»Chapter-82«

4.6K 255 15
                                    

Przez chwilę przypatruję się .... temu czemuś? Co to w ogóle jest? Jakieś zeschłe z malutkimi włoskami jak ma pędzel. Zdezorientowana chowam to z powrotem do pudełeczka i bardziej przyglądam się pierścionkowi. Jest ładny, nawet bardzo ładny. Spoglądam raz na swój, a raz na tez znaleziony w pudełeczku. Z kolory są dość podobne, jedynie wzór jest całkiem inny.

Obracam go w palcach i widzę wygrawerowany napis w środku. Marszczę brwi i podsuwam go bliżej oczu. Nagle ktoś puka w drzwi, a ja o mało co nie krztuszę się własną śliną. Pierścionek wypada mi  z dłoni i wpada pod komodę.

Wzdycham wiedząc że muszę  go później wyciągnąć i szybko chowam szkatułkę do szafki. Siadam na łóżku i zachowuję się jak gdyby nigdy nic.

- Proszę.

- Hej. - do pokoju wchodzi uśmiechnięty Lancelot. Z grzeczności odwzajemniam uśmiech i robię mu miejsce na łóżku by usiadł. - Twój tata wysłał mnie by sprawdzić jak się czujesz.

- Dobrze. Nic mi nie jest, ani nic mnie nie boli. - oczywiście nie wliczając w to Zayna. Strasznie brakuje mi jego bliskości, pocałunków, silnych ramion... brakuje mi nawet Harrego. Tego idioty który zawsze palną coś czego nie trzeba.

Pocałowałaś go!

- Na pewno? Posmutniałaś lekko.

- Nie. Nic mi nie jest. Podziękuj mu za troskę.

- Okej. Gdybyś jednak chciała pogadać to wiesz, gdzie się masz zwrócić. - lekko się uśmiecha.

- Tak. dziękuję ci Lancelocie. Za wszystko. Jesteś ze mną od zawsze

On tylko odpowiada mi uśmiechem i wychodzi. Wypuszczam ze świstem powietrze i szybko wstaję. Kładę się na podłodze i wzrokiem wypatruję pierścionka, który mi upadł. Marszczę brwi kiedy go nie zauważam. Chwytam małą latarkę z szuflady i świecę nią. Jest! Leży centralnie na samym środku podłogi pod komodą. Gaszę lampkę i chowam ją na miejsce. 

Potem wyciągnę pierścionek. Dzisiaj już jestem zmęczona. Muszę się zdrzemnąć.

                                                                 *  *  *

 - Hej żono. - Harry podchodzi do mnie i całuje w czoło. Lekko uśmiecham się na jego mały, ale miły gest.

- Hej mężu. - szepczę i zadowolona oplatam go rękami za szyję.

- Jak się spało?

- Dobrze, ale kiedy się obudziłam ciebie nie było obok. Gdzie znowu polazłeś?

- Nigdzie.

- Harry. - rzucam podejrzliwie unosząc brwi.

- Siku.

- Co siku? - pytam zdezorientowana.

- Byłem siku.

- Nie wierzę.

- A potem miałam szkolenie astronautów i musiałem nakarmić syrenkę.

- Harry. - jęczę i uderzam go z pięści w ramię. - Gdzie do cholery byleś?

- Tam gdzie mi kazałaś.

- Czyli zrobiłeś to o co cię prosiłam? Zabiłeś go?

- Tak. Możemy już żyć długo i szczęśliwie. Zayn już nam nie grozi. Gryzie teraz piasek. - całuje mnie w usta, a ja uśmiechnięta odwzajemniam pocałunek.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz