»Chapter-70«

5.3K 268 18
                                    

< Perspektywa Harrego >

Momentalnie obracam się do Belli słysząc jak upada na ziemię.

- Bella - otrząsam ją za ramiona, ale to nic nie daje. Dobrze, że nie uderzyła głową  jakiś kamień czy coś  w tym stylu.

- Co się stało? - pyta zaniepokojona matka podchodząc do nas.

- Zemdlała. - mówię i biorę ją na ręce. Lepiej dla nas, by jak najszybciej się stąd ulotnić. Pełnie księżyca zasłoniły chmury, więc i tak z portalem nic by nie wyszło.

- Biedna. - szepcze kobieta podchodząc bliżej mnie. Czuję jej strach na kilometr. Wcale się  nie dziwię. Gdybym był aniołem tak jak ona już dawno uciekałbym gdzie pieprz rośnie.

- Musimy wracać. - mówię i już chcemy iść gdyby nie Amir. Wzdycham sfrustrowany spoglądając na pchlarza. Podbiega do nas i zaczyna skawulić. - Chodź. Nie zawracaj na niego uwagi. - mówię do matki poprawiając sobie Belle na rękach.

- Ale Harry. - zatrzymuje się spoglądając na wilka. - On jest ranny.

- I co z tego? Zaraz ty będziesz ranna jeśli się nie pośpieszysz. Daję sobie głowę uciąć, że Zayn się nam przypatruje i czeka na odpowiedni moment by zaatakować.

- No przecież wiem, ale nie możemy go tak zostawić.

- Do cholery mamo, Bella zemdlała. Chyba ona jest teraz najważniejsza, tak?

- Prawda, ale wilk jest bardzo ranny. Nic ci się nie stanie jeśli pojedzie z nami do zamku.

- O nie. Na pewno nie. Nie będę potem tępił pcheł.

- No to ja to za ciebie zrobię, tylko proszę pomóż mu. - błaga a ja wywracam oczami.

- Nie.

- Harry.

- Powiedziałem nie.

- W takim razie ja nie idę. - zakłada ręce na piersiach, a  mam ochotę przywalić sobie z placka w czoło. Mogę się założyć gdyby Bella nie zemdlała, mówiłaby tak samo jak moa matka.

Wzdycham przewracając oczami.

- Dobra jedzie z nami, ale jeśli narobi mi w samochodzie, ty to sprzątasz.

                                                                  *  *  *

- Będą z nim kłopoty. - mówię do matki nawiązując do Amira. Jeszcze mi tego brakuje by wściekły Zayn wparował do mojego królestwa i żądał oddania wilka.  Przy okazji Bella i matka też by ucierpiały.

Wchodząc do zamku od razu niosę Belle na sofę. Kładę ją, a z pomocą biegnie moja gosposia.

- Gdzie mam go dać? - słyszę głos mojej matki z korytarza. Marszczę brwi i spoglądam na nią.

- Kogo?

- Amira.

Wzdycham i prowadzę ich do łazienki.

- Na razie zamknij go tutaj. Potem się się zrobi opatrunek i wyczyści rany.                                                       

                                                         *  *  *

< Następny dzień, perspektywa Belli >

- Czyli z portalu nici. - mówię cicho jedząc śniadanie.

- Jak na razie to tak. Nie ma pełni choć nie jestem pewna czy pod blaskiem księżyca zadziała. - mówi mi Trisha, a ja wzdycham.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon