. Wstaję z łóżka i podchodzę je zamknąć. Zahaczam o coś palcem. Zaintrygowana biorę znalezisko w swoją doń, a następnie oblewa mnie zimny pot.

Pióro jest czarne.                                                        

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz