»Chapter-43«

7K 329 18
                                    

Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wkurwionego. Zawsze panował nad sobą, pomimo tego, że w środku  już obmyślał śmierć osoby, która mu się sprzeciwiła. Zmarszczka między jego brwiami jest znacznie zarysowana, a klatka piersiowa unosi się w nierównomiernym tempie. 

Podchodzę bliżej niego, nic się nie odzywając i nie bojąc się że może mnie zaatakować. Na pewno to zrobi, widzę to w jego oczach. Zawsze to ja byłem tym zdeterminowanym i złym. To zawsze ja popełniałem błędy, na których on się uczył. I to ja łamałem zasady, nie znosząc myśli  jak  za to obrywałem. Przedtem był całkiem inny. Cichy i niewinny. Rodzice zawsze kochali go bardziej ode mnie i dlatego  znajdowałem sobie pocieszenie gdzie indziej. Nigdy nie pomyślałbym, że będę z nim rywalizował o kobietę. Swoją drogą kiedyś zastanawiałem się jak to będzie Od zawsze wiedziałem, że Harry wie więcej o miłości, ale i też jak namieszać w głowię. Bardzo dobrze kłamie i tego mu zazdroszczę. Przykładem jest Bella. Mogę przysiąc, że nie spodziewała się  po Harrym, że jest demonem.

- Czego chcesz? - pytam spokojnie, pomijając fakt, że przed chwilą wyjawił mi cel swojego przybycia.

Jego szczęka zarysowuje się jeszcze bardziej i już wiem, że coraz bardziej chce mi wpierdolić. 

- Dobrze wiesz czego. - syczy, a jego nozdrza rozszerzają się coraz bardziej, a następnie wracają do normalnej formy. Ciekawe co by zrobił jakbym wyciągną czerwoną chustę i pomachał mu przed oczyma. 

 Płynie w nas ta sama krew, ale oboje chcemy czego innego. On jest żądny władzy, nic się poza tym nie liczy, a ja ? Nie wiem czego chcę. 

Spokoju - podpowiada mi w środku wewnętrzny demon. Tak, spokoju przy boku Belli.

- Nie oddam ci jej. - mówię, a mój wyraz twarzy zmienia się w taki jaki powinien. Zły. Nie zniosę świadomości, że może mi ją odebrać.

- Należy do mnie.

- Wypierdalaj. - mówię prosto z mostu. Stąpa po cienkim lodzie, a moja cierpliwość się kończy. Nie będę tracił z nim czasu tutaj, wiedząc że Bella czeka na mnie w środku.

- Zrobię to, ale gdy oddasz mi Belle. Chcę tylko jednego, a obiecuję ci że już więcej mnie nie zobaczysz. - proponuje wiedząc, że ze mną nie wygra.

- Po moim kurwa jebanym trupie.

Czasami wściekłość i gniew są pożyteczne. Trzymają cię w pionie, kiedy nie ma już nic innego.

- Nie pytałem o twoje zdanie. Chcę moją własność. - syczy, a ja powstrzymuję się z całych sił  by się na niego nie rzucić i w końcu zabić.

- Radzę ci się odpierdolić i zostawić nas w spokoju, ile razy mam ci tłumaczyć że to ja zawsze wygrywam? - zaraz szlak mnie trafi, ale muszę trzymać swoje nerwy na wodzy.

- Ile razy mam ci tłumaczyć, że ona jest moją żoną?

Zaciskam zęby i zamykam oczy. Muszę się uspokoić, bo inaczej to źle się dla niego skończy.

Słyszę odchrząknięcie i widzę dwóch moich strażników. Zajebię kurwa za to że zawsze mi przeszkadzają.

- Czego?

Wzdrygają się pod dźwiękiem mojego głosu. Jeden z nich przełyka ślinę i zaczyna mówić.

- Panie, księżniczka Bella się niepokoi.

Harry prycha z cwaniackim uśmieszkiem. Mam ochotę zajebać mu gonga w ryja, ale w porę się powstrzymuję.

- Powiedz jej, że jeszcze chwilę niech poczeka, albo najlepiej niech pójdzie spać. Za chwilę do niej przyjdę.  - mamroczę.

- Wiesz, możesz już iść teraz. Masz czas do tygodnia. Albo oddajesz mi Belle po dobroci, albo sam sobie ją wezmę, ale wtedy pożałujesz. - mówi Harry odwracając się na pięcie i ruszając w jakimś kierunku.

- Chcesz wojny? - pytam na tyle głośno by usłyszał. Staje na moment, a po sekundzie widzę już jego twarz.

- Tak  Zayn. Niech wygra najlepszy.

                                                                            *  *  *

< Następny dzień, perspektywa Belli >

Prawie w ogóle nie spałam tej nocy. Za bardzo martwiłam się Zaynem. 

Mogłam go nie słuchać, tak jak zawsze to robię i pójść za nim. Pewnie dowiedziałabym się więcej, niż wiem teraz. Ale znając życie straż by mnie złapała i by mój plan spalił na panewce.

Wszystko jest bardzo niepewne i to właśnie mnie niepokoi. Jedyną rzeczą, która umożliwia życie, jest ciągła i nieznośna niepewność, niewiedza, co zdarzy się dalej.

Przychodzi taki czas w życiu, kiedy niczego nie można być pewnym. To, co się wiedziało wcześniej, wydaje się błędne lub niezrozumiałe. To wszystko wali się, całe moje  bycie, kruszy się, rozpada, i nie można pozbierać kawałków. Następnego dnia trzeba wstać z łóżka jako względna całość i funkcjonować, by nie odwieziono nas  do psychiatryka. Trzeba mieć u boku kogoś prawdziwego, kogoś, kogo można się chwycić, kto nie tylko podziela twój strach, nadzieję i niepewność, ale i twoją przestrzeń powietrzną.

Z westchnieniem przewracam się na drugi bok, pomimo  bólu jaki czuję w brzuchu. Po chwili kiedy ustępuje, idę do łazienki pod prysznic. Ciepła woda otula moje ciało, sprawiając mi tym przyjemność.

Po jakichś 20 minutach wychodzę i zaczynam się suszyć. Ubieram się i wychodzę z  pomieszczenia, udając się na korytarz w poszukiwaniu Zayna.

Zaglądam do kuchni, jadalni, nawet do łazienek. Nie ma go. Pytam się gosposi, gdzie mógł pójść, ona stwierdza z pocieszającym uśmiechem, że niestety nie wie. Już ją lubię. Mam okazję spotkać się z kobietą o czarnych skrzydłach. Moje są trochę mniejsze, no i białe. Wzdrygam się kiedy przypomina mi się jak Harry farbował skrzydła, by zbliżyć  się i mnie porwać.

Prawdziwe szczęście w życiu nie polega na uśmiechach radości, ale właśnie na tych momentach niepewności, kiedy wszystko może się odwrócić, tylko nikt nie wie, w którą stronę. Może gdybym była zwykłą dziewczyną i miała normalną pełną rodzinę zaznałabym szczęścia. Nie twierdzę, że teraz nie jestem szczęśliwa. Po prostu, czuję się nieswojo w tym zamku. Każdy na mnie patrzy jak na dziwaczkę. Boję się to powiedzieć Zaynowi.

- Bella - słyszę  wołanie, gdy idę schodami w nieznanym mi kierunku. Odwracam się i widzę Zayna. Jest zdyszany i opiera się jedną ręką o ścianę łapiąc oddech. - Szukałem cię. - serce zaczyna mi szybciej bić, a w brzuchu motyle urządzają imprezkę.

- Ja ciebie też. - przyznaję i podchodzę bliżej niego. Jego rysy twarzy są bardzo poważne. Mam złe przeczucia.

- Co się stało? - pytam z troską.  

Spogląda na mnie, a następnie na moje usta. 

Przełyka ślinę i łapie mnie za dłoń, chowając ją w swojej.

- Bella muszę ci coś powiedzieć. - uprzedza mnie, jakby bał się mojej reakcji. 

Co jest grane?

- To mów. - posyłam mu lekki uśmiech i czuję jak się spina.

- Musisz zostać moją żoną.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz